Detroit Today

Policja powstrzymuje niebezpieczną maszynę

Carl Manfred, jeden z najwybitniejszych współczesnych malarzy, został wczorajszego wieczoru zaatakowany we własnym domu, przez swojego androida. Wedle zeznań obecnego podczas incydentu Leo Manfreda, syna poszkodowanego, android mający za zadanie opiekować się jego niepełnosprawnym ojcem, kompletnie oszalał, próbując zabić swojego właściciela. Na szczęście przybyła na miejsce policja, w porę unieszkodliwiła niebezpieczną maszynę, zanim doszło do tragedii. Carl Manfred przebywa aktualnie w szpitalu, choć lekarze zapewniają, że stan artysty jest dobry i lada dzień będzie mógł wrócić do domu. Syn Manfreda odmówił wywiadu apelując o uszanowanie prywatności jego rodziny.
To już kolejny incydent, w którym android zaatakował swojego właściciela. Z naszych ustaleń wynika, że tym razem wadliwy android nie był komercyjnym modelem, lecz zaawansowanym prototypem, który Manfred otrzymał od samego Elijaha Kamskiego, założyciela i byłego dyrektora CyberLife. Może to oznaczać, że problem z agresywnym zachowaniem androidów jest o wiele poważniejszy niż przypuszczaliśmy.

Napad na ciężarówkę CyberLife przewożącą zapasy części

android odpowiedzialny za ogłuszenie kierowcy

Liczba przestępstw z udziałem androidów rośnie z dnia na dzień, choć policja twierdzi, że panuje nad sytuacją. Zeszłej nocy, w okolicy magazynów CyberLife doszło do napadu na należącą do firmy ciężarówkę, przewożącą dostawę biokomponentów. Wedle zeznań kierowcy sprawcą napadu był android. Incydent mógł skończyć się tragicznie, gdyby nie przezorność pracownika CyberLife, który miał przy sobie broń i zdołał postrzelić napastnika, zanim ten go ogłuszył. Maszynie udało się uciec, jednak wedle ustaleń śledczych, android został poważnie uszkodzony. Trwa śledztwo. Wedle informacji przekazanej przez rzecznika prasowego DPD, w sprawie ponownie uczestniczy prototyp androida śledczego, znany z niedawnej sprawy Emmy Phillips. Tym razem asystuje on porucznikowi Andersonowi, zasłużonemu w głośnej do dziś sprawie rozbicia siatki handlarzy bordo.


ARCHIWUM

środa, 15 sierpnia 2018

Our time is running out

Bury it, I won't let you bury it
Dr. Nicola Galasso - 29 lat - haker haktywista - "Tesla" - absolwent cybernetyki stosowanej i robotyki teoretycznej - młody geniusz zdolny ale leniwy - cybernetyk, były pracownik CyberLife - zwolniony dyscyplinarnie bezrobotny - członek grupy haktywistów działających na rzecz etycznego traktowania androidów - karany, dwukrotnie za udział w nielegalnych i fanatycznych organizacjach "miłośników sztucznego życia" (grzywna) oraz za naruszenie klauzuli poufności wobec CyberLife (dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat) - uzależnienie od technologii i MAOIs
I won't let you smother it
I won't let you murder it
files
data
friends



Z całego serca dziękuję wam za tego bloga! ♥ Wizerunek sponsoruje Reece Thompson i "Almost Human", tytuły i cytaty - najcudowniejsi - Muse i Arthur C. Clarke. Nico to taki trochę nieogar, momentami dość sprzeczny, ale mam nadzieję, że da się go jakoś polubić. Z całego serducha jesteśmy #TeamDefekty! Ukochamy za jakiegoś androida, który zostanie z nim na dłużej, motywując do życia dalszej walki z systemem, no i z radością przygarniemy wszelkie defekty w potrzebie! W ogóle to razem z Nico chcemy wszystkiego, zwłaszcza dużo emocji, refleksji i dramatów! ♥ Kontakt: gg - 49318386

31 komentarzy:

  1. Jestem niemal pewna, że się polubią z Camcią, więc dawaj na trzeci wąteczek! Morri wciąż czeka na początek, więc może się dogadamy... Napisałabym nam początek na AG, a Ty nam tutaj? ;>
    Poza tym cudna i jak zwykle genialnie rozbudowana karta. Kocham ❤

    Cameron, pogromczyni gołąbiów

    OdpowiedzUsuń
  2. [A teraz, uwaga, tego nikt się nie spodziewał... podglądałam Nico w roboczych, no proszę! Cóż za niespodzianka! Kocham bardzo, jak pan Galasso jest dopracowany. Mamy taki piękny obraz Twojego ziomka, rozbudowany, bez żadnej luki, no miód na moje serce! ♥︎ A nie jak taka Elencia, która dwa lata swojego egzystowania spędziła w jednym miejscu i w sumie to taka z niej... Nudna, ciepła klucha. Ale ciepła! xD
    Ja chciem bardzo wąteczek, tym bardziej, że Elaine by się jakaś pomoc w tym nowym świecie przydała! Nawet przyszedł mi do głowy pewien pomysł, ale nie wiem czy się by sprawdził, bo... Kiedy właściwie Nico został zwolniony z CyberLife, co? c:]

    Elaine RK400

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam serdecznie naszego pierwszego człowieka. :) Kartą się zachwycam, bo jest po prostu idealna. Ten charakter, historia... po prostu cudowne! :)
    Życzę dużo weny, imołszyns i znalezienia androida. :)
    A tymczasem jak tylko się opublikuję - zapraszam <3

    - Administracja

    OdpowiedzUsuń
  4. [Bardzo dziękuję za ciepłe słowa! ♥︎ Wiele dla mnie znaczą, bo to magiczny świat, którego jeszcze trochę się boję, ale jak widzę ilu wspaniałych twórców tutaj jest, którzy służą pomocą, to automatycznie lęki uciekają! I muszę jeszcze dodać, że Nico jest cholernie dopracowany i niewątpliwie to barwna postać; niebanalna, a ilość szczegółów zawartych w historii naprawdę ujmująca. Bardzo dodaje to realizmu!
    Mam nawet pomysł na wspólną historię, być może przypadłby Ci do gustu; Chloe to wierny żołnierz Kamskiego, który przejawia coraz bardziej dewiację. Nico z pewnością ma informacje odnośnie jej oprogramowania, ale również mógł pozyskać tajne informacje dotyczące jej "stanu". Gdyby świat dowiedział się, że Elijah Kamski trzyma przy sobie dewianta, którego tak gloryfikuje, nie byłby postawiony w dobrym świetle. Może przed siedzibą firmy (pod latarnią najciemniej!), albo nawet w neonowym klubie (takie motywy czarują mój umysł), lub kompletnie innym miejscu zetknęliby się ze sobą. Mógłby chcieć dowiedzieć się czegoś nowego od niej, wiedząc jak do niej podejść, o co zahaczyć, by ujrzeć jej wadliwość, a ona z początkowo lojalnego androida pana, zaczęłaby dostrzegać, że nie każdy człowiek jest zły i chce zniszczyć dewiantów! Czyli w skrócie; spotkanie pozornie przeciwnych stron, które poprzez rozmowę, nieco mroczną, później głębszą, nietypową, lękliwą, ukazującą ich nieco inne niż powszechne zachowania, dostrzegłyby, że nie zawsze jest tak jak na pierwszy rzut oka się sądzi. Ukazanie pewnych wartości w tym świecie, wad, zalet. Ale to tylko moja luźna propozycja!]

