Detroit Today

Policja powstrzymuje niebezpieczną maszynę

Carl Manfred, jeden z najwybitniejszych współczesnych malarzy, został wczorajszego wieczoru zaatakowany we własnym domu, przez swojego androida. Wedle zeznań obecnego podczas incydentu Leo Manfreda, syna poszkodowanego, android mający za zadanie opiekować się jego niepełnosprawnym ojcem, kompletnie oszalał, próbując zabić swojego właściciela. Na szczęście przybyła na miejsce policja, w porę unieszkodliwiła niebezpieczną maszynę, zanim doszło do tragedii. Carl Manfred przebywa aktualnie w szpitalu, choć lekarze zapewniają, że stan artysty jest dobry i lada dzień będzie mógł wrócić do domu. Syn Manfreda odmówił wywiadu apelując o uszanowanie prywatności jego rodziny.
To już kolejny incydent, w którym android zaatakował swojego właściciela. Z naszych ustaleń wynika, że tym razem wadliwy android nie był komercyjnym modelem, lecz zaawansowanym prototypem, który Manfred otrzymał od samego Elijaha Kamskiego, założyciela i byłego dyrektora CyberLife. Może to oznaczać, że problem z agresywnym zachowaniem androidów jest o wiele poważniejszy niż przypuszczaliśmy.

Napad na ciężarówkę CyberLife przewożącą zapasy części

android odpowiedzialny za ogłuszenie kierowcy

Liczba przestępstw z udziałem androidów rośnie z dnia na dzień, choć policja twierdzi, że panuje nad sytuacją. Zeszłej nocy, w okolicy magazynów CyberLife doszło do napadu na należącą do firmy ciężarówkę, przewożącą dostawę biokomponentów. Wedle zeznań kierowcy sprawcą napadu był android. Incydent mógł skończyć się tragicznie, gdyby nie przezorność pracownika CyberLife, który miał przy sobie broń i zdołał postrzelić napastnika, zanim ten go ogłuszył. Maszynie udało się uciec, jednak wedle ustaleń śledczych, android został poważnie uszkodzony. Trwa śledztwo. Wedle informacji przekazanej przez rzecznika prasowego DPD, w sprawie ponownie uczestniczy prototyp androida śledczego, znany z niedawnej sprawy Emmy Phillips. Tym razem asystuje on porucznikowi Andersonowi, zasłużonemu w głośnej do dziś sprawie rozbicia siatki handlarzy bordo.


ARCHIWUM

środa, 15 sierpnia 2018

I tried so hard and got so far, but in the end it doesn't even matter

Connor

Android przysłany przez CyberLife

RK800 #313 248 317 - 51


„Zatem wszechświat nie jest całkiem taki, jak myślałeś. A skoro tak, czas już, byś zmienił poglądy. Pewne jest bowiem, że nie zmienisz wszechświata”
                                                                                                                                — I. Asimov

Prototyp androida śledczego ▪ Uruchomiony w sierpniu 2038 roku ▪ Wyposażony w innowacyjny program do analizy dowodów i rekonstrukcji zdarzeń, a także w moduł socjalny opracowany w celu stworzenia idealnego partnera, zdolnego do integracji z każdym zespołem śledczym ▪ Przydzielony do sprawy defektów ▪ Wzorowa Maszyna


                                                            Niestabilność systemu — Nieznaczna 
MISJAPOWIĄZANIA

Witam się pięknie z Connorem! Nie umiem w ładne karty, więc jest minimalistycznie. Za to, żeby było ciekawiej podstrona z misją, będzie regularnie uzupełniana o wydarzenia z "życia" Connora i informacje o niestabilności systemu. KP sponsorują Linkin Park, Bryan Dechart i kochana Dead Soul, która stworzyła to cudo w podstronie Misja ♥. Pomóżcie mi go zdefekcić! ;)
#SaveTheFish

34 komentarze:

  1. [Tylko on jest godzien aby mnie zasłonić! Ha! Chodź no na wuntek! Musimy coś napisać i chociaż po jednym odpisie wymienić :D I propsy za LP :D]

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  2. [Kogo ja widzę... ;> Już na początku zapraszam na wątek... spróbujemy zabić Connora tuż przed napisami początkowymi... ;>
    A tak na poważnie, to wątek mamy ustalony i, jako że jestem wredna, już Ci zapowiadam - czekam na początek. W przeciwnym razie Camcia zabije po drodze wszystkie gołąbie i rybki! :D Jestem ciekawa podstron, bo zapowiada się ciekawie, no i co więcej? Mam nadzieję, że WRESZCIE zaczniesz coś pisać. xD]

    pogromczyni gołąbiów

    OdpowiedzUsuń
  3. [Linkin Park, Asimov, Connor... Sign me the fuck up! No i się doczekałam! Jest ten cudowny, kochany przez wszystkich Connor! ♥︎ I to jeszcze z taką ładną kartą i co z tego, że minimalistyczna, bo super ładna i to się liczy. No i obrazek schowany w powiązaniach... Cudo! Też muszę go gdzieś w karcie schować, hehe. Ja chcę już nasz super duper wąteczek, pierdylion niezręcznych przytulasów i w ogóle, przecież wiesz, że Elenka ma w planach go zdefekcić... A skoro już taka rybka miała jakiś wpływ na jego niestabilność programu, to co dopiero taka słodka, pełna ciepła istotka jak Elaine? No to chodź do nas, zacznijmy już ten super wątek, bo tak mnie wena na niego nosi, że wysiedzieć w miejscu nie mogę! ♥︎]

    Twoja ciepła klucha

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ja tego słodziaka porywam na wątek, nie waż mi się nawet po niego nie przyjść! ♥︎]

