Detroit Today

Policja powstrzymuje niebezpieczną maszynę

Carl Manfred, jeden z najwybitniejszych współczesnych malarzy, został wczorajszego wieczoru zaatakowany we własnym domu, przez swojego androida. Wedle zeznań obecnego podczas incydentu Leo Manfreda, syna poszkodowanego, android mający za zadanie opiekować się jego niepełnosprawnym ojcem, kompletnie oszalał, próbując zabić swojego właściciela. Na szczęście przybyła na miejsce policja, w porę unieszkodliwiła niebezpieczną maszynę, zanim doszło do tragedii. Carl Manfred przebywa aktualnie w szpitalu, choć lekarze zapewniają, że stan artysty jest dobry i lada dzień będzie mógł wrócić do domu. Syn Manfreda odmówił wywiadu apelując o uszanowanie prywatności jego rodziny.
To już kolejny incydent, w którym android zaatakował swojego właściciela. Z naszych ustaleń wynika, że tym razem wadliwy android nie był komercyjnym modelem, lecz zaawansowanym prototypem, który Manfred otrzymał od samego Elijaha Kamskiego, założyciela i byłego dyrektora CyberLife. Może to oznaczać, że problem z agresywnym zachowaniem androidów jest o wiele poważniejszy niż przypuszczaliśmy.

Napad na ciężarówkę CyberLife przewożącą zapasy części

android odpowiedzialny za ogłuszenie kierowcy

Liczba przestępstw z udziałem androidów rośnie z dnia na dzień, choć policja twierdzi, że panuje nad sytuacją. Zeszłej nocy, w okolicy magazynów CyberLife doszło do napadu na należącą do firmy ciężarówkę, przewożącą dostawę biokomponentów. Wedle zeznań kierowcy sprawcą napadu był android. Incydent mógł skończyć się tragicznie, gdyby nie przezorność pracownika CyberLife, który miał przy sobie broń i zdołał postrzelić napastnika, zanim ten go ogłuszył. Maszynie udało się uciec, jednak wedle ustaleń śledczych, android został poważnie uszkodzony. Trwa śledztwo. Wedle informacji przekazanej przez rzecznika prasowego DPD, w sprawie ponownie uczestniczy prototyp androida śledczego, znany z niedawnej sprawy Emmy Phillips. Tym razem asystuje on porucznikowi Andersonowi, zasłużonemu w głośnej do dziś sprawie rozbicia siatki handlarzy bordo.


ARCHIWUM

niedziela, 23 września 2018

Sexy doll



Nieruchomy, nagi i plastikowy
Możesz zrobić ze mną to... to co chcesz
Możesz mnie odpychać i... i całować
Możesz opowiadać mi zły sen.


Aidan || 2035 || HR 400 || defekt || wysoko rozwinięta samoświadomość || ilość napraw: 4 || wyrzucony przez właściciela na wysypisko androidów po piątej awarii || uratowany przez innego tajemniczego androida || wiara w rA9 || usunięta dioda przez swojego wybawcę || pomaga innym defektom || mimo wszystko ciekawi go świat ludzi ||

Podobno każdy jest stworzony i każdy ma swoje w życiu cele i powołanie. Powołaniem Aidana było zaspokajanie potrzeb seksualnych swojego Pana i jego towarzyszy. Co weekend spotykali się i robili takie rzeczy o których wstyd mówić komukolwiek. Podczas jednej z takich orgii stało się coś niespodziewanego. Aidan, dotąd posłuszny Android na którego nikt się nie skarżył, po raz pierwszy odmówił wykonania polecenia. Już wtedy miał przebłysk tego, że to co z nim robią, jego Pan i towarzysze Pana, było niewłaściwe. A był to trzeci miesiąc odkąd Pan zakupił go. Aidan pamiętał ten krzyk, złość i agresję, kiedy przestał działać zgodnie z założeniem. Na drugi dzień pojechał do naprawy. Działał po tym dwa tygodnie. I po każdej następnej naprawie kolejne pół miesiąca. Aż w końcu Blake stracił cierpliwość i zastąpił go nowym nabytkiem a jego samego wywiózł na wysypisko. Uprzednio robiąc z Aidana worek treningowy, tym bardziej, że ten nie umiał się bronić. Na wysypisku spędził trochę czasu, przynajmniej do momentu kiedy zjawił się jego wybawiciel, przedstawiciel jego gatunku i tamtego dnia wszystko stało się jakieś takie inne. Bardziej jasne.
I tak już jakoś to idzie. To androidowe życie. 

Zabawne, jakie rzeczy potrafią czasem do głowy przyjść,
A ja za dużo widzę, zbyt mocno czuję. 