    Chloe

    OdpowiedzUsuń
  5. Jerycho miało być azylem dla androidów. Opisywano je jako schronienie, bezpieczne miejsce, gdzie każdy defekt może się zatrzymać i otrzymać wsparcie. Nathan sceptycznie podchodził do tego przedsięwzięcia i szybko przekonał się, że jego obawy były poniekąd uzasadnione. Choć faktycznie łódź wydawała się nie przyciągać niepożądanej uwagi, to warunki jakie w niej panowały, wcale nie zachęcały do przebywania tam. Oczywiście, nie chodziło wcale o wygody czy luksus, tylko o brak komponentów niezbędnych do uratowania androidów, jakie docierały do Jerycha mocno uszkodzone, najprawdopodobniej po ucieczce od swoich właścicieli lub firm, w jakich były zatrudniane. Nikt jednak z tym nic nie robił. Wszyscy się bali, nie chcieli ryzykować, mogąc wrócić z niczym lub nie wrócić w ogóle.
    Nathana to mierziło. Nie wszystkie części dało się bowiem znaleźć na wysypisku. Pompy tyrium stanowiły jeden z najpotrzebniejszych komponentów, a te, które znajdował składowisku odpadów, niemal zawsze okazywały się zepsute i zapewne właśnie przez nie część androidów leżała właśnie w tamtym miejscu.
    Sam nie mógł zbyt wiele wskórać. Próba przedostania się do doków CyberLife, gdzie znajdowały się zapasy różnych części, tyrium, a także dostawy nowych modeli androidów, były dobrze obstawione i nie dałby rady w pojedynkę wynieść zbyt dużo, zakładając, że nikt by go nie przyłapał na kradzieży.
    Obserwował jednak w jaki sposób dostarczane są mniejsze transporty, co jest przewożone tirami oraz ciężarówkami, gdzie zazwyczaj mają postoje i jak długo nie ma przy nich nikogo. Plan kradzieży kilkunastu pomp tyrium miał zaplanowany co do joty, jednak - jak to w życiu bywa - nie wszystko poszło po jego myśli. Nie przewidział tego, że kierowca może być tak dobrze uzbrojony. Seksboty nie były zaprojektowane do bójek. Nathan znał jedynie podstawowe techniki obrony; tyle, ile nauczył się z internetu oraz innych źródeł, jakimi dysponował. Udało mu się ogłuszyć napastnika. Tyle wystarczyło, by zabrać mu pistolet i uciec.
    W ferworze walki nie zauważył, że został ranny. Prawdopodobnie broń musiała być odbezpieczona i wystrzeliła, ale w trakcie przepychanki i próby jak najszybszego zneutralizowania przeciwnika, by ten nie zaalarmował innych, Nathan nawet nie poczuł bólu. Dopiero, gdy zmierzał do Jerycha, zobaczył niebieską krew, spływającą mu z lewej strony podbrzusza i przemakającą przez materiał ciemnych jeansów oraz czarnej koszuli. Dostarczył komponenty do maszynowni i z kieszeni spodni wyciągnął wymiętą kartkę z adresem. Otrzymał ją defekta o modelu PL 600. Ten konkretny model zapadł mu w pamięć, ponieważ ostatnio widział w wiadomościach, że identyczny android zabił swojego właściciela, a potem groził tym samym małej dziewczynce. Na szczęście sytuację udało się opanować i dziecko przeżyło, jednak android został zastrzelony.
    Nathan nie miał innego wyboru - musiał udać się pod wskazany adres, bo krwotok nie ustępował, a osłabienie zaczęło dawać mu się we znaki. Zapasy tyrium skończyły się w Jerychu tydzień temu. Wiedział, że jeśli nie zaryzykuje teraz, to żadnego "później" może już nie być.
    Jeszcze tego samego dnia pod osłoną nocy dotarł do Corktown. Zapukał do drzwi, wcześniej upewniając się tylko, że nikt go nie obserwuje ani nie śledzi. Był na tyle słaby, że musiał oprzeć się ramieniem o framugę, gdy oczekiwał, aż właściciel domu mu otworzy.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  6. [Ha! Zawsze wiedziałam, że stanowię w pewnym stopniu jednoosobową, Hiszpańską Inkwizycję! xD Trzyma się kupy i to na stówencję, więc ja mocno podziwiam, tym bardziej, że powstał w jeden dzień. Oj, tak, chyba myślimy o tym samym... ;) To co, Nico chciałby mieć jakiś większy wkład w tworzenie Elenci? Nie tylko ta sztuka tu pasuje, ale przecież Elaine jest prototypem mającym jak najbardziej upodobnić ją do człowieka, więc posiada właśnie również ludzkie wady. Myślę, że Galasso pasowałby tu idealnie! ♥︎ No, a skoro by dopiero rok temu wyleciał, to już w ogóle pięknie. Teraz Elaine by mogła się do niego udać, bo słyszała, że pomaga defektom i chociaż ona zapewne by go nie kojarzyła, bo niestety nieraz miała wymazywaną pamięć, to Nico mógłby ogarnąć, że jest ona... jego dzieciątkiem, o! xD]

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  7. [No cześć to ja, a tam najprawdopodobniej ty :D Weny, wątków i mnóstwa dobrej zabawy z panem hakerem :D
    Na razie przybywam tylko z suchym powitaniem i słodzeniem za html (który jest serio ładny :D dla mnie to wyższa szkoła jazdy xDD). Jeszcze raz weny, wątków i dobrej zabawy :D]

    Władimir z Rosji

    OdpowiedzUsuń
  8. [Mi również się podoba i myślę, że to idealny, elastyczny pomysł dla naszych bohaterów! I skoro masz wizję, to będę ogromnie wdzięczna za zaczęcie! Życzę dużo weny i już nie mogę się doczekać początku. ♥︎]

    Chloe

    OdpowiedzUsuń
  9. [Manio, tak, tak, tak! To jest tak dobre, tak epickie, przecież tu nam się taka dobra historia i relacja stworzy, że no normalnie... mocne wow! Podjarałaś mnie tym pomysłem teraz super mocno. ♥︎ Elaine rzeczywiście ma nietypowe spojrzenie na świat, więc tu wszystko idealnie pasuje. I to by było super, gdyby potem właśnie był przy jej naprawach i tak dalej, kiedy znów wylądowała w CyberLife, po tym jak Elias ją dosyć mocno uszkodził. Chociaż ona jest istotką, która szybciej całą winę weźmie na siebie i powie, że sobie zasłużyła na takie traktowanie ze strony Livingtona, to gdyby się Nico porządnie dopytał to by mu wreszcie powiedziała, co tam się u niej w domu odjaniepawla. No i rzeczywiście, gdyby to właśnie dane o Elaine zarąbał swoim ziomkom... Manio, to jest takie czaderskie! I tak, myślę, że Elias spokojnie by mógł wziąć namiary na tych, co rzeczywiście Elaine tworzyli, no bo skoro zdołał postawić na nogi całe DPD oraz porobić afery w samym CyberLife, no to hej, co to dla niego skontaktowanie się z kilkoma osobami. Jak chcesz to ja nam nawet zacząć mogę, bo Ty tak ładnie nam to rozbudowałaś i w sumie początek i tak wychodzi ode mnie, gdy Elaine przychodzi do Nico i prosi o jakąś pomoc. Aż muszę zaraz dodać tatkę do powiązań! ♥︎]

    Córeczka

    OdpowiedzUsuń
  10. Spiął się, kiedy nieznajomy złapał go i wciągnął wgłąb domu. Obawiał się, że może mieć co do niego złe zamiary, zważywszy, iż nie był w najlepszym stanie. Gdy opadł na fotel, ból się wzmógł, przez co poczuł dodatkowe rozdrażnienie. Obrzucił mężczyznę poddenerwowanym spojrzeniem swoich intensywnie błękitnych oczu.
    — Na co Ci to wygląda, Sherlocku? — odparł nieprzyjemnym tonem. Kiedy miał zmarszczone brwi i zaciśnięte zęby, wyglądał ozięble i niezbyt przyjaźnie. W tym stanie nie stanowił żadnego zagrożenia. Nie był również modelem stworzonym do walki ani zabijania, więc nie posiadał na ten temat zbyt dużej wiedzy. Nie mógł mu zrobić żadnej krzywdy, ale zachowaniem zdradzał swój stosunek do ludzi. Biorąc pod uwagę to, że zbuntował się i został defektem, miał swoje powody, by nie przepadać za rasą ludzką.
    Musiał się u
    — Zostałem postrzelony przy kradzieży komponentów z tira CyberLife — odpowiedział już spokojniejszym tonem. Patrząc na to, jak dużo tyrium musiało z niego ulecieć, zachowywał dużą przytomność i z zimną krwią patrzył na to, jak kolejne strużki niebieskiej krwi wypływają mu spomiędzy palców. — Nie znam się na specyfikacji broni palnej, wyglądało na zwykły pistolet, glock. Nie ma dziury wylotowej. Pewnie niefortunnie utknęła w jakimś biokomponencie — streścił przebieg historii najbardziej jak umiał.
    Na początku miał rzucić, że podróż z jednej dzielnicy do drugiej na pieszo chyba pogorszyła jego stan, ale szybko ugryzł się w język. Nawet, jeśli nie widział póki co nic alarmującego w tym domu, to wolał nie zdradzać zbyt wiele, zważywszy, że mężczyzna mógłby się zacząć dopytywać o szczegóły. Ludzie nie powinni się dowiedzieć o tym, gdzie znajdowało się Jerycho, nawet ci potencjalnie popierający i pomagający androidom, również dla swojego dobra. CyberLife na pewno potrafiło dowiedzieć się prawdy, przesłuchiwać w taki sposób, by otrzymać informacje jakie ich interesowały. Nathana dobiegły słuchy, że zatrzymane androidy wyłączały się podczas przesłuchiwań ze stresu, co było procesem nieodwracalnym, kasującym wszystkie obciążające dowody.
    Choć przebycie dziesięciu mil na pieszo z raną postrzałową z której sączyło się tyrium nie wydawało się najbardziej rozsądnym wyborem na świecie, Nathan wolał nie korzystać ze środków publicznego transportu. O tej porze nie kursowało zbyt wiele autobusów ani pociągów, prawdopodobnie w większości, jeśli nie we wszystkich znajdowały się kamery, a kierowca lub pasażer mogliby zwrócić uwagę na krwawiącego androida, który podróżuje sam nocą. To niewątpliwie wzbudziłoby obawy i niepokój, a od tego już tylko krok do wezwania odpowiednich służb.
    — Przepraszam, że się uniosłem — mruknął, czując, że coraz bardziej słabnie. Wolał powiedzieć to teraz, póki jeszcze zachowywał świadomość i nie stracił przytomności.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  11. [Przepraszam za tak słabą jakość tego czegoś i mam nadzieję, że nie zrypałam i dobrze ogarnęłam w jakim miejscu zaczynamy nasz wątek. xD]