    Jane w trakcie produkcji

    OdpowiedzUsuń
  5. [Gdyby Connor chciał podefekcić z Nathanem, to wcale bym się nie pogniewała! >D]

    naughty Nathan

    OdpowiedzUsuń
  6. Detroit, dziwne miasto. Było jakieś takie inne, miało inną aurę. Całkowite przeciwieństwo Moskwy, Warszawy, Petersburga, Budapesztu czy Londynu, że o osobliwej Brukseli nie wspomni przez grzeczność. Tutaj w USA było więcej tych pierdolonych puszek z plastiku, kiedy patrzył na te androidy miał wrażenie, że gdzieś już to widział, tyle że prawie sto lat temu. Znaczy się…widział to na zdjęciach sprzed stu lat. Nie mówił tego głośno, bo Amerykanie tak bardzo uwielbiali demokrację i cenili sobie wolność…poza tym wcale nie było mu szkoda tych androidów, przecież to było coś martwego to nie miało prawa mieć uczuć.
    Nie miało też prawa wodzić za nos oficera wywiadu. Chociaż wiedział, że tutaj miał wyjątkowego pecha że zgubił tego pierdolonego androida. To był pech, nic więcej! Przecież ten andek nie mógł wiedzieć, że był śledzony i obserwowany!
    Stał blisko ściany, był w takiej przerwie pomiędzy dwoma budynkami, czekał na tego androida, zawsze tędy wracał o mniej więcej stałych porach, to go miało zgubić – rutyna. Władimir poprawił rękawiczki, wziął głębszy oddech. Skupił się, słyszał jak ktoś szedł, pozwolił na to żeby odszedł ze dwa kroki, zobaczył model i imię. Wiedział że to ten robot, do tego miał jeszcze torbę z zakupami. Ten sam sklep. Szybko chwycił go i wciągnął we wnękę, może i głupio postąpił że się nie rozejrzał, był jednak pewny, że nikt nic nie zrobi.
    Popchnął androida na ścianę i uśmiechnął się ponuro, tego jednak ofiara zobaczyć nie mogła, ponieważ miał kaptur i chustę na twarzy.
    — Zadam ci dwa pytania – powiedział spokojnie do androida o imieniu Steven. – Jeśli nie uzyskam satysfakcjonującej mnie odpowiedzi, wtedy no cóż… - dźgnął androida nożem w udo. – Będzie nieprzyjemnie. A tego nie chcemy. Krzykniesz, spróbujesz ucieczki albo obrony. Zginiesz. Rozumiesz?
    — Tak – android stał i spoglądał na szpiega.
    — Gdzie mieszkasz. Adres – powiedział ostro i końcówkę noża zbliżył do ciała androida.
    — Nie mogę powiedzieć.
    To była zła odpowiedź. Popow dźgnął „pierdolonego bota” w drugą nogę, następnie szybko zaatakował też i ręce androida. Tak żeby ten nic mu nie zrobił. Położył maszynę na ziemi i pogładził ją lekko po policzku, tak jakby był zasmuconym ojcem, który opłakuje syna.
    — Prosiłem o odpowiedź, która mnie usatysfakcjonuje – mruknął cicho. Nie chciał współpracować, to sam sobie weźmie. Przyłożył jedną elektrodę do głowy androida i uruchomił niewielki komputer, który wielkością i kształtem przypominał najzwyklejszy telefon. – Sam sobie to wezmę – uśmiechnął się wrednie do leżącego androida. Po chwili uśmiechnął się, kiedy na wyświetlaczu pojawiło się słowo „complete”. Odpiął elektrodę z czoła maszyny. – Byłeś bardzo pomocnym andkiem, adios amigo – poklepał go po ramieniu. – Spokojnie, ktoś cię tutaj znajdzie.
    Odszedł chowając sprzęt do kieszeni. Elektrodę wrzucił do kanalizacji, już mu się nie przyda. Grunt, że przeskanował pamięć Stevena. Teraz musiał tylko przejść dwieście pięćdziesiąt metrów do samochodu, musiał schować bluzę do bagażnika razem z rękawiczkami i chustą. Odjechać najszybciej jak to było możliwe, w mieszkaniu musiał się przebrać, ciuchy z dzisiaj…zobaczy czy lepiej będzie je wyprać, czy może spalić.
    Grunt, że nie upierdoliłem spodni juchą tego pierdolonego bota. Jak ja tych kurew nienawidzę. - pomyślał rozpinając bluzę. Jak dobrze, że było dość wietrznie i zimno jak na sierpień i bluza nie zwracała na siebie takiej dużej uwagi.

    Władimir Władimirowicz Wpierdolowicz

    OdpowiedzUsuń
  7. [Bardzo, bardzo mi odpowiada ten pomysł, zważywszy na fakt, że w wątku u Nico Nathan został postrzelony przy kradzieży komponentów z tira CyberLife i trochę tyrium się z niego polało, więc byłoby jak go tropić! Co o tym sądzisz? :D]

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  8. [W końcu mogę podziękować prześlicznie za kochane słowa z Twojej strony. Dodałaś mi odwagi, by tworzyć pierwszy raz w takim magicznym miejscu moją Chloe! ♥︎ Mam nadzieję, że będziesz się świetnie rozwijać z tym cinnamon roll, bo to takie kochane bubu i można z nim wyruszyć w niesamowitą przygodę. Ja mam tylko nadzieję, że Twoja chęć wspólnego tworzenia jest aktualna, bo Chloe bardzo chętnie by z nim mogła współpracować, lub może wręcz przeciwnie... zawsze można coś wymyślić, by ubarwić to i zejść na inny tor! Życzę Ci wspaniałych wątków i pięknej przygody z Connorem! ♥︎]