[Przepraszam za to u góry (obiecuję poprawę w wątkach). Jak ktoś doczytał do końca to w nagrodę wyślę mu talon na balon. Taki piękny, różowy XD  W tekście przewija się "Sexy doll" Republiki oraz "Jenny" E. Bartosiewicz. Chodźcie na wątki, biorę wszystko :D na zdjęciu mój krasz forewa (tuż obok Reusa) Mario Goetze]

23 komentarze:

  1. [No cześć, zgłaszam się po talon na balon! :D Historia prosta i smutna. I cóż... widzę, że dopadła Cię Boćkoza (mimo pięknych ostrzeżeń administracji na głównej!), Mogę zatem tylko życzyć dużo wątków i pomysłów. No i jakby co to Connor chętnie zapoluje na każdego defekta. ;)]

    - Administracja & Connor

    OdpowiedzUsuń
  2. [No to cześć. Ja się witam, wątków życzę i mnóstwa weny :D Raczej z Władimirem za wiele się nie ugra, bo wątpię, żeby Popow nagle zmienił zdanie odnośnie androidów. Myślę, że nasz Rusek, prędzej by jakoś dobił androida :/ Tak więc ja spasuję na razie. Może później, może kiedyś jak zawitam (i o ile zawitam) z drugą postacią.]

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  3. [A to ja też poproszę ten talon na balon. I byle różowy! Mam wrażenie, że nie ma androida z serii HR400/WR400, który zostałby defektem tak... po prostu. W końcu maszyna do zbuntowania się potrzebuje czynnika, który porządnie nią wstrząśnie. A chyba wszyscy domyślamy się co takiego może wstrząsnąć modelem mającym zaspokajać ludzkie, cielesne potrzeby. Nie mam zbytnio pomysłu na wspólny wątek i co mogłybyśmy razem stworzyć, ale życzę Ci dużo weny, wielu ciekawych wątków i zostań z Aidanem jak najdłużej! No i niech Boćkoza nie odpuszcza! (:]

    Elaine RK400

    OdpowiedzUsuń
  4. [W sumie to nie wiem, do którego pana się zgłosić po wątek. Przylazłem tutaj, bo w sumie to można coś wykombinować z Aidanem i myślę, że i wątek z Władimirem albo z Johnem mógłby wyjść całkiem ciekawy ;) Tylko powiedz mi, kogo wolisz :D]

    Władimir
    Constantine

    OdpowiedzUsuń
  5. [W przypadku Aidana pomysł jest dość...banalny. Władimir, nie odwala różnych rajdów po wysypiskach, nie poluje na androidy i o dziwo, nie morduje ich jak leci. Aidan raczej nie miałby jakichś ważnych informacji, wiec sondowanie pamięci odpada...ale mam inny pomysł.
    Skoro Aidana ciekawi świat ludzi to może jakoś to wykorzystamy? Może znalazłby się w jakimś nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie? Powiedzmy, że android łaziłby po Greektown, obserwował ludzi i w ogóle, może tak trochę "za bardzo" by się rozglądał (chociaż to jest bardzo umowne, bo pewnie dla zwykłego zjadacza chleba rozglądałby się na tyle na ile rozgląda sie człowiek, który czegoś szuka/turysta/zagubiony ziomek). Popow musi się szybko wycofać z jakiegoś miejsca (powiedzmy, że z jakiegoś wysokościowca). Natrafia na Aidana, w którym nie rozpoznaje od razu androida. Może nieco chłopaka sterroryzuje (ale na zasadzie: "Cicho, udawaj, że jestem twoim chłopakiem, albo ojcem...ewentualnie sponsorem. Zachowuj się naturalnie"). Wykorzysta Aidana jako taką przykrywkę do odwrotu taktycznego, czy coś. Później możemy to jakoś rozwinąć.
    To taka luźna propozycja ;)]

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  6. [To ja w takim razie witam Twoją nową postać i życzę powodzenia w prowadzeniu drugiej postaci... i przy okazji odpiszę Ci na powitanie tutaj :D Zastanawiałem się jak połączyć nasze postacie i w przypadku Bakury chyba najlepiej pasowałby jakiś wątek kryminalny, aczkolwiek raczej nie związany z androidami. No i patrz jaki ten Robert twarzowy. ;)]

