Detroit Today

Policja powstrzymuje niebezpieczną maszynę

Carl Manfred, jeden z najwybitniejszych współczesnych malarzy, został wczorajszego wieczoru zaatakowany we własnym domu, przez swojego androida. Wedle zeznań obecnego podczas incydentu Leo Manfreda, syna poszkodowanego, android mający za zadanie opiekować się jego niepełnosprawnym ojcem, kompletnie oszalał, próbując zabić swojego właściciela. Na szczęście przybyła na miejsce policja, w porę unieszkodliwiła niebezpieczną maszynę, zanim doszło do tragedii. Carl Manfred przebywa aktualnie w szpitalu, choć lekarze zapewniają, że stan artysty jest dobry i lada dzień będzie mógł wrócić do domu. Syn Manfreda odmówił wywiadu apelując o uszanowanie prywatności jego rodziny.
To już kolejny incydent, w którym android zaatakował swojego właściciela. Z naszych ustaleń wynika, że tym razem wadliwy android nie był komercyjnym modelem, lecz zaawansowanym prototypem, który Manfred otrzymał od samego Elijaha Kamskiego, założyciela i byłego dyrektora CyberLife. Może to oznaczać, że problem z agresywnym zachowaniem androidów jest o wiele poważniejszy niż przypuszczaliśmy.

Napad na ciężarówkę CyberLife przewożącą zapasy części

android odpowiedzialny za ogłuszenie kierowcy

Liczba przestępstw z udziałem androidów rośnie z dnia na dzień, choć policja twierdzi, że panuje nad sytuacją. Zeszłej nocy, w okolicy magazynów CyberLife doszło do napadu na należącą do firmy ciężarówkę, przewożącą dostawę biokomponentów. Wedle zeznań kierowcy sprawcą napadu był android. Incydent mógł skończyć się tragicznie, gdyby nie przezorność pracownika CyberLife, który miał przy sobie broń i zdołał postrzelić napastnika, zanim ten go ogłuszył. Maszynie udało się uciec, jednak wedle ustaleń śledczych, android został poważnie uszkodzony. Trwa śledztwo. Wedle informacji przekazanej przez rzecznika prasowego DPD, w sprawie ponownie uczestniczy prototyp androida śledczego, znany z niedawnej sprawy Emmy Phillips. Tym razem asystuje on porucznikowi Andersonowi, zasłużonemu w głośnej do dziś sprawie rozbicia siatki handlarzy bordo.


ARCHIWUM

piątek, 31 sierpnia 2018

Idziesz ulicą, uśmiechasz się. Skonstruowałeś bombę- skondensowaną śmierć. Znasz datę i godzinę, gdy świat się zacznie bać. Policja wszystkich krajów rysopis twój chce znać


Bakura || Michaił Piotrowicz Nieznane || 31 października || 23 lata || sierota || tak jak jego rodzice miał być rosyjskim agentem || oficjalnie bezrobotny || nieoficjalnie handlarz częściami z androidów || nielegalne walki || haker || pali czarne Black Devile || pije dosyć często || cwaniak || jak się nie ma co się lubi, to się kradnie co popadnie || konflikty z prawem || mieszka na obrzeżach || w Detroit jest od trzech lat || podróżuje wraz z Luną || po śmierci rodziców wzięty pod opiekę przez Dmitrija, który go wyszkolił || pies Castro || miłośnik hazardu i starego rocka || dobrze obeznany z chemią i biologią || rodzice byli rosyjskimi agentami || umarli 16 lat temu || biseksualny || znajomość rosyjskiego, angielskiego, niemieckiego ||



- Dobry Boże! Gdzieś ty do cholery był? - Luna poderwała się z miejsca, kiedy tylko zobaczyła go w drzwiach. Wzięła głęboki wdech i powąchała go. - Cuchniesz tanimi fajkami, dziwkami i spirytusem... - Pokiwała z politowaniem głową. - Przywiozłeś te części o które dopytywał się Profesor?
- Są w bagażniku. Możesz je rozpakować. - Podszedł do psa, który w przeciwieństwie do dziewczyny ucieszył się z powrotu Bakury. - Nawet mu nie nalałaś świeżej wody!
- Twój pies, twoja sprawa. - Ruda otworzyła samochód pilotem. - Pomożesz mi z tym?
- Twój Profesor, twoja sprawa. Ja miałem tylko dostarczyć ci zawartość bagażnika i wziąć swoją kasę.
Dziewczyna była oburzona jego zachowaniem. Co prawda znali się od dziecka, powinna była do tego przywyknąć, ale zawsze ją to raniło.
- Profesor nie zapłacił jeszcze...
Bakura zmarszczył brwi. Nie znosił czegoś takiego. To on lata, naraża się, stara się, aby wszystko było idealnie na czas, a kiedy przyjeżdża to się okazuje, psorek nie ma hajsu.
- Tak się nie bawimy. - Zamknął bagażnik tuż przed nosem dziewczyny. - Możesz mu przekazać, że jak będą pieniądze to będzie i android.
- I co zamierzasz zrobić? Przecież nie będziesz tak jeździł z tym! To niebezpieczne.
- Sprzedam w składnicy u Wolfa. Ma całkiem przyzwoite ceny w tym tygodniu. A psorkowi powiedz, że niech szuka innych głupich.
Znał już takie osoby. Najpierw składali zlecenie, potem brali sprzęt, mówili, że zapłacą później, bo teraz nie mieli pieniędzy. Kilka razy przejechał się na tym. Kiedyś, dawno temu. Dlatego przyjął zasadę, że "są pieniądze- są zabawki. Nie ma pieniędzy- nie ma zabawek". A kupcy? Oni znajdą się zawsze. Jak nie ten to inny...
Wsiadł do samochodu wraz z psem i odjechał.



[Karta krótka, więcej rozwinę w wątkach :) na obrazku Marco Reus, w tytule Lady Pank. Zapraszam do wątków :)]

42 komentarze:

  1. [Hej! Bardzo podoba mi się profesja Bakury, która daje mu wiele możliwości.Sama postać też jest bardzo wyraźnie zarysowana i aż prosi się o wprowadzenie trochę akcji :> Co powiesz na wątek w którym Adam miałby odebrać od Bakury nowe androidy do klubu ale te jakimś cudem dałyby radę uciec i musieliby rzucić się za nimi w pościg w burzową noc?]

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  2. [Idealnie ;) Chcesz może zacząć?]

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hej, hej! Nim oficjalnie powitam na blogu chciałabym Cię prosić na chwilę na maila. ;)]

    - Administracja

    OdpowiedzUsuń
  4. [Witam na blogu. Fajnie, że pojawiają się też postacie niebezpieczne dla defektów, bo od razu robi się ciekawiej. :)
    Życzę powodzenia na blogu i dużo weny.]