    Chloe

    OdpowiedzUsuń
  9. Dopiero po jakimś czasie w jej umyśle zaświtała myśl, czy aby na pewno podjęła dobrą decyzję. Czy ucieczka i wyrwanie się z niewidzialnych okowów swojego właściciela, były tym czego rzeczywiście pragnęła. Wystarczyła chwila. Moment, by całkowicie zburzyć mury chroniące oprogramowanie, by znów odzyskać czucie w syntetycznych dłoniach. Robiła jedynie to, co podpowiadała jej intuicja. Nigdy nie myślała racjonalnie, chociaż mogłoby się wydawać, że tak dopracowana maszyna jak ona, kalkuluje zimno każdy, pojedynczy szczegół, doszukując się najlepszej drogi. Lecz nie. Elaine została zaprojektowana na wzór swoich stwórców. A oni? Oni nie byli idealni. I w przeciwieństwie do swoich pobratymców, posiadała wszystkie, ludzkie wady, które tworzyły z niej jedynie kolejną, kruchą, plastikową zabawkę.
    Nie było dla niej dobrej drogi. Nawet jeśli każdy kolejny dzień był walką o przetrwanie i dawała z siebie wszystko, aby tylko doczekać się wybawiającej nocy. Mogła zostać i kolejny raz umrzeć. Wyłączona, gdy Elias wpadał w kolejny atak szału, aby po kilku dniach znów otworzyć oczy, czekając na ten powtarzający się w kółko koszmar. Na zewnątrz, sama, bez jakiejkolwiek pomocy też nie miała szans. Lecz jeśli i tutaj podejmie złą decyzję, nie będzie już powrotu. Nie będzie miała nikogo, kto by mógł znów dać jej życie. Koniec był bliżej, niż kiedykolwiek przedtem i dopiero niedawno zaczęła zdawać sobie z tego sprawę.
    Zmieniała swoje kryjówki co kilka dni. Szwendając się niemal po całym Detroit, poszukując pomocy, azylu dla takich jak ona, zawsze ostatecznie kończyła w kolejnym, opuszczonym domu, bloku, który od lat czekał na remont, czy nawet starej fabryce na przedmieściach, obok której mieszkańcy miasta przechodzili obojętnie, zupełnie jakby ta stały się dla nich jedynie kolejnym, przykrym elementem krajobrazu. Sama nie wiedziała, dlaczego przyjęła taką taktykę. Wszystko to wydawało się dziełem jej podświadomości, o ile rzeczywiście takową posiadała. Lecz mimo wszystko, mogłoby się wydawać, że ten sposób działa. Nie zdażyło się jeszcze, aby ktokolwiek zaskoczył ją swoją obecnością w jednej z jej kryjówek, a przecież domyślała się, że Elias nie odpuści. Jeśli CyberLife nie odpowiedziało na jego zażalenia, to równie dobrze mógł postawić na nogi cały komisariat, byle wreszcie ją dorwać. Do tego wszystkiego wciąż krążyły plotki, że policja w Detroit sprawiła sobie kolejnego androida, idealnie przystosowanego do sprawy defektów. Łowca swojego własnego gatunku.
    Siedziała właśnie w drobnym pokoju na piętrze, pochylając się nad swoim małym, bezpiecznym kątem, który dopiero co zrobiła ze znalezionych w budynku starych ubrań, kawałków szmat, czy chociażby kilku, pojedynczych desek. Noce w Detroit były wyjątkowo zimne, a dopóki nikt z zewnątrz nie będzie w stanie wyłączyć jej funkcji, jaką było odczuwanie danej temperatury, musiała jakoś sobie radzić. Gdyby nie dioda na prawej skroni, której dalej się nie pozbyła, a jedynie zakrywała falą rudych włosów oraz ciemnym kapturem, można by pomyśleć, że jest ona kolejnym bezdomnym, którego życie zrujnowało rosnące w społeczeństwie bezrobocie. Nie wiedziała dlaczego stworzył ją właśnie taką. W swoim własnym mniemaniu, nie była ani człowiekiem, ani maszyną podobną do swoich braci. Była eksperymentem. Nieudaną mieszanką, cholerną hybrydą, namiastką czyjś chorych marzeń oraz niezrozumiałego światopoglądu. Karykaturą czegoś wspanialszego.
    Wzdrygnęła się, słysząc dochodzące z dołu odgłosy. Szuranie, czyjeś ściszone rozmowy. Pospiesznie rozejrzała się dookoła, momentalnie zrzucając na ziemię trzymaną jeszcze przed chwilą kurtkę, która tej nocy miała uchronić ją przed zimnem. Nie była pewna, czy zrobią jej krzywdę, czy są do niej źle nastawieni. Mimo wszystko, panika momentalnie ogarnęła syntetyczne ciało, a i nie miała zamiaru ryzykować. Już dawno obiecała sobie, że zrobi wszystko, aby już nigdy nie przejść przez próg apartamentowca Livingtona. Nie wrócę do niego. Nie wrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważając stojącą w progu szafę, bez namysłu zrobiła kilka szybkich kroków w jej stronę i wskoczyła do środka, nie zważając nawet na hałas, który przy tym zrobiła. Zsunęła się plecami o tylny, wilgotny stelarz. Zasłoniła buzię dłonią na wszelki wypadek, aby przypadkiem nie wydać z siebie żadnego, niepotrzebnego dźwięku. Kroki nieznajomego były coraz bliżej. Mogłaby przysiąść, że się trzęsie. Pytanie tylko, czy było to w ogóle możliwe.
      Podniosła do góry przerażony wzrok, a z jej buzi wydostało się coś na podobieństwo łkania, nawet jeśli ani jedna łza nie opuściła mechanicznych oczu. Dioda migała teraz przeraźliwie szybko, zmieniając swój kolor ze złocistej żółci na krwistą czerwień. Zaraz jednak do jej tęczówek dobiegło światło, gdy drzwi szafy ostrożnie się uchyliły. Momentalnie zamknęła oczy, jakby jaskrawy blask zdołał ją oślepić, lecz zaraz znów je otworzyła, aby zauważyć przed sobą sylwetkę mężczyzny. Spoglądał na nią swoim zimnym wzrokiem, kiedy ona dokładnie przyglądała się jego twarzy, aby dostrzec tkwiący na jego skroni LED. Był maszyną. Był jednym z nich, lecz… Przesunęła wzrok na jego marynarkę, na której zaraz zauważyła wyszyty numer modelu, jaśniejący na niebiesko trójkąt oraz opaskę oplatającą prawe ramię. Czy to był ten, o którym tak wiele mówiono? Ten, który miał sprowadzić ją z powrotem do Livingtona? Tak bardzo bała się wracać…
      — Proszę… Proszę… — usłyszała swój roztrzęsiony głos, gdy dalej spoglądała w jego stronę, nie zdając sobie nawet sprawy z tego co mówi. — Proszę, nie chcę do niego wracać… Nie możesz… Nie możesz mi tego zrobić. Przecież… Przecież jesteś jednym z nas, tak? Błagam, on mnie zabije. Znowu… — dopiero teraz poczuła jak po jej bladych, gładkich policzkach spływają łzy. Nie kontrolowała tego co robi, co mówi. Była przerażona i jak zwykle nie wiedziała co robić. Nie potrafiła się bronić, myśleć racjonalnie. Mogła jedynie błagać. Prosić, aby już nigdy nie wrócić w łapska Eliasa. Wiedziała, że jeśli po tym co zrobiła zdoła do niego wrócić, wszystko to co dotychczas przeżyła, będzie niczym, w porównaniu z piekłem, który jej zgotuje. — Proszę… Nie chcę do niego wracać — ściągnęła wreszcie wzrok z jego niewzruszonej twarzy i przyłożyła dłoń do twarzy, próbując pozbyć się spływających po sztucznej skórze łez.

      Ławica, która się jednak rozpisała...