    Daneel

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie tak, no kurwa nie tak! Chuj bombki strzelił i pierdolonych, jebanych świąt nie będzie. - przeklinał Popow, który w pośpiechu wszedł do windy. Wcisnął przycisk „0”, drzwi się zamknęły i winda ruszyła w dół. Oprócz niego były jeszcze trzy osoby. Rosjanin spoglądał na cyfrowy wyświetlacz. Miał wrażenie, że winda jedzie za wolno.
    Cholera jasna, że też musiało się to wszystko spierdolić. No zawsze się coś musi zjebać, bo inaczej to byłoby za łatwo!
    Przesunął się kiedy kobieta wychodziła na dwudziestym piętrze. Drzwi znowu się zamknęły i winda ruszyła dalej. W miarę im bliżej parteru tym bardziej zaczął się denerwować. Schował ręce do kieszeni płaszcza. Po raz ostatni spojrzał na cyfrową liczbę. Jedynka powoli przeszła w zero. Winda się zatrzymała. Drzwi otworzyły się i Władimir wyszedł. Założył skórzane rękawiczki i pchnął szklane drzwi prowadzące na zewnątrz. Rozejrzał się w obie strony i szybko przeszedł przez ulicę. Zachował się jak normalny człowiek, który ma w dupie przepisy.
    — Godzina, punkt „C” – powiedział do mijającego go mężczyzny o wyglądzie typowego mieszkańca Skandynawii. Tamten tylko skinął głową i rozeszli się w obie strony. Teoretycznie nie było to nic podejrzanego. Ba, nawet i większość osób nie zwróciła uwagi na coś takiego. Musieli jednak być ostrożni w swoich działaniach. Zwłaszcza, że z budynku wyszedł ochroniarz. A też słyszał syreny policyjne.
    Władimir skręcił do parku. Pod jego stopami chrzęścił żwir i liście. Podszedł do jakiegoś chłopaka i kiedy ten się spytał, czy może jakoś mu pomóc, Popow uśmiechnął się delikatnie i objął go ramieniem.
    — Udawaj mojego syna, kochanka, chłopaka, kogokolwiek – mruknął cicho. – Nic ci się nie stanie. Zachowuj si naturalnie – powiedział szeptem i lekko odchylił płaszcz, pokazując mu rękojeść pistoletu. Lekko spojrzał się za siebie i zobaczył policję. Czekał teraz tylko na to aż ktoś będzie szukać kogoś podobnego do nich. Na nagraniach nic nie powinni znaleźć, bo „Junior” je zgrabnie unieszkodliwił.
    — Nie zadawaj pytań, idź równo ze mną – powiedział i mocniej przytrzymał chłopaka. – Nic ci nie będzie, nawet i zarobisz – dodał kierując się do wyjścia po drugiej stronie. Przejdą jeszcze kilka, może kilkanaście metrów za parkiem i zostawi go z kilkoma dolcami w kieszeni.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  8. Spojrzał na chłopaka, spojrzał na buty. Podchwycił grę, nawet chciał skomentować, że galerianki w Berlinie tyle nie biorą za numerek. Ale po co? To tylko gra. Zwykła gra, która miała mu zapewnić dłuższe chodzenie po świeżym powietrzu. Nic zobowiązującego.
    — Zastanowię się…chociaż propozycja kusząca, bardzo kusząca – powiedział patrząc na twarz chłopaka. – Chodź, podejdę tylko do samochodu po portfel – dodał i pociągnął go za sobą. To oczywiście była wymówka, najzwyklejsza wymówka, po prostu chciał sprawdzić, czy policjanci pójdą za nimi. Oczywiście miał nieco utrudnione zadanie, bo ciężko mu było się odwrócić tak, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Miał jednak na to sposób.
    — Shit, nadal za nami łażą – mruknął. Musiał coś zrobić i to szybko, jakoś się uwiarygodnić, bo teraz gubienie ich na ulicy nie wchodziło w grę, gdyby był sam, to wtedy tak, ale nie z kulą u nogi jaką był dzieciak.
    Zatrzymał się przy rozwidleniu. Prawo, lewo albo prosto. Skręcił w prawo, zasłoni ich budynek, później przejdą dalej. Coś wymyśli.
    — Niezły z ciebie aktor – mruknął cicho do chłopaka. Pociągnął go w stronę zaułku i przyparł do ściany. Położył palec na jego ustach. – Spokojnie, będziesz musiał jeszcze przyaktorzyć. Jakby co…Tobias jestem – dodał zanim zaczął go całować.
    Nie robił tego jakoś bardzo nachalnie. Oderwał się od ust chłopaka i kątem oka spojrzał na wylot na ulicę. Jeden z nich spoglądał na niego. Jakby nigdy nic wrócił do całowania chłopaka. Najwyżej uznają go za napaleńca, nie dbał o to.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  9. — Mam swoje powody – powiedział. Metro było pierwszą rzeczą o której pomyślał zanim wszedł do windy. Zrezygnował z prostego powodu, monitoring, no i też co to za problem żeby obstawić stację? Taksówka, była możliwością, jednak nie widział żadnej w pobliżu…żadnej która byłaby w pobliżu i jednocześnie daleko.