    Lore

    OdpowiedzUsuń
  5. [Cześć! Tak, nigdy nie wiem, jak zacząć xd.
    Bardzo spodobał mi się pomysł na Bakurę i jego profesję. I ma pieska, co bardziej chwyciło mnie za serduszko. Jeśli masz ochotę na wątek, to wpadaj. Może coś wymyślimy.
    Weny, wątków i czasu!]
    Echo i Riley

    OdpowiedzUsuń
  6. Oparty o ladę badałem każdy ruch kręcących się po hallu klientów. Mimo świecących mi prosto w oczy kolorowych świateł i rozsadzającej uszy muzyki, która rozchodziła się płynnie po całym budynku bacznie doglądałem biznesu. Swoją drogą nie trudno było zauważyć, że od pewnego czasu klientów było coraz mniej. Przez krążące ostatnio wiadomości o "androidach-zabójcach" wielu rezygnowało z zaglądania do klubu.
    Pomyślałem, że to głupota. Zachowują się jakby zwykła, naćpana prostytutka zza rogu nie mogła im wbić noża w plecy. Fifty-fifty, rosyjska ruletka. Biznes się nie kręcił, kasa nie płynęła więc szefostwo zmuszało pracowników do chodzenia na rzęsach, byleby tylko zadowolić pozostałych klientów. Jedną z ich nowych taktyk marketingowych było sprowadzanie na czarno "nowych, wyjątkowych modeli" czyli w praktyce wgrywanie lewego oprogramowania modelom z założenia nie przeznaczonym dla przemysłu seksualnego. Gdy przywieziono nam pierwszego YK 500 myślałem że to pomyłka. Nikt się nie pomylił, te chore pojeby stwierdziły że "to nic złego, bo to maszyna".
    Od tego czasu chyba każdy model dostępny na rynku przeszedł przez moje ręce przy wejściu a także przy wyjściu, gdyż niszczenie ich było tu na porządku dziennym.
    Poczułem chłodny powiew na karku więc odwróciłem się, by zobaczyć wyłaniającego się z ciemności dostawcę. Podniosłem się ze stołka polecając nowemu stażyście- Jimowi, by przez chwilę dopilnował burdelu.
    Wraz z Bakurą udałem się na zaplecze by się z nim rozliczyć. Nie myśląc wiele poprosiłem kilku ochroniarzy o rozładowanie towaru. Zanim zdążyłem przeliczyć banknoty pozostawione przez szefa tylne wejście rozpostarło się niczym wrota Tartaru wpuszczając do środka jednego z chłopaków. Zziajany wypaplał coś o uciekających androidach wpychając w to jakieś bezsensowne wyjaśnienie pokroju "Bo musiałem sprawdzić, czy nas gość nie ochujał". Dosłownie usłyszałem jak krew uderza mi do głowy szumiąc, jakby oceaniczne fale. Jeśli szef obetnie nam za te androidy z i tak już niskiej pensji to przez miesiąc suchy chleb będziemy namaczać we własnych łzach. Zdezorientowany zapytałem dostawcę, co w takiej sytuacji robimy. Bakura odwarknął przypominając mi, dlaczego jak dotąd wymienialiśmy się tylko gotówką. Adrenalina rozeszła się po mnie już na dobre więc pod wpływem impulsu zgarnąłem z krzesła kurtkę, która nawet nie należała do mnie po czym praktycznie wyskoczyłem na zewnątrz. Szybko pożałowałem gdyż wichura zadęła mi prosto w twarz zrzucając kaptur z głowy. Mimo to dopadłem do bagażnika by dowiedzieć się, jakich modeli brakuje.
    -Czyli przez "kilka" miał na myśli wszystkie cztery? No super, zajebiście -Jęknąłem do siebie, po chwili lokalizując chłopaka u swojego boku -Dobra. YK 500 to dzieciak, daleko nie uciekł -Oznajmiłem, nerwowo rozglądając się dookoła. Niestety widoczność była bardzo ograniczona ze względu na ulewę- Gdzie byś zwiał, gdybyś był dziesięciolatkiem?

    [PS polskie znaki poproszę ♥]
    Adam

    OdpowiedzUsuń
  7. [W takim razie no problem, jakoś sobie bez nich poradzę x'D]

    Pochyliłem się nad opartym o drzewo androidem oglądając pobieżnie jego obrażenia. Wyglądało na to, że podczas ucieczki któryś z chłopaków złapał go za rękę nadrywając ją nieznacznie przy ramieniu. Stąd wyciekające z "rany" Tyrium. Ostrożnie wziąłem ciemnoskórą Traci na ręce by udać się w stronę samochodu.
    -Z całym szacunkiem, przyjemność karania pracowników pozostaw mnie -Mruknąłem, nie oczekując nawet że rozglądający się dookoła chłopak mnie usłyszy. Oddaliłem się z androidem na rękach, zamierzałem odłożyć ją do bagażnika gdyż chłopcy przy pierwszej lepszej okazji zechcieliby ją nieudolnie naprawić. Nagle przystanąłem zauważywszy ruch w pobliżu kontenerów na odpady. Zrobiłem krok do przodu a wtedy zauważyłem dziecięcego androida okrytego kawałkiem kartonu, który przyglądał mi się zza śmietnika. Otworzyłem usta z zamiarem zawołania Bakury, kiedy nagle android przemówił.
    -Mama -Wyjęczał, wychodząc z ukrycia. Osłupiały spojrzałem na wyłączoną maszynę w moich ramionach. Poczułem, jak żołądek zawiązuje mi się w supeł. Nie mogłem w tamtym momencie zidentyfikować co to za uczucie.
    Oparłem Traci o jedno z kół samochodu po czym zrobiłem kilka kroków w kierunku dzieciaka.
    -Mama jest tutaj, no, chodź -Przykucnąłem poświęcając się i prawie całkowicie zanurzając buty w grząskim błocie. Obserwowałem, jak dioda na jej skroni powoli zmienia kolor z czerwonego na żółty. "Dziewczynka" zaczęła powoli posuwać się w moją stronę po czym przyspieszyła i wpadła gładko w moje ramiona.
    -Już w porządku -Szepnąłem do niej, zanim usłyszałem za sobą kroki zbliżającego się Bakury. Wyłączyłem androida po czym odkaszlnąwszy maskując swoją chwilę słabości wstałem z ziemi -Będziemy potrzebować twojego auta -Oznajmiłem - Pozostałe dwa są już pewnie kawałek stąd.