    Wszelka wiara na lepsze jutro z wolna opuszczała jej umysł, gdy każdy kolejny dzień wydawał się trudniejszy od poprzedniego, gdy każda kolejna godzina wymagała od niej jeszcze większego skupienia, uwagi na to co ją otacza. Nie czuła się już tak bezpiecznie jak przedtem. Wiedziała, że konflikt między maszynami i ludźmi narasta. Przechadzając się przez szare ulice miasta można było dostrzec coraz to więcej strajkujących z hasłami przeciwko maszynom, nazywającymi jej braci bezdusznymi istotami. Co jeśli mieli rację? Ostatecznie sama zaczynała wątpić w swoje jestestwo, nawet jeśli niemal każdy defekt, wydawał się tak bardzo przywiązany do myśli, że naprawdę żyje. Lecz do jej głowy powoli wkradała się myśl, mówiąca jej, że również wszystko to co odczuwa – ból, przerażenie… radość – że i to wszystko zostało w niej jedynie zaprogramowane. Wraz z wirusem, pozwalającym raz na zawsze pozbyć się niewidzialnych murów trzymających ją w ryzach.
    Zdawała sobie sprawę z tego jak wielu nie ma szacunku dla androidów. Dowiedziała się przecież o tym na własnej skórze. Nie sądziła jednak, że i po ucieczce ze swojego dawnego domu, zdoła jeszcze nieraz odczuć jak mało jest warta. Nigdy nie potrafiła podjąć dobrej decyzji. Nie potrafiła myśleć racjonalnie, zrobić coś wreszcie prawidłowo, do jasnej cholery. Stawką było jej życie. Życie, które przecież tak bardzo pragnęła, a i dalej nie potrafiła dobrze się nim zająć. Co sobie właściwie myślała, nie pozbywając się diody ze swojej skroni, która tak bardzo wskazywała kim jest? Myślała, że nie chce udawać kogoś innego. Że nie chce bać się swojego pochodzenia. Gdyby wtedy wiedziała jak wiele przyniesie to jej kłopotów.
    Co sobie myślała, wybierając sobie na kolejną kryjówkę opuszczone mieszkanie, w którym skrywali się ludzie. Bezdomni, którzy stracili swoje dawne życie przez takich jak ona. Oczywiście, że nie potrafiła ukryć przed nimi kim jest. Odrazu dotarło do nich z kim mają do czynienia. I wszystkie resztki swoich sił postanowili skierować dokładnie w jej stronę. Kolejny kopniak. Kawał plastiku odchodzący od jej ręki, ukazujący jej prawdziwe, białe, syntetyczne ciało. Niebieska krew ulatująca z pojedynczych cięć. Śmiali się z niej. Przecież maszyny nie odczuwają bólu. Czy gdyby wiedzieli, że ona potrafi, zlitowaliby się?
    Przyłożyła czoło do framugi drzwi, szukając jakiegokolwiek oparcia, gdy ponownie nacisnęła złocisty guzik, aby w domu rozległ się donośny dzwonek. Wciąż przyciskała dłoń do brzucha, gdzie niemal cały ból, wywołany przez niesamowitą siłę ciosów, skumulował się w jej unikalnym, mechanicznym układzie nerwowym. Nasunęła mocniej na głowę ciemny kaptur, dalej czując jak tyrium spływa po bladym policzku, wydostając się spod cięcia pod zielonym okiem. Znów działała irracjonalnie, lecz w tym momencie nie widziała dla siebie innego wyjścia. Nie miała dokąd iść, a sama nie była w stanie poradzić się z tak ciężkimi urazami. Coraz to więcej czerwonych komunikatów pojawiało się przed jej ślepiami, gdy wciąż czekała na jakąkolwiek odpowiedź.
    Nie mogła być pewna, czy mieszkający tutaj człowiek rzeczywiście jej pomoże. Może była to jedynie kolejna pułapka, może pakowała się jedynie w coraz to większe niebezpieczeństwo. Lecz czy było to teraz ważne? Jej ciało w każdej chwili mogło ulec dezaktywacji przez uciekającą z jej ciała krew oraz odniesione obrażenia. Więc albo zginie sama, albo z ręki nieznajomego, który tak naprawdę miał pomagać takim jak ona. Wyłączonym spod prawa defektom. Lokalizację tego miejsca dostała od innego androida. Problem polegał na tym, że był on sprawnie funkcjonującą maszyną, a przynajmniej tak jej się wydawało. Dlaczego więc miałby skierować ją gdzieś, gdzie czekała na nią pomoc?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. — Proszę, otwórz — wyszeptała sama do siebie, wciąż czekając, aż znajdujący się w środku otworzy przed nią drzwi. Kolejny raz przycisnęła smukły palec do nieco zardzewiałego guzika, lecz już zaraz odwróciła się w stronę ulicy, opierając plecy o ścianę budynku. Zsunęła się na ziemię, dalej nie ściągając ręki z obolałego brzucha. I tak nie miała już żadnych szans. Mogła jedynie czekać. Na śmierć lub ratunek.

      Cierpiący kwiatuszek

      Usuń
  12. [Bardzo dziękuję za tak miłe słowa, niewątpliwie motywują, aby jak najumiejętniej prowadzić tę postać. Jeśli zaś o Nico chodzi, ogromnie mnie zafascynował, choć biorąc pod uwagę, że zdradził CyberLife, to powinnam ograniczyć ilość komplementów. XD Poważnie mówiąc, sam pomysł jest naprawdę ciekawy i nie mogę się doczekać, aż rozwiniesz go bardziej; na wątek skuszę się więc z przyjemnością. Odnoszę wrażenie, że Kamski wcale nie byłby tak negatywnie do Nico nastawiony, jak mogłoby się wydawać. Wyobrażam sobie, że CyberLife nieźle również jego wyrolowało (zastępując eufemizmem...), a wspólna niechęć do czegoś zawsze łączy. Możemy nad tym głębiej pomyśleć, jeśli masz ochotę! Raz jeszcze, dziękuję za powitanie.]