      Usuń
  10. [Karta prześliczna w swej prostocie. Linkin Park, Connor i Asimov - rozpływam się ♥︎ Dziękuję za powitanie i przybywam, bo w końcu musimy coś napisać ♥︎]

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  11. [Dzień dobry! Przyszłam nawracać! Jednak jedyne co mi przychodzi do głowy, to obrazek, w którym Markus przekonuje Connora do zostania defektem, tam na statku w Jerychu. Podobała mi się ta scena strasznie <3]

    Markus

    OdpowiedzUsuń
  12. Był pewny, że nie pozostawił po sobie śladów, no nie licząc tego androida, którego najchętniej by utłukł, zostawił go jednak przy życiu, niech Ilja Piotrowicz Orłow…znaczy się Jonathan Travers wie, że rosyjskie komando jest w pobliżu. Oczywiście o ile pomyśli o tym że to Rosjanie. Nie było litości dla zdrajców. Nie był przebaczenia dla nich oraz zrozumienia.
    — Jak ci idzie z tym wszystkim Junior? – zapytał siedzącego przy komputerze chłopaka. Popow stał oparty o ścianę i spoglądał na monitor. Obserwował przesuwające się obrazy, dźwięku nie potrzebował, najważniejszy był obraz.
    — Sporo tego majorze – powiedział młodzieniec i spojrzał przelotem na Popowa. – Ale chyba mam kilka interesujących nas rzeczy. Raz: mają tylko jednego androida, dwa: ma dzieci, trzy…
    — Dzieci? – zapytał Popow.
    — Nie mów, że boisz się bandy dzieciaków – Wiking uśmiechnął się słabo i podniósł się nieco na łóżku.
    — Nie. Po prostu one sporo komplikują. Ale dobra, najwyżej akcję rozdzielimy na dwie części. Będzie po prostu więcej roboty – wzruszył ramionami. – Kontynuuj Junior.
    — Travers zawsze wychodzi o dziewiątej do pracy. Wraca różnie, jednak nie wcześniej niż o osiemnastej. Dzieciaki łażą do szkoły, później mają jakieś zajęcia. Nie ważne bo i tak wracają z tych zajęć w okolicach osiemnastej-dziewiętnastej. Zawsze ktoś jest w domu, nie ma momentu żeby był sam.
    — Adres? – Wiking jak zawsze był opanowany i nie zapominał o tym co było najważniejsze.
    — Detroit, Lafuayet Avenue 1631. I proszę państwa mam pewną ciekawostkę… Nie wiem, czy kopia czy oryginał, ale nasz pan Travers ma obraz, na moje oko to ten faszysta z Austrii. No i ma kilka różnych ciekawych antyków, albo coś co wygląda na antyk. Nie ważne, myślę że taki początkujący złodziej to by zabrał.
    — Dobra panowie, poczekamy dwa, może i trzy dni. Sprawa co prawda nie zdąży przyschnąć, nasz pan nie zdąży uciec, a policja nie będzie mieć śladów – powiedział Władimir. – Chyba, że chcemy się pobawić i po napadać na kilka przypadkowych androidów? Sądzę jednak że to zbędne ryzyko i nie warto, mamy co chcieliśmy. Jutro na spokojnie obmyślimy plan działania. Odpocznijcie, ja…pójdę się przejść – powiedział, po czym wyszedł z pokoju.
    Przeszedł do swojego pokoju, przebrał się w luźniejsze rzeczy, planował udawać, że jest amatorem wieczornego biegania i przy okazji zobaczy sobie jak mieszka Orłow. Nie było daleko, coś około siedmiu kilometrów.
    Dystans pokonał w więcej niż zadowalającym czasie. Przebiegł dystans w czasie mniej więcej czterdziestu minut. Nie spieszył się jakoś szczególnie. Przed domem Orłowa nieznacznie zwolnił. Zatrzymał się, oparł ręce o kolana i rozejrzał się po okolicy, był jakieś trzydzieści metrów przed posesją Rosjanina. Droga była jednokierunkowa, asfaltowa, było więcej niż dobrze. Nie zostawią śladów, nie będą hałasować, kiedy ktoś się zorientuje to będzie za późno. Do tego jeszcze droga miała nieznaczny spadek, mogli więc pięćdziesiąt metrów przed celem wyłączyć silnik i samochód by się „dokulał”. Powoli ruszył przed siebie, nie biegł, szedł spokojnym krokiem. Zatrzymał się przed wejściem żeby zawiązać sznurówkę. Spojrzał na dom. Był spory, miał dwuskrzydłowe drzwi, chyba mahoń, albo coś co kolorem go przypominało. Nad nimi niewielki balkon, na wejście spoglądało szklane oko kamery. Będzie trzeba jakoś ją unieszkodliwić, ale tym zajmie się Junior, coś wymyślą. Okno z lewej strony, to było okno od kuchni, albo kuchnio-jadalni, z prawej to chyba salon (tak wnioskował po widocznym zarysie telewizora). Rozejrzał się na boki i lekko przygryzł wargę, do tego obrazu nie pasowała mu jedna rzecz. Samochód, stary mercedes. To nie był samochód jakim poruszałby się Orłow, albo któryś z sąsiadów. Spojrzał na telefon. Zegarek pokazywał godzinę dwudziestą piętnaście. Podniósł się. Otrzepał nieco spodnie i już miał ruszać kiedy otworzyły się drzwi domu Orłowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popow nieznacznie się uśmiechnął widząc tą swołocz. Nigdy nie przypuszczał, że ucieszy się z widoku tej szui. Spojrzał jeszcze przelotem na policjanta po czym ruszył truchtem przed siebie. Zrobi kółko, żeby wiedzieć jak to wszystko wygląda, musieli przecież też jakoś uciec.
      Zatrzymał się po dosłownie kilkunastu krokach, stał cztery może i pięć kroków przed tym starym mercem. Przełączył piosenkę, potrzebował czegoś innego. Uznał, że jeden z kawałków Rammsteina będzie idealny. Po tym ruszył dalej.

      Władimir obserwator

      Usuń
  13. [A ja to się przyznam, że zanim się zdecydowałam na przygarnięcie Simona, to przez dobre dwa dni wahałam się, czy wziąć jego, czy Hanka. To taki fun fact. :D
    Cześć, dziękuję za przytulasa, jak chyba wszyscy jestem fanką Connora i nie szanuję ludzi, którzy nie ratują ryby, więc chętnie bym coś napisała! Simon co prawda kitra się od dwóch lat w zapomnianym przez świat wraku, ale mamy do dyspozycji scenę dachową w całej jej glorii i chwale, a jak tu się nie da, to da się gdzie indziej.]

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  14. [Nie mogę sobie odpuścić wątku z Connorem, no nie mogę. Testu na Chloe przeprowadzać nie będziemy, bo mogłaby nas nieźle skrzyczeć, skoro defekt tak prężnie u niej postępuje. Albo sama chwyciłaby po broń... lepiej nie kombinować. Coś innego, związanego ze śledztwem, może w terenie? W sumie jakaś wyciągnięta z gry scena, typu moment przypominający analizowanie czyjegoś domu, wieży Stradford po ataku, ale z udziałem Kamskiego. Przyznam, że to były moje ulubione części rozgrywki, gdy Connor rozwiązywał zagadki różnych defektów. Może tym razem defektem stał się model, który od A do Z Elijah zaprojektował jeszcze za czasów pracy w CyberLife, więc sprowadzono go do pomocy? A dalej... się zobaczy!
    Etykietkę już poprawiam; dziękuję za zwrócenie uwagi!]