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  8. [Cześć, na wstępie chciałem ci życzyć dobrej zabawy i wielu wątków.
    Przyznam szczerze, że czytałem KP przed jak i po poprawkach, przejrzałem zakładkę i no cóż, nie wiem co mógłbym napisać. Chyba tylko zapytam się o kilka rzeczy, które mnie bardzo interesują. Zastanawiam się o co chodzi z tekstem, że Dmitrij go wyszkolił. No i też nie ukrywam, że ciekawi mnie gdzie konkretnie jest Dmitrij (w sensie wywiad). No i też ciekawi mnie co oznacza, że Raisa aka Luna dopiero się uczy fachu ojca. Znaczy się wiem co oznacza „uczyć się”, tylko mam pytanie gdzie konkretnie się uczy, czy kto ją przyucza ;)
    No i nie żeby coś, ale myślę że ojciec Bakury raczej nie miałby każdej akcji zakończonej sukcesem (sorry w wywiadzie to nie jest możliwe, zwłaszcza, że facet pewnie służył tam dłużej niż rok, czy dwa lata a prawda jest taka, że no w sumie to i może zacząć swoją karierę wywiadowczą spektakularną klapą). Przyznam szczerze, że zastanawia mnie też u rodziców Bakury, gdzie służyli (wiem, że wywiad, ale wywiad to szerokie pojęcie). No i podczas tego wszystkiego zastanawiam się nad jednym, gdzie jest Dmitrij? W USA, w Rosji, czy gdzieś indziej? Tak tylko z ciekawości pytam.]

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  9. Z niedowierzania wręcz wbiło mnie w fotel. Wcześniej byłem pewien, że "mamą" był android którego niosłem na rękach a nie ja. Spojrzałem w czarne jak smoła oczy robota, który starał się przepchnąć na przód pomiędzy fotelami.
    - Zimno mi -Android jęknął, wyciągając w moją stronę swoje małe rączki. Zdezorientowany spojrzałem na Bakurę, który śmiał się w najlepsze.
    -Co jest z tobą nie tak? -Mruknąłem ale mimo wszystko wciągnąłem robota na swoje kolana owijając go w nieco za dużą, żółtą niczym słońce deszczówkę. Odgarnąłem kosmyk jej czarnych loków zza ucha by ujrzeć kod seryjny "ANA650" -Idź spać, Aniu -Poleciłem a robot natychmiast przeszedł do trybu czuwania. Dumny, że szybko udało mi się odkryć jej "imię" usadowiłem się wygodniej na swoim siedzeniu.
    - Nikt jeszcze nie zadał mi takiego pytania -Zwróciłem się do chłopaka, który zaprzestał śmiechu i skupił się na zalanej wodą jezdni -Cały czas jesteś zależny od spoconego starucha, który wszystko wie najlepiej. Im lepiej umiesz lizać ludziom dupę tym mniej martwisz się o swój stołek -Zaśmiałem się ponuro, bo rzecz jasna to nie był mój wymarzony zawód. Raczej nikt nie marzył by być managerem sex-klubu -Jest chujowo ale stabilnie- Skwitowałem -No, to teraz moja kolej na pytania. Tylko się skup, bo to dla mnie bardzo ważna kwestia -Zbliżyłem się nieco do kierowcy, opierając się na podłokietniku -Czy ja ci,do cholery, wyglądam na matkę?

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  10. [Dobra, to ja się odwołam do pomysłu, który jeśli mam być szczery nie pasuje mi z kilku prostych względów:
    1. Władimir niepotrzebnie by nie ryzykował i nie włóczyłby się po nocy po jakiś dzikich dzielnicach. No i też defekt raczej by się ukrywał przed ludźmi.
    2. Poradziłby sobie z jednym przeciwnikiem, który do tego najprawdopodobniej byłby w jakiś sposób uszkodzony.
    3. Bakura za chuja by nie zdążył spierdolić z andkiem pod pachą, bo androidy 10 kilo nie ważyły. No i Władimir raczej nie zdążyłby zostać znokautowany na tyle żeby nie kontaktować, więc zdążyłby Bakurę zgarnąć.
    4. Popowa nie interesują androidy i nie poszedłby się poskarżyć, że ktoś mu zwinął androida sprzed nosa (na takie akcje jest po prostu za stary).
    5. Nawet jeśli by wiedział, że Dmitrij jest w Detroit, to nie poszedłby do niego, bo skąd ma wiedzieć, że facet nie jest pod obserwacją/on sam nie jest obserwowany/Dmitrij nie zdradził?
    6. Nawet jeśli doszłoby do przypadkowego spotkania w Detroit, to Władimir w życiu by nie utrzymywał kontaktów z Dmitrijem, ze względów bezpieczeństwa.
    7. Jeśli android, który jest defektem miał ważne dla nich informacje to Władimir najprawdopodobniej już dawno by je miał (nie mówię, że jest zajebisty i w ogóle, po prostu ważne informacje trzeba pozyskiwać możliwie najszybciej, bo od tego zależy przecież powodzenie misji. Nie mówię, że każde ważne informacje da sie pozyskać szybko, ale chyba wiesz o co chodzi).

    No i ten, myślę, że chyba lepiej będzie się wstrzymać z wątkiem pomiędzy naszymi panami, bo raczej nie wymyślimy nic co by było jakkolwiek prawdopodobne. Znaczy się wiesz, zawsze mozna nad czymś jeszcze pokombinować, o ile chcesz.]

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  11. [A dziękuję bardzo za powitanie i komplement :)
    Hmmm... tak się zastanawiam nad wątkiem, ale niestety za bardzo nic mi nie przychodzi do głowy, bo Johnny z usług Bakury by raczej nie miał po co korzystać, przypadkowe spotkanie też by mogło być trudne, bo panowie raczej w tych samych miejscach nie bywają. No chyba ze Ty miałabyś jakiś pomysł? :)]

    Johnny

    OdpowiedzUsuń
  12. [Jedyne co mi przychodzi do głowy to tylko jakieś spotkanie w barze. Jakieś wiesz, wspólnie wypite dwa kieliszki i tyle w sumie...]

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  13. [ w wyborze nie pomogę, bo pan z gifa kusi wszelakimi sposobami xD chociaż, nie neguję z kim mój przyjemniaczek spotyka się po godzinach pracy i jakie szemrane interesy są ich interesami.
    patrząc na zdjęcie psiaka - mastif tybetański? - wpadłam na pomysł, że nasi panowie mogliby się spiknąć gdzieś rano/wieczorem w parku. Kim lubi biegać i lubi psy i być może polubi właściciela jednego z nich - także takie małe niesubtelne info :)

    Tae

    OdpowiedzUsuń
  14. [Cześć, z lekkim opóźnieniem, ale witam Cię na blogu. Mam nadzieję, że będziesz się tutaj dobrze bawić.
    Bakura wydaje się być bardzo wszechstronny, ale mówi się, że różnorodne zainteresowania to podstawa. ;) Super, że w Detroit pojawiła się osoba o takim zawodzie, która ma negatywne nastawienie do androidów - trochę urozmaici to naszą blogową fabułę.
    Wspólnego wątku nie proponuję, ponieważ wiem w jaki sposób Bakura zareagowałby na Ralpha, a jednak wolałabym by mój ogrodnik pozostał w jednym kawałku. Dlatego ograniczę się do pożyczenia Ci wiele weny i innych świetnych wątków.]