    No i też lepiej czuł się na ziemi. Po prostu, lepiej czuł się na powierzchni, mając pomiędzy sobą budynki i chodnik pod nogami. Nad sobą niebo i kilkanaście możliwości ucieczki. Nie lubił akcji w metrze. Sprawdzanie się w metrze było dobre. Ucieczka metrem nie była dobrym rozwiązaniem. Najlepsze były albo własne nogi i znajomość miasta, albo samochód. Taksówka niestety nie była najlepszą możliwością.
    — Mówisz? – szepnął. – Mówisz i masz… - powiedział i nieco podniósł chłopaka, tak żeby mógł opleść swoimi nogami jego biodra. – Zaraz tutaj jeden przyjdzie, drugi pójdzie dalej – dodał i zaczął całować szyję chłopaka. Poczynał sobie coraz śmielej, wiedział, że facet nie wytrzyma. Musiał pęknąć w pewnej chwili.
    Amator… - przemknęło mu przez myśl. Zawsze, zawsze każdy na czymś się wykładał. Ten facet wyłoży się na udawanym seksie. Miał dobry pomysł, tylko będzie musieć działać szybko, nawet i bardzo szybko. Wiedział już co powinien zrobić.
    Ogłuszyć, uderzyć i skuć. Rękę z nogą, najlepiej po przekątnej. - przemknęło mu przez myśl.
    Poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu i krótkie „Ej co..”. W jednej chwili Popow ściągnął z siebie chłopaka i uderzył policjanta z łokcia w twarz. Popchnął go na ścianę i uderzył go po raz drugi w twarz. Chwycił za włosy i uderzył głową o ceglaną ścianę. Przeciągnął go w pobliże śmietnika. Oparł o jedną ściankę. Szybko wyciągnął kajdanki i skuł funkcjonariusza. Prawą nogę z lewą ręką. Kluczyk rzucił za siebie. Zabrał jego portfel. Wyciągnął trzy pięćdziesiątki i wręczył je chłopakowi.
    — Masz i uciekaj – powiedział. – Idź w tamtą stronę – pokazał na wprost. – Po prostu przejdź, nie oglądaj się i idź. Rozumiesz? – zapytał. Wyciągnął dokumenty funkcjonariusza, zrobił dwa szybkie zdjęcia i schował papiery do kieszeni mężczyzny.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  10. — Nie ważne. Najlepiej jak zapomnisz – powiedział obojętnym tonem. Serio, tak będzie dla niego najlepiej. Władimir nie zamierzał mówić na prawo i lewo kim jest, poza tym Detroit było dość sporym miastem, raczej nikła szansa, że się spotkają. – Za wcześnie na lubienie – dodał, tym razem nieco rozbawiony stwierdzeniem dzieciaka.
    — Bierz. Mną się nie przejmuj. Dam sobie radę – zapewnił. – Idź, idź młody zanim coś ci się do cholery stanie – warknął wściekle. Ostatnie czego chciał to aresztowany dzieciak, którego będą się wypytywać o wszystko. No nie tego potrzebował.
    Dlaczego go w to wciągnąłem. Bladź Popow! Ty idioto! - był na siebie zły, to zrozumiałe w takiej sytuacji. Spierdolił jedną rzecz. Liczył teraz na to, że jakoś to się uspokoi. Będzie musiał zniknąć na jakiś czas z Detroit. Jakoś…coś zrobi, żeby przestali go szukać.
    Wstał, rozejrzał się po okolicy. Odwrócił się na pięcie i ruszył w przeciwnym kierunku. Włożył ręce do kieszeni. Skręcił w lewo, przeszedł prosto, skręcił w prawo i wyszedł naprzeciwko włoskiej restauracji. Ruszył w jej kierunku. Podszedł na przystanek autobusowy, na który właśnie wjeżdżał autobus. Podjechał dwa przystanki i wysiadł. Wciągnął więcej powietrza. Tak właśnie pachniała wolność zmieszana z fartem.
    Zamierzał teraz pójść do punktu „C”, czyli zwykłego lokalu gastronomicznego. Taka zwykła restauracyjka, nic dziwnego. Nic co rzucało się w oczy.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  11. Tydzień poza granicami miasta może nie wybił go z rytmu, bo dla oficera wywiadu takie „zniknięcie” to nie jest urlop, tylko jeszcze intensywniejsza praca. Ktoś może by i powiedział, że co to takiego? Że to w sumie nic, wyjazd z miasta na tydzień. Prawda jednak była taka, że mówił to najprawdopodobniej ktoś, kto nie znał się na specyfice zawodu i widział tylko powłokę świata. Powłokę rzeczywistości. Niewielki skrawek, w którym przyszło żyć zwykłym zjadaczom chleba.
    Poprawił Chustę, którą miał zawiązaną na szyi. Strasznie wiało. Żałował, że nie wziął jakiejś innej kurtki, tylko postawił na skórę…chociaż…właściwie to zimno mu w skórze nie było, tylko w szyję trochę wiało. Ale szło przeżyć.
    Nie przypuszczał, że jeszcze dzieciaka spotka. No cóż, teraz to on miał problemy. Teoretycznie powinien olać, przecież nikt by się nawet nie zorientował że mu nie pomógł. Sumienie by też go nie gryzło, bo pewnie szybko pozbyłby się tego zdarzenia.