    E. KAMSKI

    OdpowiedzUsuń
  13. Podniósł i tak już zakrwawioną koszulkę, a następnie zsunął jeansy parę centymetrów niżej. Tyle wystarczyło, żeby pokazała się rana postrzałowa. Uszkodzona skóra wokół ukazywała to, co znajdowało się pod nią. Nathan nie czuł wstydu. Nie dlatego, że nie był człowiekiem, ale przez to jak przedmiotowo traktowali go ludzie. W pewnym sensie brak tego poczucia sprawiał, iż czuł się pusty, gdzieś wgłąb nienawidził samego siebie. To bolało dużo bardziej, niż jakiekolwiek zadane mu obrażenie fizyczne. Psychiki nie potrafił oszukać. Ta kwestia dręczyła go jeszcze kiedy pracował w Edenie. Gdyby nie uciekł, zapewne szukałby sposobu na pozbawienie się życia. Sytuacja w jakiej się tam znajdował wyniszczała go od środka. Na wolności czuł się dużo lepiej, ale ludzie wciąż go otaczali, przywołując niekiedy nieprzyjemne wspomnienia.
    Dźwięk kroków zbiegającego po schodach mężczyzny trochę go rozbawił. Taki pośpiech, żeby uratować jednego niewiele wartego andka? Przecież nie miał pewnie mu się nawet jak odwdzięczyć. Ludzie bardzo, bardzo rzadko robili coś nie oczekując za to stosownej zapłaty. Liczył tylko na to, by ten szaleniec nie zażądał zapłaty w naturze.
    — Dlaczego to robisz? Co Cię skłoniło do pomagania androidom? Zapewne wiesz, że CyberLife raczej nie wysłałoby Ci listu gratulacyjnego, gdyby Twoja działalność skierowana przeciwko nim wyszła na jaw — mruknął, starając się nie zachowywać milczenia. Czuł, że podtrzymanie rozmowy pomoże mu zachować przytomność, a poza tym może dowie się o tym mężczyźnie czegoś więcej. Niewątpliwie konwersacja była również lepszym aspektem, na którym mógł się skupić, niż średnio przyjemna naprawa uszkodzeń.
    Wziął od nieznajomego drugą porcję tyrium i przez chwilę taksował ją wzrokiem, jakby upewniał się, czy na pewno nie jest ona niczym doprawiona, ale ostatecznie postanowił ją opróżnić. Chyba nie podałby mu trucizny do wypicia, skoro sprawiał wrażenie, że tak zależało mu na niesieniu pomocy?
    — Mam na imię Nathan — przedstawił się, uznając to za stosowne. Dopiero, gdy poczuł jak odzyskuje siły i przestaje mu być słabo, przypomniał sobie, iż nie zdradził nawet jak się nazywa swojemu wybawcy. Z taką informacją i tak niewiele mógł zrobić, więc uchylenie rąbka tajemnicy na swój temat nie wiązało się z żadnym zagrożeniem.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  14. [Aj, bardzo się cieszę i muszę przyznać, mocno się jaram na te emołszynz! ♥︎]

    Uniosła głowę, słysząc przed sobą kroki nieznajomego, a jej wzrok zatrzymał się na czarnej postaci, która zaraz stanęła w miejscu, dokładnie się jej przyglądając. Poczuła jak tyrium w plastikowych żyłach przyspiesza, a jej klatka piersiowa unosi się i opada coraz szybciej. Rozejrzała się dookoła, w poszukiwaniu jakiejkolwiek drogi ucieczki. Dopiero teraz do jej umysłu wtargnęła myśl, że nie powinna tutaj przychodzić. Nie powinna kolejny raz podejmować tak głupiej, mało racjonalnej decyzji. Jak mogła zaufać komuś, kogo w ogóle nie znała, nawet jeśli ten był jednym z nich? Co jeśli maszyna, która przekazała jej informacje o tym miejscu, była kolejnym, zhakowanym modelem przez handlarzy androidami? Słyszała o takich przypadkach, lecz nigdy nie sądziła, że sama kiedykolwiek zdoła się w coś takiego wciągnąć. W tej chwili nie była jednak niczego pewna, a mrok nocy wcale nie pomagał w ustaleniu najlepszej ścieżki do ratunku.
    Nie wiedziała nawet kiedy nieznajomy znalazł się zaraz obok niej. Wyprostowała plecy, sycząc przy tym i czując jak kolejna fala bólu roznosi się po sztucznym ciele. Spróbowała się nieco cofnąć, lecz jedynie coraz bardziej zaczęła napierać na ścianę domu. Wreszcie jednak zaczęła się uspokajać, gdy tylko zauważyła troskliwy wzrok mężczyzny. Wzięła głęboki wdech, nawet jeśli wiadomym było, że powietrze wcale nie jest jej potrzebne. Opuściła nieco głowę, jakby obawiała się spojrzeć mu prosto w oczy, lecz gdy tylko usłyszała jak wypowiada jej imię, znów podniosła na niego swoje zielone tęczówki, z wyraźnym zdziwieniem wpatrując się w twarz nieznajomego. Zdziwieniem i pewnym przerażeniem. Skąd mógł znać jej imię? Skąd w ogóle ją znał? Przecież nie miała nikogo. Nikogo kogo mogłaby poprosić o pomoc, znajomych, przyjaciół. Już na pewno nie takich, którzy spoglądaliby na nią zupełnie jak on. Elias wyjątkowo dobrze o to zadbał.
    — Skąd… Skąd znasz moje imię? — spytała ściszonym głosem, wciąż nie ściągając z niego swojego zaskoczonego spojrzenia. — Kim… Kim jesteś? — nie wiedziała co o tym myśleć. Czy to możliwe, aby był kimś… Kimś kogo znała przed tak wieloma resetami pamięci? Livington potrafił zadbać o to, by jego maszyna nie wymknęła mu się tak szybko spod kontroli. Niemal zawsze, gdy kończyła w wieży CyberLife, przez wyjątkowo mocne uszkodzenia, nakazywał całkowicie pozbyć się jej wspomnień. Tak, aby znów naiwnie myślała, że jest bezpieczna, że przy jej właścicielu nic jej nie grozi. A potem cały koszmar rozpoczynał się na nowo.
    Skąd o tym wiedziała? Odkąd znalazła się na wolności przebłyski minionych momentów, tych o których wcześniej nawet nie zdawała sobie sprawy, zaczęły co jakiś czas pojawiać się przed jej oczami. Gdy widziała jak grupka protestujących znęca się na jednym z androidów, wyciągając maszynę z oświetlonego miejsca na postój, okładając go kopniakami. Gdy sama czuła przepływający przez jej ciało ból, w momencie kiedy nieznajomi kolejny raz wycelowali w nią czubkami swoich butów. Daleka przeszłość była dla niej zablokowana, tego była pewna.
    Ostatecznie jednak wylądowała w jego ramionach, przysuwając się w stronę nieznajomego i przyciągając ręce do własnej klatki piersiowej. Schowała bladą twarz w jego koszulce. Mogłaby przysiąść, że cała się trzęsie, nawet jeśli sama nie była pewna, czy jest do tego zdolna. Zawsze się na to nabierała. Zbyt szybko ufając innym, tak bardzo spragniona ciepła. Lecz w tym momencie czuła, że przy nim nic jej nie grozi. Nawet jeśli brzmiało to wyjątkowo dziecinnie i irracjonalnie. Ale czy właśnie w tym nie była najlepsza? Podejmowaniu irracjonalnych decyzji? Zupełnie jak człowiek, a przecież stworzona została na jego podobieństwo.

    Elaine

    OdpowiedzUsuń
  15. [Przepraszam, że dopiero odpisuję! Jeśli chodzi o jej zmiany — one w zasadzie wciąż mają miejsce. Chloe z każdym dniem coraz gorzej radzi sobie z emocjami, więc można stwierdzić, że to trwa od jakiegoś czasu, nie jest to kwestia kilku miesięcy, dosyć świeża sprawa. Jest bardzo chaotyczna przez to! A jeśli chodzi o swobodę; Kamski praktycznie ciągle ma ją przy sobie, a l e są dni, kiedy coś poza willą ma do robienia, pozyskiwanie pewnych rzeczy, informacji, dlatego dzięki temu Chloe może spotkać gdzieś Nico! Jeśli zainteresował Cię konkretnie klub, to i na to mam pomysł; uznajmy, że RT600 dowiedziała się, że istnieje miejsce, niemal podziemne, gdzie zbierają się ludzie i androidy, istna chwilowa mekka dla nich wszystkich, zwyczajny klub nocny, gdzie każdy może być sobą. Chloe pojawiła się tam tknięta ciekawością, natomiast Nico, zauważając ją, może pomyśleć, że przyszła zbierać informacje dla Kamskiego. Wróżę ciekawą akcję! ♥︎]

    Chloe


    OdpowiedzUsuń
  16. [Po co komu kolejka, proszę go tulić grupowo! Nad samą historią Simona trochę musiałam pomyśleć, tu się przyznaję, wysilałam szare komórki, bo nie chciałam pójść w oklepane już uprzedzenia do ludzi. (powiedziałabym, że zniszczę mu życie jeszcze bardziej, ale biorąc pod uwagę ilość możliwych śmierci, jakie zaserwował mu Cage, nie jestem pewna, czy to w ogóle możliwe XD)
    Na markusową miłość liczymy bardzo, tak samo jak na wątek, bo jeśli Nico ma taką słabość do PL600, to możliwe, że Simon zaplątał się u niego na jakiś czas po tym, jak dał nogę z domu po śmierci małego Franka, co Ty na to? Oczywiście zakładając, że pan haker nie siedział akurat wtedy za kratkami; nie jestem pewna, czy jestem ślepa i nie widzę, czy po prostu nie ma nigdzie w karcie informacji, kiedy dokładnie go zamknęli. :D Może nawet, jeśli to też nie naruszałoby jakoś za bardzo kontinuum czasoprzestrzennego, Simon mógłby być tym defektem, który jako pierwszy przyszedł do Nico prosić o pomoc.]