    Ralph

    OdpowiedzUsuń
  15. [Zdawałaś ustną maturę z Terminatora? Człowieku już mas zu mnie +100 do "szacunu" xD Jestem zatem tylko ostrzegam, że piszę w tak zabójczym tempie, że można się zestarzeć. ;)]

    John Connor

    OdpowiedzUsuń
  16. [Wiem, też jestem starym piernikiem, co miał prezentacje na maturach. :) Jaki miałaś temat?
    W sumie to John chętnie zwiewa z nowego domu, więc nawet by nie musieli mieszkać w okolicy. To akurat byłoby gdzie wybywać i spędzać czas, więc jestem za :D Chociaż coby tak nie demonizować androidów (bo chcę Johna trochę do nich przekonać) to możemy zacząć banalnie, że Bakura przyuważy dzieciaka w jakiejś nieciekawej dzielnicy, zainteresuje się, bo jeszcze coś mu się stanie... a dalej właśnie się skończy na wspólnym spędzaniu czasu, może nawet Bakura trochę by Johnowi pozwolił pogrzebać w częściach androidów? ;)]

    John Connor

    OdpowiedzUsuń
  17. Skrzywiłem się obrzydzony gestem wykonanym przez chłopaka. Nikt nie miał prawa mi nic "ciachać". Prawda, jako aktor kilkukrotnie podejmowałem się odgrywania wrednych,napakowanych teściowych w satyrycznych komediach ale nadal poczułem się urażony.
    -Nawet kebaba bym z tobą nie wychował -Prychnąłem -Zresztą i on jakimś cudem wpadłby pod koła tira z naszym dzisiejszym "szczęściem"- Nieco zmusiłem się do śmiechu, gdyż w gruncie rzeczy sytuacja wcale nie była zabawna- Cóż, oby dało się to naprawić. Chyba żaden z moich klientów nie chciałby być nazywany "mamusią" w łóżku. Chociaż gdyby się zastanowić...-Nagle przez okno wpadła kolorowa łuna światła świadcząca o tym, że mijaliśmy restaurację fast food. Uśmiechnąłem się lekko, po czym klepnąłem Bakurę w ramię zwracając na siebie jego uwagę.
    -Skręcaj w lewo, stawiam żarcie -Oświadczyłem dumnie.

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  18. [Dobra, to zaczniesz może?]

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  19. Ciężka praca to ich dopiero czekała i Władimir dobrze o tym wiedział. Wiedział też, że życie w ciągłym stresie nie wpływa korzystnie na morale, dlatego zachował się jak zachować się powinien każdy oficer, który ma na uwadze dobro swoich ludzi i powiedział, że mają iść się wyluzować i odpocząć. Zrelaksować, byle w granicach rozsądku i żeby robili niczego głupiego. Jeśli chcą się uchlać do nieprzytomności to niech sobie kupią karton alkoholu i chlają w domu. Mieli zachowywać się godnie i nie narobić wstydu Matuszce Rosji.
    Junior mówił, że nie pije. Czyli pewnie poszedł na dziwki…albo pójdzie się nawalić tyle że w domu. To można interpretować różnie.
    „Wiking”, powiedział do Władimira, że idą się napić jak za starych dobrych czasów po jednej z akcji. Popow alkoholu nie zamierzał odmawiać, sam chciał się napić, a jeszcze mając towarzystwo „Wikinga” to będzie to jeszcze lepsze wyjście, niż z takim jednym człowiekiem…z którym chyba jeszcze nie pił tak żeby pić i nie było żadnego podtekstu dotyczącego roboty.
    Żaden z nich nie spodziewał się że dostaną kolejkę. A już zwłaszcza od takiego szczyla, jak z pewnością by określili „dobrodzieja”. Bawiło ich to wszystko, nie musieli rozmawiać ze sobą, żeby wiedzieć co jeden i drugi myślą.
    — Co Sven? Zerujemy flaszkę i wychodzimy? – zapytał Władimir. Posłużył się „oficjalnym” imieniem „Wikinga”. Znaczy się chyba miał dokumenty wyrobione na Sven albo Olaf. I do tego nawet i miał jakieś skandynawskie nazwisko…albo i nie. Nie ważne. Przecież nikt o nazwiska nie pyta.
    — Jasne – mruknął. – Trzeba by „Juniora” ogarnąć. Mam nadzieję, że dzieciak nic nie spieprzył i nie…
    — Cicho…bo zaczynamy brzmieć jak stare małżeństwo, a ani ja ani ty nie jesteśmy starzy – powiedział Władimir siląc się na poważny ton głosu. Chociaż chyba nikt o zdrowych zmysłach nie wziąłby ich za małżeństwo. No ale… Może i tak? Przecież nie każdy homoś był taki „spedalony”. Chociaż w przypadku, kiedy spojrzało się na „Wikinga”, który słyszał o osobach homo (lub je widział), to widać było, że ten były żołnierz Specnazu ma jasne poglądy w tej kwestii. Żartować mógł…ale tylko z Władimirem. No cóż…obaj panowie byli z Rosji, gdzie poglądy były takie jakie były i byli wychowani tak a nie inaczej.
    — Polej lepiej – mruknął Władimir obserwując barmana. Jak dobrze, że były tutaj lokale, do których androidy nie miały prawa wstępu.
    — Jasne Mac – powiedział „Wiking”, fałszywe dane Władimira. Poza tym równie dobrze, „Mac” mógł być pseudonimem.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  20. [Z poślizgiem, ale biegnę witać nowe postacie! ;)
    Chociaż krótka, to jednak z karty i tak można się sporo dowiedzieć. Ciekawa i intrygująca postać, zwłaszcza przez przeszłość. No i do tego - jak już kilka osób tu ładnie podsumowało - dodaje trochę ożywienia do bloga, bo wreszcie negatywne nastawienie! :D
    Życzę dużo weny, wielu ciekawych wątków, dobrej zabawy, no i jeśli masz ochotę, możemy pomyśleć nad jakimś wątkiem. ;)]

    Cameron

    OdpowiedzUsuń
  21. Urywany oddech, przyspieszona praca serca i trzęsące się nogi ー to tylko jedne z pierwszych rzeczy, jakie przyszły Kimowi na myśl. Potem przyszła o braku wody, której z pewnością by się napił, a następnie o tym gdzie jest.