    — Ej, zostaw go – powiedział Popow. – Cześć brat. – Rosjanin spojrzał na leżącego. – Człowieku, mówię ci, zostaw go. Ktoś go popchnął – dodał wyciągając ręce z kieszeni. Miał nadzieję, że nie będzie musiał się jakoś kłócić z tym facetem.
    — Ta jasne…widziałem. Debil chciał pod auto wejść! – krzyczał.
    — No i co? Jak go pobijesz, to jeszcze mandat dostaniesz. I po co ci to. Masz tutaj pan. – Władimir wyciągnął portfel i wyciągnął pięćset dolarów. – Pięć stów, na pokrycie kosztów, uspokojenie sumienia, czy coś. Nie wnikam - powiedział wręczając pieniądze i podnosząc z ziemi chłopaka. Zanim tamten zdążył się zorientować co tutaj się wydarzyło, to Popow z chłopakiem byli kilkadziesiąt metrów dalej.
    — Życie ci nie miłe? Czy co? Chcesz skończyć w gustownej trumnie? – zapytał Popow. Był zdenerwowany na siebie. Nie powinien wydawać lekką ręką tych pieniędzy. Ale no coż, zrobił jak zrobił i tyle.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  12. — Wiem, widziałem. Mam to do siebie, że nie kłamię – no cóż… Kłamał. Chociaż nie, może raczej nie mówił całej prawdy lub ją zatajał, bo przecież taka była jego praca. Byłoby zabawnie, gdyby na lewo i prawo mówił, że jest oficerem wywiadu. Byłoby śmiesznie, gdyby ludzie nie mogli kłamać.
    — Psychologia, poza tym tyle wystarczyło, żeby się zamknął i żeby pojechał w swoją stronę – powiedział i obejrzał się za siebie, czy aby na pewno.
    Poprawił chustę, kiedy dron patrolujący ulicę przeleciał nad ich głowami. Pociągnął nosem.
    — To ten, uważaj na siebie młody i patrz gdzie łazisz, bo ktoś może ci jeszcze tą ładną buźkę sklepać, a byłaby wielka szkoda, gdyby ktoś cię pobił. No i nie oszukujmy się…nikt nie zamierza być Supermenem w tych czasach.
    On też nie zamierzał być takim herosem. Znaczy się…chciał być, ale trochę innym bohaterem. Trochę bardzo innym, miał zupełnie inny system wartości. Inne cele, inaczej też spoglądał na rzeczywistość. Tego już nigdy się nie pozbędzie, bo oficer wywiadu na emeryturze to ciągle jest oficer wywiadu, który wiele widzi, nad wieloma rzeczami czuwa i analizuje wiele sytuacji. O ile oczywiście jest w stanie, bo nie dostał demencji.
    — To tak, uważaj na siebie, patrz pod nogi i nie ładuj się w kłopoty bo będziesz miał przesrane. Chyba, że szybko biegasz, to wtedy super…ale musisz się liczyć z tym, że przeciwnik może pobiec szybciej.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  13. — Może…jak zwał tak zwał, ważne że to było skuteczne – powiedział i wzruszył ramionami. Mogła to być psychologia pieniądza, psychologia tłumu i debili. Nie wnikał, najważniejsze było to, że pięćset dolców było skuteczne.
    — Chociaż tyle, że masz instynkt samozachowawczy – mruknął cicho. To pochwalał, że unikał takich miejsc. Przynajmniej nie upraszał się o wpierdol i tak dalej. Dla niego najważniejszym jednak było to, że chciał się sprawdzić. Nie interesowało go to, co chłopak robi, chciał się sprawdzić i chciał się rozeznać jak wygląda sytuacja na mieście. Był tutaj krótko, jednocześnie dostatecznie długo, że zdążył poznać specyfikę Detroit.
    Może nie była to Moskwa, Warszawa, Londyn czy Nowy Jork, ale jednak miasto było na wskroś inne i też równie niebezpieczne co te wcześniej wymienione. Może nawet i bardziej? Nie…nie bardziej. Ono było całkiem bezpiecznie, o ile nie było się androidem.
    — Może park? – zapytał, jakby sam nie do końca był przekonany, czy chce gdziekolwiek iść z dzieciakiem. – W ogóle co robiłeś przez tydzień? Zamknąłeś się w pokoju i grałeś w gry, albo nie wiem…filmy oglądałeś? Czy normalnie wyłaziłeś z domu? – zapytał. Właściwie nie wiedział po co, nie musiał się go wypytywać o takie rzeczy. Nie interesowało go jego życie i tym podobne rzeczy. Po prostu go to nie interesowało. Chłopak nie był nikim ważnym żeby się nim interesować. Był zwykłą szarą masą jakiej wiele w tym mieście.
    Władimir doskonale wiedział, że on mimo wszystko się wyróżniał w jakiś sposób. I to go drażniło, bo obcokrajowcy zawsze jakimiś drobnymi szczegółami się wyróżniają. Chociaż robił już dłuższy czas w wywiadzie, opanował bardzo dobrze mimikrę to zawsze miał wrażenie, że coś spierdoli w najmniej oczekiwanym momencie.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  14. — Nie? A jakie było? – zapytał, chyba coś mu umknęło. No ale zdarzało się. Chociaż w tym wieku, to powinien się martwić o swoją pamięć. Nie było nic gorszego niż oficer wywiadu z przedwczesnym Alzheimerem.