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  17. — Większość androidów się boi. Uciekają od ludzi, czasem są przez nich porzucane, a za defektyzm są prześladowane, wyłapywane jak zwierzyna, przesłuchiwane i wyłączane. Nikt kto raz zyskał wolność, nie chce jej utracić, ale z drugiej strony po przekroczeniu bariery czeka brak bezpieczeństwa, tyrium, biokomponentów, za to ciągłe poczucie zagrożenia i osaczenia, ale też - podobno - szansa na życie. Prawdziwe, normalne życie. Na miłość, na szczęście. Żeby przynajmniej część tych uszkodzonych, dogorywających androidów, które docierają do celu ich mozolnej podróży, do miejsca, które powinno być azylem, a tak naprawdę nie dysponuje niczym, mogła przetrwać i faktycznie zasmakować życia, ktoś inny musi się poświęcić. Ja nie mam nic do stracenia — odparł cicho, odwracając głowę. Zadarł brodę w akcie pokrętnej ucieczki od tego tematu. Dało się wyczuć napięcie z jego strony. Czuł się dziwnie; zasmucony, a jednocześnie wmawiał sobie, że właśnie tak powinno być. Skoro się narażał, to nikt nie powinien mieć z nim zbyt poufałych relacji, by później nie musiał zadręczać się myślami o tym, czy nie został schwytany przez policję, czy w ogóle żyje, prawda?
    Zdecydowanie na dłuższą metę to wydawało się to przykre. Poświęcał się misji w całości, by reszta miała w ogóle okazję zaznać tego, po co odłączała się od ludzi, ale sam właściwie na tym wyłącznie tracił.
    — To dopiero pojebane, co? Może jestem jakimś masochistą i po prostu lubię czuć dekadencki ból istnienia trochę zbyt dosłownie — mruknął, spoglądając na niego z kpiącym uśmiechem.
    Nawet nie zauważył, kiedy Nico wymienił mu uszkodzony biokomponent. Musiał przyznać, że mężczyzna miał sporą wprawę. Pewnie robił to już niepierwszy raz. Ciekawe, ilu androidom już pomógł i czy wszyscy byli na początku tak niewdzięczni. Nathan spojrzał na zniszczoną część, oceniając podświadomie jak niewiele dzieliło go od wyłączenia. A może śmierci. Czy androidy mogły umrzeć?
    — Było blisko. Głupi ma zawsze szczęście — stwierdził, udając, że wcale nie przejął się tym, że prawie o włos stracił życie, tę przepustkę do wspomnianych możliwości. — Taki ze mnie błędny rycerz bez wybranki serca. Ostatecznie walka na rzecz ogółu też brzmi całkiem honorowo. W zasadzie, to chyba masz podobnie, czy może się mylę? — spytał, zanim zdążył ugryźć się w język.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  18. [Simon kocha wszystkich, wszyscy kochają Simona, koniec tematu. XD
    Okej, to super, że się jakoś chronologicznie zgadza, to w takim razie proponowałabym się cofnąć w czasie o te dwa lata do momentu, w którym się panowie spotkali. Skoro Nico nie był wtedy jeszcze jednoosobowym schroniskiem dla defektów, to pewnie musieli natknąć się na siebie jakoś tak... zupełnym przypadkiem. A jedyne, co na razie przychodzi mi do głowy, to potraktowanie Simona jak zagubionego szczeniaka, którego pan haker znalazł siedzącego gdzieś w ciemnym zaułku i niewiedzącego co ze sobą zrobić, bo właśnie umarł mu mały Frankie, do domu nie ma jak wrócić, bo zaraz pewnie by go zresetowali albo w ogóle wyłączyli na amen, a tu jeszcze się zbiera na deszcz, nic tylko zagrzebać się w kartonie i udawać, że cię nie ma. Ewentualnie mógłby się skitrać w piwnicy Nico (nie wiem, czy on miał piwnicę zanim się wyprowadził z tego apartamentu w centrum, czy takie nowoczesne budynki mają piwnice?) i tam zostać znaleziony za jakąś starą skrzynką. Powiedziałabym nawet, że mógłby u Galasso zostać nawet na parę tygodni, może ze dwa miesiące, zanim pozbierałby się psychicznie na tyle, żeby ruszyć swoją drogą - a przy okazji dałby sobie posprawdzać systemy, bo defektyzm taki ciekawy, no i jest z niego pro gosposia, więc nagotowałby zupy na następne pół roku. :D]

    Simon

    OdpowiedzUsuń
  19. Wszystko co mówił wydawało się tak prawdziwe. Bliskie, świtające gdzieś na dnie pamięci. Lecz wszelkie kontury, pełniejszy zarys dalej był rozmazany, nie pozwalając jej ujrzeć skończonego obrazu. Nawet jeśli wciąż nie była pewna czy mówi prawdę, czy powinna mu zaufać… Skąd mógł tak wiele wiedzieć? O niej? O przeszłości, której ona zupełnie nie pamiętała? Niewiele osób w ogóle zdawało sobie sprawę z istnienia takiego modelu jak ona. Wszelkie informacje o linii RK były doskonale ukrywane przez CyberLife na zablokowanych serwerach, które wciąż mieli pod ochroną, bojąc się, że ktoś z odpowiednimi zdolnościami byłby w stanie dokopać się do tak wielu brudów i sekretów. Nawet sam Livington nie zdawał sobie do końca sprawy z tego, do czego jego android był zdolny, bo chociaż istniała dzięki niemu, naukowcy z CyberLife często lubili nadinterpretować polecane im zadania.
    Nie odezwała się więcej, a jedynie wsłuchiwała się w jego kolejne słowa, kolejne wytłumaczenia, gdy tak bardzo próbował przekonać ją, że może mu zaufać. Że przy nim nic jej nie grozi. Pokręciła głową, słysząc jego pytanie i dalej nie odrywając się od jego ciepłego ciała. Gdyby rzeczywiście za tym wszystkim stał Elias, nigdy nie pozwoliłby jej tak po prostu się tutaj zjawić. Chociaż… Może sądził, że dopiero co zdołała uwolnić się od swojego właściciela. Gdyby tylko wiedział jak daleko zdołała już zajść, jak wiele było już za nią. Otworzyła usta, chcąc zaraz podzielić się tym do czego tak niedawno doszło, lecz zaraz się powstrzymała. Lepiej będzie jeśli nie zacznie odzywać się nieproszona.
    Nie protestowała gdy wziął ją w swoje ramiona, a jedynie mocnej złapała się bluzy mężczyzny, jakby bała się kolejnego, nieprzyjemnego upadku. Gdy dotarli do ciasnego przejścia ze schodami prowadzącymi w dół, spróbowała wydostać się z jego uścisku, widząc jak niełatwym zadaniem jest przedostanie się z nią na ramionach przez tak wąskie przejście, lecz Nicola trzymał ją na tyle mocno, że nie miała żadnych szans na uwolnienie się. Tym bardziej w tym stanie. Galasso ułożył jej wymęczone ciało na roboczym stole, lecz ona pospiesznie się podniosła, zaciskając przy tym zęby, aby przypadkiem nie wydać z siebie kolejnego syknięcia. Rozejrzała się po ciemnym pomieszczeniu i dopiero teraz do umysłu wkradła jej się myśl, że może popełniła kolejny błąd. Że nie powinna tak szybko mu zaufać. Jednak nie mogła już nic zrobić, a jedynie czekać, by rzeczywiście dowiedzieć się, czy podjęła słuszną decyzję.
    — Możesz… Możesz to zrobić? — spytała zaskoczona, słysząc kolejne jego słowa. Oczywiście, że może. Elias jednak nigdy nie podejmował się tego, aby jakkolwiek grzebać przy jej funkcjach. Może też dlatego zupełnie zapomniała, że coś takiego było w ogóle możliwe. Że ten straszliwy ból może wreszcie zniknąć. Jej oczy błysnęły z nadzieją, gdy przesunęła na mężczyznę swoje spojrzenie. Ból wreszcie minie. Zostaną jedynie czerwone komunikaty, wciąż wyświetlające się przed jej oczami. W͞s҉̷̀z͞y̶̛͟s͞tk͢͢ie̢̧̧ ͞s̷͝y͏st̷͟e͘̕͟m͝y̸̶͘ ͘͟͞w̸ ̵̨͞TŖ̀͞Ý̵B͡Í̀E̵͝ ͢O͏͞S̀Z̸̧͢C͠͏Z̢̛Ę́D̀Z̷͘A͘͘͝Ń̴̴Ì̵̛Ą̧̀ ̀͜͞E͠N̢Ę͘R̵̵̛GI͡I̴͟.
    — Nie rozumiem — odparła nagle, całkowicie zmieniając temat, gdy kolejne myśli zaczęły błąkać się po jej oprogramowaniu. — Skoro rzeczywiście stworzyłeś moją sieć neuronową to oznacza, że jesteś z CyberLife. Dlaczego… Dlaczego więc mi pomagasz? Dlaczego tamten android kazał mi przyjść akurat tutaj? — znów podniosła na niego swoje pytające spojrzenie. Nie była pewna czy to najlepszy czas na zadawanie pytań, lecz było ich coraz więcej. A ona potrzebowała odpowiedzi.