    Taehyung żył w Detroit odkąd tylko pamiętał ー już jako mały szkrab, łaził samotnie po ulicy nie przejmując się tym czy ktoś wie gdzie jest, gdzie w ogóle jest i czy tam gdzie zawędrował jest na tyle bezpiecznie, że uda mu się dojść do domu żywcem. Jako nastolatek z szalejącą burzą hormonów wyłaził na drapacze i chwalił się co lepszymi ujęciami, a już jako dorosły skrzętnie przeszukiwał wszystkie możliwe trasy szmuglerskie, którymi przemieszczali się przemytnicy. Żył tutaj tak długo, ale dopiero teraz zauważył dziko rosnący park.

    Jego wrodzona ciekawość zmusiła go do ruszenia się z ziemi na której wygodnie zdychał i wyeksploatowaniu nowego terenu.

    Im głębiej szedł w nieuczęszczany par, tym bardziej był zszokowany ー nie sądził, że w metropolii androidów, uda się zachować fragment, w którym żadnego z nich nie będzie. Nagłe szczeknięcie wyrwało go z przekonania, że jest sam w tym dziwnym miejscu. Lekko pochylając się i stając na paliczkach ruszył w kierunku skąd dobiegł odgłos psa.

    Wolno, ale metodycznie przesuwał się do celu, by ujrzeć wielką włochatą bestię patrzącą na niego bystrymi oczami i warczącą w ostrzeżeniu. W skupieniu wpatrywał się w psa, czekając na jego ewentualną reakcję. I gdyby nie stanowczy głos, przywołujący do siebie psa, Taehyung nadal myślałby, że jest zupełnie sam.

    Bezpośrednie pytanie otrząsnęło Kima z chwilowej konsternacji.

    ー Mogę ciebie o to samo zapytać ー odburknął prostując się i podchodząc bliżej nieznajomego. ー Jestem Taehyung, ale możesz mówić mi Tae złotko ー uśmiechnął się i mrugnął zawadiacko.
    ー Wiesz może, gdzie "to" ー wskazał ręką na otaczającą ich dookoła zieleń ー jest?

    [2/2]
    [ wybacz brak reakcji, ale jeszcze ogarniam jak połączyć życie osobiste z RPGowym XD Taka trochę boidupa z Kima, ale myślę, że będzie okey. ogólnie to przepraszam, ale moglibyśmy zdecydować się jednak na opcję numer 5 ( to o zostaniu kumplami )? opcja 4 w tym wypadku, będzie kolidowała z innym wątkiem, a pomyślałam, że troszeczkę ustatkuję Tae, żeby pani psycholog nie miała pretensji do jego rozwiązłego życia :((]

    Kim Taehyung

    OdpowiedzUsuń
  22. Głośny dźwięk budzika rozchodził się echem w przestronnym mieszkaniu, korytarzu i sąsiednich klatkach schodowych, dopóki ledwo przytomny Taehyung rozwiązywał łamigłówkę pozwalająca na wyłączenie tego diabelstwa. Gardłowe sapnięcie zwycięstwa zwieńczyło morderczą pracę i było ostatnim ludzkim dźwiękiem, przerywanym od czasu do czasu nieludzkimi jękami i parsknięciami.

    5:45 nie była ulubioną godziną Taehyunga ー każda godzina poniżej 11:43 była jego znienawidzoną ー ale była wyznaczoną przez psychologa i Kima pokręconą podświadomością godziną, w której musiał zebrać się i ruszyć na codzienny trening.

    Taehyung sturlał się z łóżka, czołgając się po podłodze jak dżdżownica dopóki nie natrafił na rzucone wczorajszego dnia spodnie dresowe ze skarpetkami w fikuśnego ananasa na siłowni. W ekspresowym tempie naciągnął na pośladki, nie borykają się brakiem bielizny, spodnie i ruszył do łazienki. Wychodząc z niej po niemal dwudziestu minutach mógł pochwalić się świeżym oddechem, ogolonymi policzkami i ogarniętymi oczami, które żywo rozglądali się po sypialni w poszukiwaniu koszulki.

    Jeszcze tylko słuchawki i bułka i mogę iść pomyślał naciągając seledynową koszulkę i sięgając po zwyczajową bandanę.

    ***

    Nienawidzę biegać myślał zmuszając się do szybszego przebierania nogami Dlaczego właściwie to robię? Czy to czyni ze mnie masochistę? Czy jestem masochistą? Jestem masochistą, prawda?! Jezus, kto wymyślił, że to jest super, hm? Niby gdzie? I niby kiedy? Czuję, że serce mi zaraz wysiądzie. Może przed tym zdążę się udusić z braku tlenu w płucach. Z całą pewnością się uduszę. Czuję, że mdleję. Boże, nie czuję nóg! Jezusmariaprzenajświędszaiwszystkieinnekochaneboziątkatamwniebie! Umieram! Pomocy, ratunku! Help mnie! Ale skoro umieram, nie powinienem się zatrzymać? Dlaczego nie mogę się zatrzymać? Jestem nienormalny? A może to jest właśnie to o czym straszyli mnie w przedszkolu ー piekło. Przez całą wieczność zmuszony będę nieustannie biegać. Dlaczego?! Dlaczego ja?! Dlaczego ja się na to zgodziłem. No odpowiedz mi ー dlaczego?!

    [1/2]
    [kurwa, nie ogarniam moich własnych fragmentów XD jakby ta mała niespójność mogła pozostać miedzy nami to będę wdzięczna. ogólnie czytać od dołu XDD]

    Kim Taehyung

    OdpowiedzUsuń
  23. [Z opóźnieniem, ale witam bardzo serdecznie. :) Miło widzieć, kogoś anty, bo coś sporo mamy tu przyjaciół androidów. Życzę dużo weny i dobrej zabawy. Nasze postacie są po przeciwnych stronach barykady, ale jeśli coś się uda wykombinować to zapraszam. :)]

    Nico

    OdpowiedzUsuń
  24. -Gdyby tak, szysto teoretycznie, rozpłynął się w powietrzu? -Uniosłem wzrok znad kostek lodu obijających się o siebie w mojej coli, kiedy co rusz mieszałem w płynie pasiastą słomką- Pewnie szybko znalazłby kogoś innego kto zechciałby go skołować. -Przez ten nerwowy wieczór naprawdę miałem ochotę zapalić, jednak upacie próbując się odzwyczaić skończyłem na gryzieniu słomki.- W tym biznesie trzeba mieś wyjście B,C a nawet D jeśli trzeba. Tego nauczyłem się przez pięć lat na tym gównianym stołku. -Westchnąłem, rozpierając się na plastikowym krzesełku- Inaczej nie utrzymasz się w biznesie. Albo trzepiesz kasę, albo inni wytrzepią ją z ciebie.- Dodałem, zabierając się za swoją kolosalną porcję tłustych frytek -Nigdy nie spodziewałem się tej roboty a tu proszę, jestem managerem pieprzonego seks clubu. Chociaż w tych czasach niewiele różnię się od korposzczura czy informatyka. Wszystko pod koniec sprowadza się do robotów. -Zaśmiałem się sucho orientując się, że trochę zbytnio zasypałem go przemyśleniami.
    Nagle kątem oka zauważyłem coś niebieskiego, migającego tuż przy nas. Po chwili zrozumiałem, że były to mundury dwóch policjantów, którzy widocznie wpadli zrobić przerwę w patrolu. Zakaszlałem, zwracając uwagę Bakury na siebie -Chyba musimy wziąć to na wynos -Szepnąłem, gestem wskazując na funkcjonariuszy. W końcu w aucie mieliśmy pięć kradzionych androidów z których nawet mi dość trudno byłoby się wytłumaczyć.