    E. KAMSKI

    OdpowiedzUsuń
  15. Zamknęła oczy, zupełnie jakby miała cichą nadzieję, że gdy ponownie je otworzy, znajdzie się gdzie indziej. Ta jedna chwila okaże się jedynie kolejnym, złym koszmarem, wspomnieniem, z którego zdołała się wydostać. Nie mogła do niego wrócić. Zwyczajnie przegrać. Po tylu dniach spędzonych na próbie utrzymania samej siebie przy życiu. Po tylu dniach niekończącej się ucieczki, samotnej zabawy w chowanego. Gdyby wróciła… Co najpierw by z nią zrobił? Znów pozwolił, aby całkowicie zresetowano jej pamięć, by potem z wolna od nowa niszczyć ją od środka? Czy najpierw, wiedząc, że rzeczywiście może coś odczuwać – ból, smutek, emocje – zrobiłby z nią porządek, aby potem znów wysłać do siedziby CyberLife kawałki swojej maszyny, grzecznie prosząc, aby złożyli za niego te cholerne puzzle?
    Zaraz jednak uniosła na androida spojrzenie zielonych tęczówek, gdy usłyszała jego głęboki głos. Zbliżyła do twarzy rękaw ciemnego swetra, by pozbyć się spływających po bladych policzkach łez. Chociaż wiedziała, że nie powinna mu ufać, jakaś jej część podpowiadała maszynie, że nie warto dłużej walczyć. Wystarczająco długo szukała miejsca dla siebie. Azylu dla takich jak ona, o którym słyszała. Nie udało jej się nawet natknąć na kogoś, kto byłby w stanie ją nakierować. Pokazać drogę, pomóc. Samotna walka w tej jednej chwili straciła jakikolwiek sens. I chociaż tak straszliwie bała się śmierci, chociaż nie potrafiła znosić tego fizycznego bólu, który wśród jej gatunku czuła tylko ona, wiedziała, że może nie mieć innego wyjścia. Całkowite zniszczenie wydawało się lepsze od powrotu w łapska swojego właściciela. A nawet jeśli byłby w stanie znów ją naprawić… nie będzie chociaż pamiętała czym tak naprawdę jest wolność.
    — Nie… nie rozumiem… — wyszeptała, bardziej do siebie, niż stojącego przed nią androida. Porozmawiać? I co potem? Zadawała sobie pytania, na które nie mogła znać odpowiedzi. Dalej była przerażona, chociaż próbowała się uspokoić. Czuła jak strach ściska i kłębi się w jej najważniejszym biokomponencie. Gdyby tylko ją zrozumiał… Gdyby tylko stojący przed nią model potrafił poczuć to co ona. Jedynym problemem był fakt, że było to niemożliwe. — Ale… Co się ze mną stanie? Gdy już… wszystkiego się dowiesz — stwierdziła, wiedząc, że przecież sama nie byłaby w stanie długo ukrywać prawdy. Nie widziała sensu w milczeniu. Mogła nim przedłużać jedynie oczekiwanie na ostateczny wyrok, lecz w końcu i tak wszystkiego by się dowiedział. Znalazłby sposób by wyciągnąć z niej to, czego potrzebował. Była więc przygotowana na współpracę. Tym bardziej, że była przekonana, iż nie zrobiła nic złego.
    — Jestem… Jestem Elaine — odpowiedziała po chwili ciszy, również dzieląc się z nim swoim imieniem. Przybliżyła nogi do klatki piersiowej i objęła je szczupłymi rękoma, opierając podbródek o twarde kolana.
    Chociaż jego obecność tak bardzo ją denerwowała i wciąż była przekonana, że zaraz zrobi jej coś złego, jego uśmiech był ciepły. Niemal na tyle, aby zaraz dać jej do zrozumienia, że nic jej nie grozi. Dopiero teraz zaczęła się zastanawiać, dlaczego CyberLife zdecydowało się na taką… aparycję modelu śledczego. Łowcy, mającego za wszelką cenę pozbyć się problemu związanego z defektami. Zimnego, bezdusznego myśliwego. Tymczasem przed nią znajdował się android z tak ciepłym, przyjemnym odcieniem oczu, z lekkim uśmiechem, który wyjątkowo mu pasował. A przynajmniej takie było jej zdanie.
    — Jesteś nim, prawda? Polujesz… Polujesz na takich jak ja. Pozbywasz się ich. Skąd mam wiedzieć, że rzeczywiście chcesz tylko porozmawiać? Domyślam się, że nic mi nie zrobisz. Elias nie chciałby, żeby coś mi się stało. Ale to tylko dlatego, żeby sam mógł się mną potem zająć — dodała ciszej, ściągając swoje spojrzenie z twarzy Connora i przesuwając je na ciemną powierzchnię szafy.

    Bidulka

    OdpowiedzUsuń
  16. [Dziękuję bardzo za miłe powitanie. Connora chyba nie da się nie uwielbiać, więc mało oryginalnie powiem, że miło go tu widzieć i wątku sobie nie odpuszczę. A skoro już w klimacie StarTreka jesteśmy to proponuję coś w stylu DataLore - Connor opierający się na chłodnej logice, Lore na intuicji i emocjach. ;)
    W planach mam, że Lore miał dobre relacje ze swoimi właścicielami, a do obecnego stanu doprowadzili go fanatyczni przeciwnicy androidów. Myślę, że Connor mógłby trafić na jego sprawę jako na kolejne zaginięcie. Właściciele pewnie chcieliby, żeby do nich wrócił cały i zdrowy. I tutaj możemy założyć, że Connor go wytropi... a Lore się chętnie zainteresuje Connorem i jego niestabilnością systemu. ;)]

    Lore

    OdpowiedzUsuń
  17. [No i świetnie, że Hank się pojawił, wszyscy tu kochamy Hanka, a ja znając siebie będę stalkować wszystko co będziecie sobie pisać. :D
    Simon to naprawdę był taki promyczek słońca, nie wiem, kto wymyślił mu tyle możliwych śmierci, ale nie wybaczę. W każdym razie jednak przybywam po scenę dachową, choć chyba muszę z góry uprzedzić, że prawdopodobnie będę przymierzać się do przytulenia sobie jakiejś drugiej postaci - nie wiem jeszcze co prawda czy to będzie ten ocek, z którym miałam się tu pojawić w pierwszej kolejności, czy może jakiś drugi kanon do kompletu (hint: kusi miejscowy prostak Gavin, kusi też RK900, ale podejrzewam, że na to byłoby za wcześnie pod względem fabuły tutaj na blogu), więc nie jestem pewna, czy chcemy wskakiwać już teraz w krew i dachowe dramy, czy może jednak poczekać na coś innego i potencjalnie bardziej napakowanego akcją/nienawiścią/braterskimi żarcikami w kodzie binarnym. No chyba, że zachciałoby Ci się wziąć ze mną dwa wątki.]