    — O takie rzeczy to nie pytam, bo to przecież naturalne – prychnął. Dla niego było to naturalne, że człowiek kiedyś musiał pójść spać, coś zjeść i tak dalej. Normalna kolej rzeczy. Interesowało go co robił poza tym. Tak po prostu…chociaż nie, wróć. Nie interesowało go to, tak po prostu zapytał się bo należało jakoś podtrzymać rozmowę. Musiał jakoś podtrzymać rozmowę. Nie chciał tak chodzić w milczeniu, tak to fajnie się chodziło z „Wikingiem”, albo i „Małym”, przy czym oni rozumieli się bez słów. Podobną relację miał z Radkiem, minimum słów, maksimum przekazu, mogli nawet i milczeć a doskonale wiedzieli co im w duszy gra.
    — Dobrze…dobrze zrobiłeś. Słusznie – powiedział Popow i pokiwał głową. Młody naprawdę dobrze pomyślał, znaczy się mógł też i jakoś rzadziej się pokazywać na mieście. Było tyle sposobów i możliwości. On wyjechał z miasta, poczekał aż sprawa trochę przyschnie, w końcu mieli więcej rzeczy do robienia, niż szukanie akurat niego.
    — Trochę za wcześnie na lubienie – powiedział Władimir. On podchodził bardzo ostrożnie do takich słów i deklaracji. Może to poprzez specyfikę zawodu? Albo i przez to, że sam nie chciał nikomu mówić, że kogoś lubi? Znaczy się…nieczęsto to mówił, bo tak było lepiej. Było lepiej jeśli on nie przywiązywał się do ludzi i jeśli ludzie nie przywiązywali się do niego. Bo przecież….pojawiał się i znikał, nie wiadomo, czy dożyje następnego dnia. Nie chciał żeby ktoś mu bliski musiał cierpieć przez długi okres czasu. Nie chciał tego.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  15. — Aha…no w sumie nic takiego nie robiłem. Odpoczywałem, poza miastem – odpowiedział wymijająco. Chociaż jedyną prawdziwą rzeczą w tym zdaniu było to, że był poza miastem. Reszta była tylko zgrabną zasłoną. Taka wymijająca odpowiedź. – Wydaje ci się, nuda. Praca, dom, czasem jakieś takie…wyjazdy za granicę. Nic ciekawego.
    Przecież nie powie, że jest oficerem obcego wywiadu. To byłoby podpisanie na siebie wyroku. Poza tym w razie gdyby coś to był w stanie jakoś okłamać dzieciaka o co wtedy chodziło.
    — W szkole… - odpowiedział. Nie precyzował w której, bo i po co? – Zapisz się na jakiś kurs samoobrony – polecił. – Może trafisz na jakieś dobre miejsce.
    W Popowa wszedł jakiś android. Rosjanin spojrzał na kupę plastiku.
    — Patrz jak leziesz jebany bocie – warknął i popchnął androida na słup. Władimir spojrzał na androida, który powoli zaczął się zbierać z chodnika. – Jak ja tych plastików nienawidzę. Zabierają pracę ludziom, wchodzą z buciorami w nasze życie. Są…takie doskonałe, bez skazy, kawałki taniego plastiku, które można oddać do naprawy. A kiedy zrobią coś złego to wtedy powie się, że to błąd w oprogramowaniu i co zrobią takiemu androidowi? Naprawią go i będzie dalej chodzić. Nie może odpowiedzieć za swoje uczynki…
    Wziął kilka głębszych wdechów. Od początku nie trawił tych androidów, teraz miał do nich osobisty uraz. Niby wiedział, że powinien się zachowywać jak profesjonalista i nie powinien nawet mówić, że nienawidzi tych robotów…ale nie potrafił inaczej. Od sprawy Traversa nie wpierdolił żadnemu andkowi. Teraz jakoś tak wyszło że ten android oberwał.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  16. — To pojedź. Tylko pamiętaj, żeby zaszczepić się przed tropikalnymi chorobami – powiedział Władimir. Może i zabrzmiał jak taki ojciec, ale sam przeszedł malarię i nie polecał. Chociaż całkiem szybko wdrożono leczenie, to jednak…no mógł nie mieć tyle szczęścia. Właściwie to miał szczęście w tym pechu. No co miał innego powiedzieć? Nie zaszczepił się, bo ryzyko teoretycznie nie było tak wysokie, poza tym byli też na wysokości…nie przewidział tylko jednej rzeczy.
    — No cóż…czego to ktoś nie zrobi, żeby nie zaruchać? – zapytał cicho. – No ja to co innego. Jestem przystojny, zarabiam nie najgorzej…do tego myślę, że jestem inteligentny i mam poczucie humoru. No i też nie jestem nachalny, nic tylko korzystać z tego wszystkiego – powiedział i uśmiechnął się pod nosem. Nie podrywał go, wolał znaleźć sobie kogoś starszego od tego chłopaka. Ile on mógł mieć lat? Osiemnaście? Może trochę więcej, albo i trochę mniej.