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  25. Przysłuchiwał się rozmowie. Słyszał piąte przez dziesiąte, ale jednak słyszał. Nie żeby coś takiego go ciekawiło, po prostu już wiedział kilka rzeczy. Wystarczyło jedno spojrzenie na „Wikinga”, żeby stwierdzić z niemalże stuprocentową pewnością, że ten myśli o tym samym. Czas chyba żeby kończyć i spadać.
    Zobaczyli dziewczę wchodzące do baru. Władimir nawet chciał założyć się do kogo podejdzie, albo co zrobi. Zaraz jednak się przekonał, że przyszła do tego młokosa. Mimowolnie się uśmiechnął widząc kłótnię.
    — Niepodobni – mruknęli obaj mężczyźni przyglądając się rodzeństwu przy barze. No w życiu by nie powiedzieli, że to rodzeństwo. – Przybrani – dodali jeszcze ciszej. A to była nie lada sztuka, zważywszy na to że poprzednie słowo było wypowiedziane bardzo cicho.
    Władimir wstał z zamiarem zapłacenia. Spojrzał na dziewczynę i na chłopaka.
    — To ile mam do zapłaty? –zapytał barmana. Angielski idealny, akcent co prawda nietutejszy, bo miał nieco wymieszany z teksańskim akcentem a tym nowojorskim. No, wytłumaczyć było łatwo. Poza tym to raczej nie budziło większej sensacji. Większą sensację wzbudziłby pewnie Koreańczyk, albo i biały Niemiec o nazwisku Muller.
    — Zaraz sprawdzę – mruknął i spojrzał na „Wikinga” oraz na Władimira.
    Popow spojrzał w kierunku towarzysza i wzruszył ramionami, kiedy zobaczył jego zdziwione spojrzenie. „Wiking” był bardzo przewrażliwiony jeśli chodziło o przeciągłe męskie spojrzenia obcych mężczyzn. Władimir nie miał takiego odruchu. Jakoś…jakoś się przyzwyczaił do tego, że ktoś się na niego spojrzy, ktoś będzie gapić się na jego tyłek. Przerabiał to już kiedyś.
    — Twoja siostra jest gorsza niż niejedna żona – mruknął do dzieciaka od długopisu.

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  26. [Miałam oficjalnie powitać już wcześniej, ale niestety trochę miałam problemów i lekko zamuliłam. Ale jestem, witam serdecznie Bakurę i cieszę się, że ktoś tu pokomplikuje defektom życie. :)
    Życzę dużo weny, wątków i dobrej zabawy. No i jakby co zapraszam do mnie.]

    - Administracja & Connor

    OdpowiedzUsuń
  27. Wzruszył ramionami, poczekał aż barman łaskawie mu odpowie i będzie mógł wyjść z „Wikingiem”. Chyba będzie nawet i wskazane jeśli zrobią to szybko i bezboleśnie. Wrócą do domu, walną w kimę i będą mogli ogarniać co się dzieje w świecie i jaki będzie ich następny krok.
    W końcu zapłacił i skinął na „Wikinga”, który wstał i wyszedł jako pierwszy. Zaczekał dosłownie piętnaście sekund, zanim Władimir przyszedł.
    — Co tak długo? Za dupami się oglądałeś? – zapytał z niejakim rozbawieniem.
    — A ty widziałeś tam jakąś? – Władimir zaśmiał się głośno. – Dobra, jebać to wszystko. Wracamy, trzeba Juniora ogarnąć i nakarmić. Chyba będziemy musieć mu jakąś niańkę załatwić.
    — Albo kupić. Ale nie…chyba lepiej wynająć, bo nie chcę androida. Nie i koniec, żadnej tej jebanej plastikowej puszki – niemalże warknął.
    Chociaż były to żarty z opiekunką…a właściwie to swego rodzaju żarty przekształciły się w nieformalny szyfr. Nie musieli sobie tego tłumaczyć, nie musieli uzgadniać. Po prostu było to niekiedy tak naturalne jak oddychanie.
    — To co? Taryfa, czy będziesz mnie nieść, przez całe Detroit? – zapytał Władimir.
    — Taryfa. Ty przytyłeś, ja wypiłem, no i nie chce mi się chodzić – odpowiedział całkiem poważnie „Wiking”, po czym zniknęli za rogiem. Do postoju taksówek mieli całkiem blisko, coś około dwustu metrów, jak ocenił „Wiking”. Wsiedli do taksówki i kazali podjechać pod okolicę w której mieszkali, nie pod sam dom, tylko okolicę. Wysiedli jakieś pół kilometra od domu, w miejscu gdzie było pierdyllion różnych dróżek i odnóg a domy były identyczne. Nie było mowy, żeby ktoś ogarnął gdzie mieszkali. Do tego jeszcze poczekali aż taksówka odjedzie na tyle daleko, że będzie ciężko określić w którą stronę poszli. Swoim zwyczajem posprawdzali, czy wszystkie rzeczy mają. Klucze są, telefony, portfele z dokumentami też. Płacili gotówką, jedyne ślady jakie po sobie zostawili to swoje sylwetki na nagraniach monitoringu miejskiego, albo tych dronów patrolowych.

    [W sumie to chyba możemy sobie darować, bo jakoś średnio widzę dalszą część tego wątku :/ Znaczy się wydaje mi się, że jeśli coś uda nam się wykombinować, czy coś, to możemy spróbować. W razie gdyby coś, to maila masz, więc można tam nad czymś pomyśleć. O ile oczywiście chcesz.]