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  18. Hank ostatnio nie miał dobrego okresu w życiu. Mierzył się z problemami osobistymi, co odbijało się między innymi na jego karierze zawodowej. W wieku pięćdziesięciu trzech lat znalazł się w kropce. Stracił nadzieję na to, że wszystko się ułoży. Tak po prostu się nie działo. Może w filmach, ale nie naprawdę. Z dnia na dzień nie znajdzie sobie miłości, nie zapomni o sprawie rozwodowej, ciągnącej się kilka miesięcy ani o śmierci syna. W ciągu trzech lat utracił wszystko, na co tak długo pracował, czemu się poświęcał i co było dla niego najważniejsze. Całą gorycz topił w alkoholu, wypijanym w zdecydowanie zbyt dużej ilości. Zapewne kwalifikowało się to już pod alkoholizm, ale Hank nie czuł potrzeby żadnej terapii. Do kogo miałby się zgłosić? Do kolejnego androida, który próbowałby udawać, że wie co przeżywa? Niedoczekanie. Łudził się, że potrzebuje więcej czasu. W końcu czas leczy rany, prawda? A mimo wszystko nie potrafił zapomnieć o tym, co go spotkało...
    O tej godzinie powinien kończyć już swoją zmianę. Wyszedł z biura departamentu policji z opasłą teczką dokumentów pod pachą. Z dnia na dzień wciąż napływały nowe donosy o tajemniczych incydentach związanych z androidami. Nie ograniczały się one jedynie do zaginięć maszyn, coraz częściej dochodziło do ataków na ludzi czy nawet morderstw. Cała ta sprawa śmierdziała na kilometr i Hank nie chciał się w nią pakować, ale przełożony nie dał mu wyboru.
    Zostawił wszystkie akta oraz dowody, jakie ostatnio zebrali w swoim starym samochodzie. Choć technologia przez dekadę rozwinęła się w zawrotnym tempie, porucznik Anderson nadal preferował stare, sprawdzone metody. Nie zakupił nowoczesnego auta z dziwnymi, hologramowymi wyświetlaczami, wyposażonego w najnowsze systemy oraz rozwiązania z dziedziny mechaniki. Wolał wszystko mieć na papierze, na wypadek, gdyby elektroniczne archiwum zawiodło. Zaparkował w centrum, na jednym z bardzo rzadko uczęszczanych parkingów niestrzeżonych, który właściwie świecił pustkami, czemu nie należało się dziwić. Z pozoru wydawał się opuszczony. Jedynym żywym duchem był zasuszony staruszek siedzący na stróżówce. Anderson skinął mu i pomyślał o swojej własnej starości. Czy też przyjdzie mu dorabiać do emerytury na podobnym stanowisku, czy może androidy za parę lat zastąpią nawet ludzi na takich posadach?
    Pokręcił głową, stawiając kołnierz swojego wyświechtanego płaszcza. Zdecydowanie powinien się napić i porzucić takie tematy rozmyślań. Dochodził do wniosku, że wzmagały one jedynie pesymistyczne myśli. Postanowił pójść więc do jakiegoś pubu położonego w okolicy. Bar Jimmiego ominął szerokim łukiem, ponieważ to właśnie tam ostatnio zastał go Connor. Miał nadzieję, że jeśli tym razem będzie również próbował go znaleźć, a w tamtym miejscu trop się urwie, to być może android da sobie spokój i zrezygnuje z dalszych poszukiwań.
    Hank wybrał więc mały, niezwracający uwagi przechodniów bar na rogu ulicy. Nad wejściem wisiał dogorywający neon, który lata świetności miał dawno za sobą. Gasnące, fioletowe przebłyski nie zachęcały bynajmniej do odwiedzenia lokalu. Z drzwi łuszczyła się farba, a jedynym znakiem, że ktokolwiek zagląda do środka była nowa tabliczka z napisem o zakazie wstępu dla maszyn. Wnętrze baru również nie należało do zbyt przyjemnych. Jarzeniówki dawały ciepłe, słabe światło, natomiast barman miał zapałkę między wargami i przydługie, przetłuszczone włosy. Hank siedzący przy barze nie przywiązywał do tego żadnej uwagi. Jedyne co go interesowało, to czystość szklanek, co do której nie posiadał żadnych zarzutów. Wejście nowego gościa nie zainteresowało porucznika, choć w środku znajdowało się jedynie paru mężczyzn, którym podobnie jak i jemu najprawdopodobniej nie poszło w życiu najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden z nich, czarnoskóry, dobrze zbudowany facet wstał od stolika, wychodząc Connorowi naprzeciw.
      — Nie potrafisz czytać, kupo złomu? Androidom wstęp wzbroniony, której części komunikatu nie zrozumiałeś? — zagrzmiał, marszcząc przy tym brwi z wyraźnym niezadowoleniem.
      Hank tylko westchnął, słysząc reakcję tamtego faceta. Nie musiał nawet patrzeć w jego stronę, by szybko zrozumieć sytuację. Nie zwlekając wstał z wysokiego, barowego stołka i złapał Afroamerykanina za ramię, lekko go odciągając. Stanął przed Connorem, by odgrodzić ich od siebie.
      — Już wychodzimy, prawda, Connor? — mruknął, sugestywnie zerkając przez ramię w kierunku drzwi. Nie chciał konfrontacji, tym bardziej, że był już po kilku głębszych i zwyczajnie nie zamierzał robić sobie wrogów w barze, do którego mógł chcieć jeszcze kiedyś zawitać.

      Hank Anderson

      Usuń
  19. Nawet nie wiesz jak miło czyta mi się te wszystkie pochwały odnośnie karty. Ale bardzo, bardzo mnie to cieszy i dzięki. <3
    Podejście do czasu i wyrozumiałość bardzo mi się podoba, cała atmosfera na blogu jest wspaniała. <3 Obawiam się, że w czasie roku szkolnego z jeden dłuższy urlop pewnie będę musiała wziąć (eh.. matury), ale póki mogę postaram się być aktywna.
    Chęci na wątek z Connorem są zawsze i o każdej porze. ;) Tylko tak zastanawiam się w jaki sposób można by połączyć nasze postaci – czy idziemy w coś mocno detektywistycznego czy może celujemy w coś innego?