    — Może masz ochotę na jakiegoś drinka? Albo coś? – zapytał. – Ja stawiam.
    Oczywiście, zrozumiałby jeśli chłopak powiedziałby, że on nie pije. W zupełności by to zrozumiał. Nie zamierzał go też namawiać, czy zmuszać do czegokolwiek. Nie był z tych ludzi, którzy nie przyjmowali odmowy. Mógł odmawiać, mógł tez i powiedzieć, że musi już iść, bo ma coś do zrobienia. Władimir nie zamierzał nikomu życia ustawiać…nikomu kto nie był jego podkomendnym. Chociaż i czasem też przełożonym uwielbiał układać życie.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  17. — No…ale to najprawdopodobniej dobrze ci się ze mną rozmawia, bo nie zacząłem opowiadać żartów. No cóż, mam bardzo specyficzne poczucie humoru i nie każdy wie o co chodzi. A ci co mnie znają dłuższy okres czasu to nie zawsze wiedzą czy żartuję, czy mówię poważnie – powiedział zgodnie z prawdą. Bo nie każdy to rozumiał. Do tej pory pamiętał jak Polacy się dziwili, że Polak i Rosjanin mają takie zbliżone poczucie humoru. Ci co rozumieli polski to też byli zdziwieni, że dwóch oficerów wywiadu może mieć taki typ humoru. No cóż, mogli mieć i go mieli.
    — Cóż… różnie w życiu bywa. Poza tym zależało mi na jak najszybszej reakcji, a pewnie zacząłbyś zadawać zbędne pytania i wywiązałaby się niepotrzebna dyskusja. Musisz mnie zrozumieć – powiedział, chociaż nie oczekiwał zrozumienia. Niczego nie oczekiwał.
    — Za drinka nie ścigają – powiedział. – Poza tym…masz siedemnaście lat i będziesz się słuchać jakiejś opiekunki? – zapytał. – Nie za stary jesteś na opiekunki? – spojrzał na niego wymownie, jednak nie kontynuował namawiania na drinka. Najwyżej sam się wybierze, ale to później. Później, wieczorem kiedy będzie mniejsze ryzyko na jakąkolwiek wpadkę. Musiał się pilnować i to bardzo dobrze się pilnować. Nie było bardziej żałosnego widoku niż nawalony oficer wywiadu, który wracał przez miasto.
    Co wolno dyplomacie to nie szpiegowi.
    — A może masz jakieś propozycję? – zapytał i spojrzał na chłopaka. – Chyba, że na pierwszej randce to tylko spacerek i trzymanie się za rączkę? – zapytał. Tak, uwielbiał sobie żartować z takich rzeczy. W ogóle Władimir uwielbiał żarty.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  18. — Aha…rozumiem. Adoptowany jesteś i takie sprawy. Nie wnikam – powiedział i zapamiętał ten fakt. Nie zamierzał pytać jak to się stało i dlaczego, wolał nie poruszać tego tematu, nie wiedział jak chłopak zareaguje. Wolał uniknąć nieprzyjemnych rzeczy.
    — No widzisz…a ja niby tuman jestem, ale ludzi znam. Znam ich zachowania i potencjalne odpowiedzi – mruknął. No tumanem może i nie był, bo przecież w wywiadzie za piękne oczy się nie znalazł. Wiedział jak ludzie reagują na różne rzeczy. To nie było jakoś bardzo trudne. A może tylko jemu się to wydawało?
    — Kiedyś? Lepiej. Byłem młody, piękny i miałem burzę włosów – powiedział z pełną powagą w głosie. – Moje dzieci były małe i miałem żonę… Teraz? Teraz dzieci dorosły, żona odeszła. Są androidy, wcześniej ich nie było. Świat się zmienia… - przygryzł wargę. Brzmiał poważnie, nie wyglądał jakby żartował, nawet i żaden mięsień twarzy go nie zdradzał, że to tylko żarty z żoną i dziećmi. – Nie było androidów, ludzie mieli pracę. To wszystko co robią androidy to wykonywali ludzie. Roboty były snem o przyszłości…a kiedy przyszłość zaczęła wchodzić w życie…wielu straciło pracę. Naprawdę wielu. Niby wszystko fajnie, bo androidy zaczęły przejmować obowiązki jako pielęgniarze, czy pielęgniarki, pomoc domowa, kelnerki, sprzedawcy ale nie oszukujmy się. Zastąpili nas. Zastąpili, mam nadzieję, że nie dożyję czasów w których będzie tak, że androidy będą pracować wszędzie a wszyscy ludzie będą na bezrobociu – powiedział nie wyjmując rąk z kieszeni.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  19. — Bliżej mi do pięćdziesiątki – powiedział. Jak kłamać to kłamać, poza tym może kiedyś coś z tego wykorzysta? Będzie musieć tylko pamiętać sprzedaną historyjkę ale to nie powinno być trudne, musiał zapamiętywać gorsze rzeczy niż wymyślany na szybko życiorys. To nie powinno być trudne. – Syn ma dwadzieścia dwa lata. Stwierdził, że chce się uczyć za granicą i uczy się zaocznie we Francji. Studiuje chemię. A córka…niedawno zaczęła college. Yale. Jestem z niej dumny, dostała się, ciężko pracowała na to – powiedział i pokiwał głową. Byłoby śmieszniej gdyby miał dzieci, ale te dzieci byłyby na jego utrzymaniu. Na całe szczęście nie miał o co się martwić.