    Władimir

    OdpowiedzUsuń
  28. Podnieśliśmy się z miejsca w celu opuszczenia baru szybkiej obsługi. Zdjąłem z oparcia kurtkę, którą naciągnąłem na jedno ramię jednocześnie badając otoczenie.
    Obleciałem wzrokiem najpierw pana w średnim wieku ubranego w schludny, granatowy garnitur. Facet był naprawdę przystojny. Miał wyraźnie wystające kości policzkowe i zadarty nos a pod krzaczastymi brwiami kryły się żywe, zielone oczy. Mógłbym przysiąc, że widziałem go na okładce pewnego magazynu... Mniejsza o to, jakiego.
    Za grupką śmiejących się w najlepsze nastolatek przysiadło dwóch mundurowych, którzy właśnie rozsiadali się przy białym stoliczku.
    Niespodziewanie jeden z nich odwrócił się i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Wtedy zorientowałem się, że Bakura zniknął a ja jako jedyny stałem i gapiłem się na ludzi. Zupełnie naturalnie oparłem dłoń na krześle i mrugnąłem do oficera. Jego krzywiącą się w obrzydzeniu twarz widziałem tylko przez sekundy podczas gdy odwracałem się na pięcie. Dumnie wymaszerowałem przed budynek po czym wsiadłem do uprzednio otwartego przez chłopaka samochodu.
    -Jedź gdzie chcesz, oby szybko -Prychnąłem, próbując ukryć uśmiech wkradający się na moją twarz.

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  29. Przysiadłem na kocu niezbyt dbając o to, czy piach wsypie mi się do butów czy też nie. Złapałem w garść kilka frytek by po krótkiej chwili z obrzydzeniem stwierdzić, że została z nich tylko ostygnięta breja niezdatna do spożycia. Skoro z jedzenia nic nie wyszło postanowiłem rozejrzeć się dookoła.
    Byłem raczej dzieckiem wielkiej metropolii, zatem nie zapuszczałem się w tak zdziczałe miejsca z zbyt często. To znaczy nigdy w życiu, bo po co? Plaża nie przypominała tych, które zachowały się w moich dziecięcych wspomnieniach. Piach pod wpływem opadów deszczu zamienił się w błoto sięgające po kostki a woda wyrzucała na brzeg kamienie tak ostre, że mógłbym sobie nimi przebić bosą stopę. Nie było kolorowych stoisk z jedzeniem, które swoimi barwami i zapachem rozgoniłyby niepokój wiszący w powietrzu. Zamiast wesołego miasteczka na horyzoncie rozciągał świerkowy las, którego szum przypominał niepokojące szepty. Śmiech i powszechną wrzawę próbowały naśladować skrzeczące nad moją głową mewy, które zataczały kręgi na nocnym niebie. Poczułem się jakbym w jednej chwili przekroczył cienką linię moich zachowanych w zakamarkach serca wspomnień i przerażającej, ziejącej chłodem rzeczywistości. W tej rzeczywistości byłem przemokniętym facetem, do którego nie ubłagalnie zbliżały się kolejne lata od których tak bardzo uciekałem. Z tyłu głowy cicho wyśmiewało mnie sumienie szczebioczące jadowicie o wszystkich błędach, które popełniłem.
    "Nie byłbyś samotny, gdybyś nie był taki uparty. Wszyscy mieli rację, tylko nie ty. To ty jesteś czarną owcą. Matka wie lepiej, słuchaj swojej matki." Ciężar na klatce piersiowej zaczął przyciskać mnie do ziemi. Zgiąłem się w pół, próbując złapać oddech i wrócić do rzeczywistości. Przykucnąłem, owijając się szczelnie w żółty płaszcz. Nagle ciemność rozświetliła komórka, która rozdzwoniła się w mojej kieszeni.
    -Gdzie ty się do cholery podziewasz z tymi androidami? -Cierpki głos szefa odezwał się w słuchawce. A więc się dowiedział.
    -Szukamy ostatniego -Skłamałem, ledwie cedząc słowa które nadal nie brzmiały jak spójna całość -Za godzinę wszystkie będą na miejscu.
    -Streszczajcie się lepiej, młody nie radzi sobie z obsługą -Mruknął, po czym bezceremonialnie się rozłączył. Przez chwilę trzymałem urządzenie w dłoni analizując godzinę dwudziestą czwartą widniejącą na wygaszaczu. Dopiero gdy udało mi się stabilnie stanąć na nogi ruszyłem z powrotem w stronę jedynego źródła światła, którym były reflektory samochodu Bakury.

    Adam

    OdpowiedzUsuń
  30. [Co do Bakury to tak...no myślę, zastanawiam się i w ogóle kminię co by mogło być. Najsensowniejsza rzecz (i zarazem najbardziej banalna) jest taka, że John będzie potrzebować informacji, co do rzeczy w stylu... gdzie on kurwa znajdzie te jebane boty?
    Jako że Bakura ma taką a nie inną profesję to byłoby sensowne, że zgłosi się do niego. Nawet gdzieś tam widzę i jakiś szantażyk i jakąś drobną spinę pomiędzy nimi. W ogóle przeczuwam, że miedzy jednym i drugim panowałyby dość dziwne relacje, bo to ani nie przyjaźń, ani nie nienawiść...nawet też i nie neutralne stosunki. Sam nie wiem, bo nawet i teoretycznie ciężko by mi było ich sklasyfikować jako typowych "biznes-partnerów".
    No dobra, za bardzo odpłynąłem w tym wszystkim.
    Otóż, John przybywa i mówi, że w sumie to interesuje go miejsce, gdzie znajdzie androidy, androidy które spierdoliły i w sumie to są defektami. A no cóż...same łowy w wykonaniu Constantine'a są dość osobliwymi łowami i on sam w życiu by nie nazwał tego "łowami". Po prostu śledztwo, znalezienie androida i tyle (poza tym, nie zajmuje sie tylko andkami). Nie wiem...tak się zastanawiam, bo może Bakura wykorzystałby to, że ma potencjalnego pomocnika, przy polowaniu na androidy? A tutaj takie zdziwko, bo jego interesuje jeden konkretny andek. Nawet nie kwestia modelu, tylko to, że jest to jeden konkretny android (John raczej nie powie, że szuka jednego androida, tylko powie, że szuka miejsc, gdzie ukrywają sie te plastiki).
    I ten, wiem, że brzmię jak potrzaskany, ale mówi się trudno. Mam nadzieję, że ogólny zarys, czyli: rozmowa Johna i Bakury -> wspólny wypad po androidy -> i coś dalej... xD; jest jasny ;)]