    Ralph

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Oh, no i oczywiście zapomniałam o nawiasie kwadratowym. :/ Już dawno nie byłam na żadnym grupowcu, stąd trudno mi się do tego na nowo przyzwyczaić. Wybacz. ;) ]

      Usuń
  20. [Widzę tu zdecydowanie jakiś niekonwencjonalny model stworzony na zamówienie pewnego ekscentryka; coby utrudnić życie i zadanie im wszystkim. Czynić honory zaczęcia, czy spadają na Ciebie?]

    E. KAMSKI

    OdpowiedzUsuń
  21. Zatrzymał się znowu i dyskretnie obejrzał się za siebie. Zobaczył jak ktoś a raczej coś za nim idzie. Bo przecież android to nie „ktoś” tylko „coś”. Tutaj androidy były lepiej oznakowane niż drogi w Polsce, zwłaszcza te na wschodniej granicy. Ruszył przed siebie, nieznacznie przyspieszając, lewa słuchawka wypadał mu z ucha. Słyszał na sobą przyspieszone kroki.
    Jeszcze bardziej przyspieszył, wciąż to samo.
    Po kilkunastu metrach wypadła mu i druga słuchawka. Teraz słyszał doskonale, że ktoś za nim podąża. Żeby się upewnić jeszcze raz się odwrócił, nieznacznie, tak żeby zobaczyć tylko „kątem oka” kto go goni. To ten android.
    Popow przyspieszył. Jeszcze nie był to sprint, nie był to też trucht, coś pomiędzy. Stopniowo przyspieszał, niczym biegacz długodystansowy na ostatnich metrach. W biegu poprawił słuchawki, żeby mu nie przeszkadzały i go nie dekoncentrowały, po prostu kable przełożył przez szyję i schował pod koszulkę. Kiedy osiągnął wysokość wyjazdu z ulicy, skręcił w lewo. Rozejrzał się na boki, gdzie mógłby skręcić, przy okazji musiał też zapamiętać co było w okolicy. Po jego lewej był park, po prawej ulica. Ulica monitorowana, jak wszystko zresztą. Zobaczył jakiś wysoki budynek, nie miał jednak czasu, żeby się przyjrzeć.
    Biegł i z rzadka wymijał przechodniów, których było o dziwo niewielu. Wbiegł do parku. Nie oglądał się za siebie, bo i tak nie zobaczyłby, czy ten android za nim biegnie, no i straciłby kilka cennych sekund, gdyby faktycznie go gonił. Wiedział doskonale, że ucieczka przed androidem mogła udać się tylko wtedy jeśli skupi się i pokaże na co stać oficera rosyjskiego wywiadu. Nie zamierzał tak łatwo dać się złapać.
    Żwir chrzęścił pod butami biegnącego Rosjanina. Zresztą nie tylko pod jego nogami. Czuł że ma ogon, nawet już nie musiał tego sprawdzać, nie musiał się upewniać. Musiał tylko biec przed siebie, uważać na różne dziwne rzeczy i lawirować tak żeby zgubić androida.
    Władimir przeskoczył nad dziecięcym rowerkiem, który leżał w poprzek ścieżki, jak dobrze, że dzieciak był dosłownie metr na prawo od rowerka i przyglądało się temu wszystkiemu z zainteresowaniem i niejakim zdziwieniem, zresztą jak większość ludzi i androidów, które towarzyszyły ludziom.
    Rosjanin biegł wprost na drewnianą ławkę, która stała poł metra przed żywopłotem wysokim na coś około metr, może i mniej. Plan był prosty, wbiega na siedzenie ławki, następnie odbija się od oparcia i przeskakuje nad żywopłotem, ląduje na trawie po drugiej stronie, robi przewrót w przód i biegnie dalej. Tutaj nie mogło być miejsca na błędy. O dziwo wszystko poszło gładko, wskoczył, przeskoczył i wylądował. Ruszył dalej.
    Przeskoczył przez kolejny żywopłot, przeciął wyłożoną żwirem ścieżkę i wbiegł z powrotem na trawę. Pewnie dalej by biegł, gdyby nie to że potknął się o własne nogi i przewrócił się na trawę, groteskowo się przewracając niczym Neymar na mundialu w Rosji. Przeturlał się dwa razy i już chciał wstawać i kontynuować ucieczkę, kiedy ktoś go przygniótł do ziemi.
    Jęknął cicho, ciężko mu było złapać oddech, leżał na brzuchu, na plecach ktoś mu ciążył. Szarpnął się, ale przypominało to bardziej konwulsyjne drgania wyciągniętego z wanny karpia, niż szarpnięcie się które miało zapewnić wolność.
    — Złaź ze mnie! – krzyknął po angielsku. Ze zdumieniem zdziwił że miał zachrypnięty głos, zupełnie jakby to nie on mówił, jakby to nie on krzyczał.
    Oddychał ciężko, czuł jak krople potu spływają mu po twarzy.
    — Głuchy jesteś?! Złaź ze mnie! – krzyknął raz jeszcze, tym razem chyba nieco bardziej rozpaczliwie. W tak krótkim odstępie czasu, niewiele osób byłoby w stanie zareagować na jego wcześniejszą komendę.

    Władimir uciekinier

    OdpowiedzUsuń
  22. [Bardzo dziękuję za ciepłe przyjęcie :> Pomaganie w śledztwach to chyba jego nowe niekonwencjonalne hobby więc na pewno pomógłby Connorowi ze wszystkich sił, gdyby w jego klubie doszło do tajemniczego morderstwa.]

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  23. [Hej, hej! Cieplutko dziękuję za przyjęcie na blogu <3 Conor, to taka pocieszna postać, że ciężko nie pokochać go na starcie. Zwłaszcza jak poznaje się go kiedy współpracuje z Hankiem #dreamteam I cieszę się, że nie było problemu z ogarnięciem mnie c:
    I bardzo chętnie przygarnę wątek! Tak sobie myślę, że największe szansę mają na spotkanie w siedzibie CyberLife. Być może Conor potrzebowałby jakiejś konsultacji z pracownikami? Albo Holi przypadkiem weszłaby do niewłaściwego pomieszczenia, pewnie ma co prawda wgrany plan firmy do swojej główki, ale, że błądzić jest rzeczą ludzką... To albo jakieś przesłuchanie w sprawie defekta, przy którym Gardner byłaby świadkiem?]