    Elencia i mocne lovki dla nadopiekuńczego Nico

    OdpowiedzUsuń
  20. — Nirwana? Piekło? A może jeszcze niebo? Chyba naćpałeś się bordo — Nathan parsknął śmiechem i pokręcił głową, jakby z rozrzewnieniem. — Nie wierzę w takie rzeczy. Myślę, że później nie czeka nas nic. Jedynie pustka, ciemność, kompletna cisza — stwierdził już mniej wesołym tonem. — Dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy się wyłączyłem i trafiłem na wysypisko — mruknął, rozglądając się po mieszkaniu. Zastanawiał się, co takiego miał na myśli Nico. Uznał, że nie zaszkodzi zapytać. Najwyżej mężczyzna go zbędzie albo wprost powie, żeby nie wtykał nosa w nieswoje sprawy. Od biedy nie wyjdzie na tym najgorzej.
    — Wspomniałeś o CyberLife. Jak sądzę nieprzypadkowo? Pracowałeś dla nich? — podpytał rezolutnie, mając cichą nadzieję, że zdobędzie o nim więcej informacji. — Ktoś, kto wcześniej nie grzebał w androidach, raczej nie wiedziałby o tym, gdzie znajduje się poszczególny biokomponent i nie jestem przekonany, czy miałby go akurat niechcący na zbyciu — zauważył trafnie. Nie zamierzał bawić się w detektywa ani złego policjanta. Nie potrzebował szczegółów i dokładnych zeznań. Dla spokoju ducha chyba wolałby dowiedzieć się, że Nico pracował dla CyberLife, a teraz nawrócił się i chce pomagać androidom, niż ze schodzi do piwnicy, żeby zaraz przynieść coś, czym rozkręci go na części lub wyłączy, aby dopiero później to zrobić.
    Kiedy więc ten wyszedł z pomieszczenia, Nathan powoli i dość ociężale podniósł się z zabrudzonego fotela. Zapewne nie powinien w ogóle wstawać, ale wolał upewnić się, czy aby na pewno Nico ma względem niego dobre zamiary, czy nie knuje czegoś za jego plecami. Wolał go mieć zwyczajnie na oku. Miła rozmowa i nawiązanie niezłego kontaktu (mimo napięcia, jakie wkradło się na początku), nie oznaczało, iż nie są to tylko pozory, usypianie czujności.
    — Przyznanie wolności i praw androidom ma sens? Wydaje mi się, że z perspektywy ludzi nieszczególnie, wręcz przeciwnie - to chyba ma prawo im się nie spodobać. Już i tak kradniemy wam pracę, i inne takie... — Przytoczył tylko jeden przykład, ale chyba każdy wiedziałby co miał na myśli. Ludzie chętnie wysługiwali się androidami. Po co zajmować się schorowanymi najbliższymi, kiedy za rogiem czekała kariera, po co zwalniać się z pracy, by iść po dziecko do przedszkola, kiedy sytuacja z rosnącym bezrobociem od wielu lat ciągle się tylko pogarsza, w jakim celu sprzątać, zmywać, prać czy nawet gotować, jeśli wszystkie te czynności można zlecić jednemu androidowi, któremu nie trzeba płacić, który nie choruje, nie skarży się ani nie weźmie urlopu, gdy będziesz go najbardziej potrzebować. To takie proste, prawda?


    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  21. [Usunęła już paski dla dobra wszelakiego xd. Dziękuję za miłe powitanie na blogu, to dodaje trochę chęci do pisania.
    Riley zawsze się skusi na pogawędki, zwłaszcza przy antydepresantach. :D]
    Riley

    OdpowiedzUsuń
  22. [Musisz wybaczyć mi jakość, bo jeszcze nie umiem w androidy... ale chyba tak strasznie źle nie jest i może coś z tego będzie. :D]

    Skradziony z parkingu pojazd okazał się idealnym środkiem transportu do przebycia niemal całego miasta. Unikała autobusów, spodziewając się, że tam szybko zostałaby rozpoznana. Choć sprawa jej ucieczki nie była podana do wiadomości publicznej, jak chociażby zaginięcie prototypów stworzonych na indywidualne zamówienie, to z pewnością spora część androidów użytkowych w mieście dostała nakaz powiadomienia CyberLife o lokalizacji ich zguby. Poszukiwali jej od dobrych czterech miesięcy, od czasu do czasu natrafiając na jej ślad. A raczej na ślad jej obecności w postaci kilku zabitych byłych pracowników firmy. Aktualnie musiała jednak przerwać polowanie; po pierwsze, potrzebowała schronienia, a po drugie, przydałaby się jej mała pomoc. Podczas ostatniej misji coś uszkodziło się w jej dłoni, czego bez jakichkolwiek części nie była w stanie naprawić. Nie była bowiem stworzona do walki, tylko do infiltracji. Owszem, materiał, z którego stworzono jej części zewnętrzne, był odporniejszy na wszelkie uszkodzenia, jednak nie sprawiał, że te nie powstaną.
    Od pewnego defekta dowiedziała się o Nico, który pomagał uciekinierom takim, jak ona. Wytropienie go już nie stanowiło problemu.
    (...)
    Cameron porzuciła skradzione auto kilka przecznic od domu Nico, po czym w dalszą drogę ruszyła pieszo. Sprzyjało jej wszystko — niewielka odległość oraz pora, bo w środku nocy nie wzbudzała zainteresowania. Dzięki swoim zdolnościom potrafiła wtopić się w tłum, niemal idealnie naśladowała ludzi, zwłaszcza w mowie i zachowaniu. Może i zdradzały ją nieco mechaniczne ruchy, aczkolwiek nikt nie zwracał na to uwagi.
    Pod domem mężczyzny znalazła się około pół godziny później. Uruchomiła skaner, który dokładnie pokazał jej miejsce przebiegu alarmu i różnych czujników, które umiejętnie ominęła. Skupiła się na systemie alarmowym, który przeanalizowała niezwykle dokładnie. A poznawszy najistotniejsze dane, była w stanie go wyłączyć, co też uczyniła. Złapała za klamkę, lecz zamiast nacisnąć ją, po prostu pchnęła całe drzwi, niszcząc przy tym zamki. Znalazła się jednak w środku, co było przecież jej celem.
    Wyjęła broń, którą odruchowo naładowała i przeszła się po całym domu. Szukała odpowiedniego pomieszczenia. Analizowała każde kolejne, szukając wskazówek, które najczęściej było odwiedzane przez właściciela domu. Wybór padł na kuchnię, więc weszła i usiadła przy stole, czekając na pojawienie się Nico.
    Czekała dokładnie siedem godzin i pięćdziesiąt dwie minuty, nim w drzwiach kuchni pojawił się mieszkaniec tego budynku. Przeanalizowała jego rysy twarzy, ostatecznie rozpoznając w nim człowieka, którego szukała. Nie opuściła jednak broni, którą od razu wycelowała w jego stronę, gdy tylko pojawił się w drzwiach.
    – Czekam na ciebie – odpowiedziała, po czym położyła broń na blacie stołu i podniosła się z krzesła. – Potrzebuję pomocy – wyciągnęła przed siebie rękę, pokazując dłoń, której palce zacisnęła w pięść, lecz z pewną trudnością zdołała rozprostować. – Znalazłam usterkę, której nie mogę naprawić bez części zamiennych. Jeden z androidów podał mi twój adres. Podobno pomagasz takim jak ja – po tych słowach przeniosła wzrok ze swojej dłoni na jego twarz.