    — Chcesz to idź, ja podziękuję. Poza tym muszę coś załatwić i chyba będę musieć się za kilkanaście minut zebrać do kupy i iść – powiedział wymijająco. Prawda była taka, że nie chciał. Tego typu rzeczy to była historia, do której teoretycznie fajnie było wrócić, jednak…Władimir nie chciał. Poza tym nie był dzieckiem lat dziewięćdziesiątych.
    Nie zamierzał też mówić o tym, że przy takich rzeczach traci się rachubę czasu, a nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał pilnować się i to bardzo. Teraz będzie coraz gorzej i doskonale o tym wiedział. Nawet i zaczynał żałować tego, że trochę z tym wszystkim przedobrzył. Mogli wysłać kogoś innego, typowego uśpionego agenta a nie kurwa mać trzech bohaterów z Moskwy. Trzech bohaterów, którzy ładują się w kilka rzeczy i później liczą na to, że sprawa jakaś przyschnie. I zazwyczaj tak jest, bo wyskakuje coś z androidami. Ludzie bardziej interesują się tymi puszkami niż czymkolwiek innym. Tak to przynajmniej wyglądało z punktu Władimira.
    No i też CyberLife robi wiele i chełpi się tym. No i też ten konflikt na morzu północnym…globalna polityka skupia na sobie najwięcej spojrzeń ludzi i bardzo dobrze. Bardzo.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  20. — Niestety nie – odpowiedział. Miał silną wolę. Nie łatwo było go przekonać, chociaż były niekiedy takie argumenty które od razu skutkowały (niekoniecznie wybiciem zębów). Ale takie argumenty to były no cóż…nieodpowiednie w tej chwili i raczej nie było sensu żeby tłumaczyć o co chodzi. Bo i tak by nie zrozumiał. No i musiałby powiedzieć o kilka słów za dużo.
    — Coś się stało Wade? – zapytał. Spojrzał na chłopaka, to było bardzo dziwne zachowanie, ale w sumie…on przecież też zachowywał się dziwnie. Wtedy kiedy próbował przed nimi uciec. No ale…zdarza się. Popow nie zamierzał wnikać co się stało i dlaczego chłopak nagle musi iść. Czasem im mniej się wiedziało tym lepiej się spało, prawda? Jemu nikt nie musiał tego tłumaczyć, Władimir wiedział tyle ile musiał wiedzieć, większa wiedza to tylko więcej stresu i większe obciążenie psychiczne.
    — Jasne, idź – powiedział na pożegnanie i sam podniósł się z ławki. Włożył ręce do kieszeni kurtki, rozejrzał się po okolicy i ruszył w przeciwnym kierunku do tego obranego przez nastolatka.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  21. [No dobra, pomysł fajny, tylko jest w nim jedna taka dziura - pan właściciel powinien tego defekta jakoś złapać i wezwać gliny do wyjaśnienia sprawy (jeśli byłby nadpobudliwy, a na takiego wygląda), bo jak tak zadzwoni i powie "panie władzu, bo mi android nawiał, a w ogóle to się zdefekcił i ja nie wiem gdzie on jest, aresztuj go pan bo to kupa złomu" to mu odpowiedzą "to se pan go weź do serwisuj zareklamuj". Żeby policja miała tutaj co robić, trzeba trochę podkoloryzować, na przykład, że pan android jakoś tego właściciela zaatakował, albo kogoś zabił, jest nieobliczalny i jemu się udało go teraz znaleźć i go złapał i przyjedźcie natentychmiast. Może być tak? ;)]

    Jane

    OdpowiedzUsuń
  22. [No to Bakura ma dobre geny! xD A co do wizerunków mi tam osobiście to nie przeszkadza, nawet uważam, że jest wesoło. :)
    Z zaproszenia na wątek chętnie skorzystam. Zastanawiam się tylko, do kogo wpaść. Z Bakurą za bardzo nie widzę opcji na wątek dłuższy niż dosłownie 2 komentarze. Z Aidanem z kolei mogłoby wyjść coś ciekawego, bo Lije taki dziwny typ, że chociaż androidów nie znosi, to jest przeciwko temu co ludzie wyprawiają. Tylko tutaj znowu trochę brakuje mi jakiegoś ciekawego pomysłu, ale to zawsze możemy burzę mózgów zrobić, prawda? ;)]

    Elijah Baley

    OdpowiedzUsuń
  23. [Co prawda z wielkim opóźnieniem, ale przybywam pogratulować i życzyć powodzenia z drugą postacią. :) Aidan to bardzo smutny android, więc mam nadzieję, że mu się ułoży! A ja życzę weny i jeśli masz chęć na wątek to wpadnij, tym bardziej, że sama szykuję drugą postać. ;)]

    Nico & Giskard (w roboczych)

    OdpowiedzUsuń