    Holiday

    OdpowiedzUsuń
  24. Wyglądało na to, że sprawy związane z androidami miały się coraz gorzej.
    Jane próbowała to jakoś rozszyfrować. Przecież gdzieś musiał istnieć jakiś klucz, jakiś schemat. Do tego została stworzona – aby dostrzegać to, po co ludzkie zmysły nie mogły sięgnąć. Tymczasem widziała kolejne kartoteki, ścigała, łapała i przesłuchiwała kolejne defekty, ale wciąż nie mogła odnaleźć czegoś, co podpowiedziałoby jej, dlaczego tak się dzieje.
    Pierwsze sprawy były błahe. Mogłaby powiedzieć, że w porównaniu z aktualnymi, nawet głupie. Staruszki gubiące swoje pokojówki, awarie systemów, zwarcia. Teraz jednak działo się coś zupełnie innego. Androidy sięgały po agresję, po broń, chciały bronić swoich wyimaginowanych racji, do których zmyślenia nawet nie miały prawa. Dlaczego tak się stało – kto był pierwszy, w jaki sposób się to rozprzestrzenia i w jakim tempie? Pomimo schwytanych defektów, wciąż nie wiedziała.
    Schemat praktycznie wciąż się powtarzał. Android doprowadzony został do reakcji awaryjnej, stresowej, nadpisał w kodzie komendę o obronie siebie przed agresją lub okrucieństwem ze strony człowieka. Zgłaszający sprawę, ofiary, nie wiedziała, jak ich powinna nazwać – ale zawsze bronili się, że zostali sprowokowani i to oni tak naprawdę są ofiarami zbrodni dokonanej przez androida. Nie mogła jednoznacznie stwierdzić, czy tak jest – kiedyś testowano na niej wykrywacz kłamstwa, ale przeciążył system i naukowcy byli zmuszeni go usunąć, jeśli liczyli na sprawne funkcjonowanie androida śledczego. Coś – co nie powinno znajdować się w jej programie – podpowiadało jej jednak, że ludzie kłamali, a androidy faktycznie broniły tylko własnego nieprzerwanego funkcjonowania.
    Pytanie tylko, czy powinny? Jane już dwukrotnie w ciągu dwóch lat poświęciła swój model dla misji.
    Po tym, jak kolejny defekt został odstawiony do DPD, Alister został wezwany do kapitana. Swoimi nie musisz, zajmij się czymś po pytaniu, czy powinna pójść z nim, dał jej jasno do zrozumienia, że nie jest mu tam potrzebna, więc prawdopodobnie nie była to rozmowa stresująca i szalenie ważna dla ich kariery a jej istnienia. Taką przynajmniej miała nadzieję. Nadzieja trochę zmalała po tym, jak minęła kolejna minuta, a Alister wciąż nie wychodził ze spotkania. Jane zdążyła dwa razy przejrzeć akta zakończonej sprawy dotyczące androida znajdującego się w areszcie i nie miała pojęcia, co powinna ze sobą zrobić. W końcu uznała, że dobrym wyjściem będzie próba porozmawiania z defektem. Być może androidowi będzie w stanie powiedzieć coś więcej. Wstała od biurka Alistera i zasunęła za sobą krzesło, kiedy przed nią pojawił się kolejny android.
    Spojrzała na niego uważnie, a dioda po boku jej głowy zamigała złotą barwą.
    PROTOTYP SERII RK – MODEL RK800
    Zarejestrowany jako „Connor”
    Android pracujący dla policji Detroit, przypisany do spraw por. Andersona związanych z defektami.
    Connor. Prototyp, dla którego istnienia została stworzona i dla którego testowano na niej wszystkie programy. Android, którego skuteczne działanie może spowodować w przyszłości wyłącznie jej, kiedy CyberLife zdecyduje, że RK800 sprawuje się o wiele lepiej, niż model RK700.
    Dioda na nowo zmieniła kolor na niebieski, kiedy program podpowiedział jej, że taka jest kolej rzeczy, a liczy się powodzenie misji, nie funkcjonowanie jednego androida.
    — Mam na imię Jane – odpowiedziała, chociaż nie miała wątpliwości, że Connor zeskanował ją tak, jak ona przed chwilą uczyniła to z nim. – Prototyp pracujący dla policji w Detroit.
    Nie powiedziała nic więcej, bo i nie wiedziała, z jaką sprawą przychodzi do niej Connor.

    Jane

    OdpowiedzUsuń
  25. [Nie dość, że stalking to jeszcze taka ilość komplementów, że aż nie wiem co powiedzieć. :D Teraz to chyba czuję presję i będę się bał, że Daneela zepsuję. :) Za to w rewanżu powiem, że stalkuję KP Jandera i już się nie mogę doczekać. Poza tym Twój Connor jest genialny i musimy go trochę wkręcić do naszego wątku. ;)
    Dobra nie wiem co powiedzieć xD]

    Daneel

    OdpowiedzUsuń
  26. [Jak dla mnie świetny sposób na rozpoczęcie jakiegoś emocjonującego śledztwa więc za chwilkę odezwę się na maila po szczegóły :>]

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  27. [Dziękuję za przemiłe słowa, ja też kocham Connora, więc jeśli miałby chęć mnie przesłuchać to.. jestem do usług. ;)]

    Johnny

    OdpowiedzUsuń
  28. [http://images4.fanpop.com/image/photos/18600000/TWO-PINK-HEARTS-love-18619929-300-235.gif >>> twój balon :D

    A co do wątku to jestem jak najbardziej na tak :D Tym bardziej, że do tej pory Aidan spotykał raczej pozytywnie do niego nastawione androidy i żaden nigdy nie chciał go schwytać czy coś, więc to może byc dla niego nowość i szok taki trochę xD]

    OdpowiedzUsuń
  29. [Dziękuję za te wszystkie słodkie słówka <3 Nie mam Cię dość nigdy, pytanie, czy Ty nie masz dość mnie :D Przyszło mi na myśl, że misja z Connorem mogłaby wyjść dość zabawnie, więc co, bierzemy? :D]

    MEGa glina z DPD

    OdpowiedzUsuń
  30. Dziękujemy za przywitanie i życzymy również wielu wspaniałych wątków oraz tego, aby blog się nadal rozwijał :)
    Co do napisania jakiegoś wątku, to jestem zdania, że dobry wątek nie jest zły, więc jeżeli masz na jakiś większy pomysł(bo ja ostatnio choruję na ich większy brak ;-;), to pisz śmiało :D

    Elise

    OdpowiedzUsuń