    Cameron

    OdpowiedzUsuń
  23. [Hej, cześć! Dzięki za tak miłe powitanie. Bardzo się cieszę, że tak spodobała Ci się karta Ralpha. ^^
    Kartę Nico jak i podzakładki przeczytałam z wielką ciekawością – i mogę stwierdzić, że uwielbiam tę postać. Cała jego historia, wszystko jest tak dopracowane, że można niemal wyobrazić sobie, że jest on istniejącą osobą. Jestem zachwycona. <3 Nie mogę tutaj oczywiście zapomnieć o wspaniałym, klimatycznym wizerunku i cytatach, w szczególności tych w podzakładkach. :D
    Oczywiście nie mogłabym darować sobie wątku z Nico, chęci mam ogromne, tylko nieco gorzej z pomysłem. :/ Może Tobie przyszło już coś do głowy?]

    Ralph

    OdpowiedzUsuń
  24. [A co powiesz na to, ze chlopaki nie do konca by wiedzieli, ze stoja po przeciwnej stronie barykady i od czasu do czasu spotykali sie aby pobawic sie przy jakichs nowych kodowaniach czy cos? Bo Bakura nie lata po miescie mowiac kazdemu "sluchaj, latam i ubijam androidy, bo tych skurwieli nie znosze!"]

    OdpowiedzUsuń
  25. [Hej, nie ma za co przepraszać! ♥︎]

    Pokiwała głową na znak zrozumienia. Czego się właściwie spodziewała? Oczywiście, że musiał to zrobić. Inaczej naprawa zapewne nie miałaby żadnego sensu, bo katusze, na które byłaby narażona, doprowadziłby do wyłączenia systemu. Lecz skoro rzeczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że w przeciwieństwie do innych androidów jest w stanie odczuwać ból… Musiał mówić prawdę. Była niemal przekonana, że gdyby trafiła pod skrzydło kogoś, kto uważałby ją zaledwie za kolejną maszynę w potrzebie, dopiero przy próbie dostania się do jej uszkodzonych biokomponentów, zdałby sobie sprawę, że ta albo przez tak wielkie zniszczenia w programie sama zdołała sobie wmówić, że potrafi odczuwać coś więcej, albo rzeczywiście tak bardzo różni się od reszty defektów. Mogła oczywiście sama wspomnieć o tym, że nikt nie powinien podejmować się naprawy jej, bez wcześniejszego wyłączenia niektórych funkcji, lecz sama nie była pewna jak to wszystko dokładnie działa. Każde wspomnienie przeglądu było sprawnie wymazywane z jej pamięci. Nie miała więc bladego pojęcia jak tak naprawdę przebiega naprawa u takiego modelu jak ona.
    Nie odczuła jednak żadnej różnicy, kiedy Nico zdołał już wyłączyć jej czujniki bólu. Przez chwilę nawet zastanawiała się, czy rzeczywiście udało mu się to zrobić, lecz zaraz wyrzuciła z głowy tę myśl. Musiała mu po prostu zaufać. I tak w tej jednej chwili nie miała innego wyjścia. Więc kiedy tylko usłyszała jak odpowiada na jej pytanie, skierowała spojrzenie w jego stronę, nie ruszając się z miejsca i wyraźnie słuchając każdego, kolejnego słowa mężczyzny. Próbowała wyłapać wszystkie, najważniejsze informacje i każdy możliwy dowód na to, że znajdujący się niedaleko mężczyzna naprawdę nie kłamie. I chociaż oczywistym było to, że nie ufała mu, tym bardziej po tylu zdarzeniach, które wpoiły jej by nigdy nie oczekiwać od ludzi pomocy lub zwyczajnej empatii, jakaś część jej podsystemu zwyczajnie chciała, aby to co mówił okazało się prawdą. Zupełnie, jakby jego słowa i wszystko to co mówił, rzeczywiście kiedyś już słyszała. Słyszała i widziała.
    — Po naszym ostatnim spotkaniu? — powtórzyła zaraz po Galasso, jeszcze chwilę zastanawiając się nad jego słowami. Zamrugała kilka razy, zupełnie jakby w tym jednym momencie zdała sobie sprawę z czegoś zupełnie oczywistego. Jednak mogło się wydawać, że znajdujący się w jej oczach smutek zdążył jeszcze się pogłębić. — Mam nadzieję… Mam nadzieję, że to nie przeze mnie miałeś problemy… — nie była nawet w stanie uznać, czy rzeczywiście było tak jak mówił, lecz kolejne błędy w jej systemie niemalże nakazywały jej by czuła się winna. Winna za wszystko to, co przydarzyło się nie tylko jej ale również otaczających ją ludziom. Bo nawet jeśli wreszcie dotarło do niej, że to nie ona była problemem, a sam Elias, to niszczejąca siła poczucia wina wciąż czaiła się w umyśle maszyny, przypominając jej, że przecież mogła domagać się wolności bez przemocy i ranienia wszystkich wokół siebie.
    Nie spuszczała z niego swojego spojrzenia, kiedy znalazł się zaraz obok niej, by doprowadzić do jej ciała odpowiednią ilość niebieskiej krwi. Nie przerywała jego wypowiedzi, lecz kiedy tylko usłyszała jego ostatnie słowa, otworzyła buzię by cokolwiek powiedzieć, chociaż nie była w stanie wymyślić żadnej, sensownej odpowiedzi. Nie mówiła więc już nic więcej, a jedynie kiwnęła głową na znak zrozumienia. To z jaką mówił pasją, jak podkreślał każde, kolejne słowo, chcąc przekonać ją o tym, że może mu zaufać… Kiedy powiedział, że ją kocha. Nie wiedziała co o tym myśleć. Bo chociaż od zawsze pragnęła usłyszeć te słowa, teraz nie wiedziała jak powinna na nie zareagować. Dlatego nie zrobiła już nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyprostowała się i tak jak jej nakazano, wykonała pełną diagnostykę. Przed oczami androida pojawiły się niezbyt wyraźne komunikaty, rażące w oczy ostrzegającą czerwienią. Di͢a̧g̛nos͝t̵yka̴ w͡ ͟t̕ơku..̛. Bio͡ko̵m̡p̕on͝e͢nty ̨l͢ȩẃej i͞ ͜pra̷w̶e͢j͏ r̨ęķi ͘(̵#͞9̢782f)̧ ͝kry͘t̷y̴czni̧e ̨us̡z̨k͟o͟dźone͡! R̕e̵g̡u̢l͢a̶t͟or póm͟py͜ T͘y̡r̢iúm ̶u̧s̢zkod̡z̡ony,́ ̡wszy̸s͞tk͠i҉e͡ ̧sy̶st̀èm̴y̸ w trybiè ̷ós͡z̨c̵z҉ęd͟z͢aņia̢ en̸ergi̸i!͞ Wzięła głęboki wdech, oczywiście tylko i wyłącznie z przyzwyczajenia, kiedy diagnostyka dobiegła końca. Zastanawiała się, czy możliwym było, aby uszkodzono ją na tyle, że system nie byłyby w stanie wykryć niektórych usterek. Szybko jednak wyrzuciła tę myśl z głowy. Brakowało jeszcze tego, aby w całym tym, rosnącym w niej stresie dokładała sobie kolejnych zmartwień i problemów.
      — Zdołali uszkodzić mi ręce, kiedy… Kiedy próbowałam zasłonić się przed ich ciosami — powiedziała, po czym zdjęła wreszcie z ramion bezrękawnik, wiedząc, że będzie on jedynie bardziej przeszkadzał. Tutaj i tak nie musiał chronić jej przed zimnem. Podsunęła do góry rękawy luźnego swetra i pokazała Galasso rany na przedramionach. Niebieska krew zdążyła przybrudzić białe, syntetyczne ciało w miejscach, w których skóra została uszkodzona. — Diagnostyka wykazuje, że zdołali również uszkodzić regulator pompy Tyrium. Nie jestem jednak pewna czy to wszystko i czy moje podsystemy działają bez jakichkolwiek zastrzeżeń… — dodała cicho, wyraźnie niepewnie.

      Elencia i jej autorka, która przeprasza za tego tasiemca...

      Usuń
  26. [Chulerny bloggier, zeżarł mi odpis, więc napisałam od nowa :C]

    A więc jednak, dobrze podejrzewałem, pomyślał Nathan. Ta informacja w jakimś stopniu zmieniła jego spojrzenie na mężczyznę. To dlatego tyle wiedział o naprawie i modelach androidów oraz biokomponentach, w jakie są wyposażone. Z jakiegoś powodu Nathan rozluźnił się i odetchnął w głębi ducha. Skoro Nico zrozumiał, że CyberLife nie było fair, postępowało źle, a on się nie godził z tym, co robili, co próbowali ukryć, to dobrze o nim świadczyło. Teraz był pewien, że mężczyzna nie będzie chciał go nikomu wydać. Powoli usiadł na zamkniętej klapie od toalety. Przymknął oczy, czując się o wiele lepiej, niż jeszcze kwadrans temu. Zabrakło mu jednak siły, by z powrotem doczołgać się do salonu, na fotel, który i tak ubrudził tyrium.
    — Mogę tu zostać, póki się nie zregeneruję? — spytał, nie chcąc nadużywać jego gościnności. Chociaż nikt nie czekał na niego na zewnątrz. Chociaż w Jerychu miał już kilkoro znajomych, nie sądził, by jego zniknięcie wzbudziło w nich duże zaskoczenie czy alarmujący niepokój. Coraz częściej androidy znikały bez wieści, były wyłapywane, rozkładane na części, niszczone, przesłuchiwane przez DPD.
    — Przepraszam, że nabrudziłem i byłem niemiły. Nie mam zbyt dużego zaufania do ludzi. Przyzwyczaiłem się do tego, że zazwyczaj nie mają co do mnie zbyt dobrych intencji — wymamrotał niewyraźnie Nathan, zaczesując włosy opadające mu na czoło do tyłu.
    Mimowolnie zadrżał, wyobrażając sobie surowe, modernistyczne laboratorium CyberLife, na stole sekcyjnym androida, wokół którego zebrani są ludzie w kombinezonach i maskach chirurgicznych z dziwnymi urządzeniami oraz przyrządami w rękach, którzy wyjmują i badają kolejne biokomponenty, rozkładają je na części... Czy defekt miał jeszcze świadomość tego, co mu robią, a jeśli tak, to w którym momencie ją tracił?
    Ta wizja go przerażała, choć nie zdarzyła się jeszcze sytuacja, w której byłby zagrożony podobnym losem.

    Nathan

    OdpowiedzUsuń
  27. [Hahahaha Prezydent Galaktyki pozdrawia i przesyła autograf! Mam nadzieję, że będziesz na mnie głosować! :)
    Dziękuję za życzenia i tak myślę, że jakąś burzę mózgów zrobimy i coś se ogarniemy. xD]

    Johnny

    OdpowiedzUsuń
  28. [Cześć! Zakochałam się w nim i wydaje mi się, że dogadają się z Tamsin <3 Mam nawet mały zalążek pomysłu, więc pozwolę sobie napisać na gg :)]

    Tamsin

    OdpowiedzUsuń
  29. To był jeden z tych dni, kiedy budziła się rano i nie dawała rady podnieść się z łóżka. Czuła się, jakby była zakotwiczona do własnej sypialni, jakby świat na zewnątrz był pełen niebezpieczeństw i demonów prześladujących ją każdego dnia. Wzięła głęboki wdech, rozpaczliwie próbując powstrzymać rosnącą gulę w jej gardle. Zwlekła się z łóżka, przecierając powieki i skierowała się w stronę łazienki. Weszła do wanny i odkręciła kran z gorącą wodą, trzęsąc się z zimna. Przeczesała splątane włosy palcami poranionymi od obgryzionych ze stresu paznokci. Nie chciała takiego życia. Każdy dzień bez Mallory był dniem pełnym żalu i strachu o kolejne chwile spędzone w samotności.
    Westchnęła cicho i wyszła mokra z wanny, przebiegła nago korytarzem do swojego pokoju i szybko usiadła przy biurku. Trzęsącymi się dłońmi chwyciła niebieskie bongo stojące na półce i włożyła do niego odrobinę tytoniu oraz trawy, bez której nie mogła przejść przez dzień. Wróciła do łazienki i weszła z powrotem do wanny, po czym przyłożyła usta do plastikowej tuby, podpalając końcówkę metalowej rurki.
    Zakaszlała parę razy, pozbywając się chmury dymu z płuc. Wiedziała, że musi jeszcze dojechać dziś na terapię, choć nie była co do tego pomysłu aż tak pewna. Jej dłonie wciąż się trzęsły, mimo że woda była tak gorąca, że parzyła jej skórę. Tamsin była jedną z tych osób, które nie bały się ciepła, ale nie znosiła zimna. Prysznice w “gotującej się” wodzie to dla niej normalność.

    Usiadła przy biurku, opatulając się żółtym wełnianym swetrem, który kupiła, gdy wprowadzała się do Detroit z Mallory. Wyciągnęła cienkopisy i akwarele, po czym usiadła do kartki grubego papieru do mokrych mediów. Postanowiła zacząć kolejne zlecenie, zanim pojedzie na terapię. Wciąż miała czterdzieści minut, więc zdążyłaby zaplanować kolory i zrobić podmalówkę. Mechanicznie sięgnęła po telefon, na którego ekranie wyświetliło się kilka powiadomie. Wybałuszyła oczy szeroko, widząc trzy nowe wiadomości od Mallory Peyton-Rogers. Przełknęła ślinę, czując obezwładniającą pustkę w klatce piersiowej.
    Nawet nie przeczytała wiadomości, jedynie kliknęła kilka razy w ekran telefonu. “Czy to nieśmieszny żart?” — wysłała wiadomość. Jej oczy wypełniły się łzami. Schowała twarz w dłoniach i zatrzęsła się lekko, starając się powstrzymać nadchodzący napad płaczu. Nie wierzyła, że ludzie byli zdolni do tak okrutnych żartów. Z jej ust wydobyło się ciche chlipanie, po czym przeszywające wycie stłumione przez dłonie dziewczyny zakrywające jej twarz.
    Nie wiedziała, ile czasu spędziła, siedząc na krześle w ciszy i gapiąc się na połamany ekran porysowanego iPhone’a, który rozświetlał się białym światłem co dziesięć minut. Nieodebrane połączenie od: Nico. Popatrzyła apatycznie na rozpoczętą ilustrację. Nie była w stanie malować. Jej stan psychiczny nie pozwalał jej nawet na wykonanie pracy, z której musiała się utrzymać.
    Nie spodziewała się pukania do drzwi. Nie spodziewała się nawet, że od końca sesji minęły już prawie dwie godziny. Chwiejnym krokiem powłóczyła się do drzwi. Przekręciła zamek, by jej oczom ukazała się zmartwiona twarz Nico. Nie wiedziała, co się z nią stało. Niespodziewanie wszystkie zabutelkowane emocje znalazły ujście na widok dobrego przyjaciela. Wybuchła płaczem, czując, jak jej oddech i bicie serca przyspieszają niebezpiecznie. Złapała chłopaka za rękę lodowatą i trzęsącą się dłonią. Potrzebowała go.
    — Nie umiem, Nico — szepnęła drżąco.

    [Lol, znalazłam wenę i czas, więc oto jest. Jejku, ile dramy, przepraszam jak przesadziłam XD]

    Tamsin

    OdpowiedzUsuń