    Constantine

    OdpowiedzUsuń
  31. Orientował się co działo się na mieście. Po prostu orientował się. Gdyby średnio wiedział, to pewnie nie robiłby za prywatnego detektywa, który miał nieco nierówno pod sufitem. Chociaż kto tam wiedział? Niczego mu nigdy nie udowodniono oprócz depresji, a to w sumie niedawno. I nawet nie był u lekarza, bo nie zamierzał rozmawiać o swoich problemach z androidem. Te pierdolone plastiki to było zło. Duże zło.
    Przed wejściem do jednej ze spelun zgasił papierosa. Zamaszystym ruchem otworzył drzwi i wszedł do środka. Rozejrzał się, ludzie spojrzeli na niego, ale czemu się dziwić, skoro…
    No i kurwa proszę państwa wejście, jebanego smoka.
    — Nie gap się tak ziomeczku, bo kociej mordy dostaniesz – powiedział do jednego z ludzi. Podszedł do baru. Spojrzał na innych. No cóż…czego się spodziewał? Menty tego społeczeństwa, gdzieś musiały się gromadzić. A że w miarę upływu lat przybywało ludzi, którzy zajmowali się nielegalnymi rzeczami przybywało…
    On kiedyś pracował w policji, słyszał to i owo. Sam też trochę obracał się w takim towarzystwie. Constantine spojrzał na ludzi, sam opierał się o bar.
    — Dobra, menty, debile i inne skutki uboczne naszego zajebistego w chuj społeczeństwa. Interesują mnie dwie rzeczy. Uno: gdzie znajdę „bezpańskie” androidy. Dos: czy jakiś bohater pokaże mi gdzie to jest? Płacę w wódce, pieniądzach, bordo ewentualnie w naturze – powiedział z nieco ironicznym uśmieszkiem. – To jak? Ktoś coś, czy mamy zacząć rozmawiać inaczej? Bo jeśli tak, to ja bardzo chętnie, tylko raczej wy nie będziecie zadowoleni z takiego rozwoju sytuacji. No? Im szybciej to załatwimy, tym szybciej się mnie pozbędziecie. Prosty rachunek.
    John nie zamierzał odpuszczać, bo przecież kasa nie może mu przejść koło nosa. Zlecenie było banalne, miał tylko znaleźć androida. Jednego pierdolonego androida, który napadł na swojego właściciela. Że też ten człowiek, chciał z powrotem tego pierdolonego plastika.

    Constantine

    OdpowiedzUsuń
  32. Nawet i papież takiej atencji nie miał. W ogóle…to czy urząd papieża nadal istnieje? Chyba tak, bo przecież coś tam jakieś pielgrzymki do Watykanu robią i jakieś białe dymy czasem są.
    — Dzięki blond księżniczko, wreszcie ktoś docenił moją świętość mnicha – powiedział ironicznie. Zaczynał się zastanawiać, czy ci ludzie tak bardzo myśleli, że nikt nie wie o co chodzi? To było jak z abdykacją papieża kilkanaście lat temu. Każdy zainteresowany rozważał dwie możliwości, albo papież sobie umrze, albo na emeryturkę przejdzie.
    John prychnął. Nie przejmował się tym, co powinien mówić, jak powinien mówić. Już go to nie obchodziło, skoro dla większości ludzi był co najmniej wariatem, który zastrzelił androida w wojsku. Ale co miał zrobić? Tamten android się na niego rzucił…no nikt wtedy tego nie widział. Nie uwierzono mu…może to nawet i lepiej?
    — Widzę, że tajemnica poliszynela. Niby wszystko ten…ale… e spoko, przecież policji u was nie ma – prychnął.
    Drażniło go coś takiego. Ci ludzie powinni byli, się cieszyć, że robią to co robią. Zgarniają androidy i tak dalej. Miał w dupie, gdzie trafiały, czy handlowali biokomponentami, czy coś innego robili. Miał to w dupie…chociaż aktualnie to niczego nie miał w dupie…a mógłby mieć, bo to taka wieczorowa pora na mienie czegoś w dupie była.
    Spojrzał na mężczyznę, który wyszedł z łazienki.
    — Że co? Że księżniczka? – zapytał. – W sumie, to lepszy on, niż ten co ma twarz jak tatarskie siodło – powiedział i wskazał na Todda. Chyba nie znajdzie sobie tutaj przyjaciół, ale też nie szukał przyjaźni. – No…przynajmniej ma twarz dla oka przyjemną i całkiem…a nie, tyłka niestety nie ma całkiem. No ale…księżniczko droga, udziel mi informacji, bardzo ładnie proszę. A właściwie to nie proszę, tylko płacę.

    Constantine

    OdpowiedzUsuń
  33. [Dziękuję za powitanie. :) Ja na wątek bardzo chętnie, tylko pytanie - czy z Bakurą czy z Aidanem? Wydaje mi się, że wątek Meg z Bakurą mógłby być bezsensowną zabawą w kotka i myszkę, więc może spróbujemy coś z Aidanem i Jane? :)]

    Meg & Jane

    OdpowiedzUsuń
  34. — Dobrze…księżniczko – odpowiedział i wywrócił oczami. To była księżniczka i już. I tyle. Nie zamierzał zmieniać nazewnictwa. Facet wyglądał jak księżniczka i tyle. Już nic nie zamierzał z tym robić, księżniczka, księżniczką pozostanie.
    Przyglądał się scenie z niemalże zerowym zainteresowaniem. No cóż, zdarzały się takie sprawy. Nie wnikał, gdyby facet o twarzy jak tatarskie siodło, był chociaż odrobinę przyjemniejszy i był wyglądu „księżniczki” to poszedłby po basen z kiślem. Nic nie sprawiało mu większej radości niż obserwowanie panów, którzy się biją i oklepują po swoich ładnych twarzach.
    — Nie, myślałem że będziesz się targować i ewentualnie dokończymy naszą konwersację na tylnej kanapie twojego samochodu – powiedział sarkastycznie. – A i myślałem że zakończy się to co najmniej małżeństwem, bo dlaczego by nie, korzystać trzeba – prychnął.
    Spojrzał na księżniczkę i uśmiechnął się.
    — To da się załatwić. Interesują mnie tylko i wyłącznie lokale – zaznaczył. – Oferuję…pięćset baksów. Za lokalizację to aż nad to – powiedział zapalając papierosa. – A co do noclegu, to myślę, że tutaj… - zapisał na kartce adres taniego motelu - …się wyśpisz.
    Znało się różne miejsca, więc miał o tyle dobrze, że bez większych problemów mógł wskazać jakąś dobrą restaurację, jakiś hotel lub motel. Sklep, czy bar szybkiej obsługi. Mieszkał w tym mieście już jakiś czas, pewnie gdyby nie fakt posiadania męża to rzuciłby to wszystko w cholerę i wyjechał gdzies daleko.
    — PL600 – powiedział. Nie wnikał, facet chciał andka to dostanie andka. Nie wnikał co android wie, czego nie wie, czy w pamięci ma wgrane najlepsze pornosy w 4K, czy może przepisy kucharskie. Nie wnikał i nie zamierzał. Johnowi wystarczył tylko numer seryjny i kilka informacji. Wygląd właściwie był nieprzydatny, bo przecież…gro andków miało taki sam.

    Constantine

    OdpowiedzUsuń
  35. — Nie no…łaaaał normalnie petarda, która zmieniła mój ogląd świata. Zakręciła nim jak licznikiem od wody i w ogóle to zrobiła obrót o 360 stopni i już nic nie będzie takie samo – starał się przy tym nie brzmieć sarkastycznie. Nie wyszło.
    — Człowieku, ja wiem, że wam to ciężko jest łączyć wątki i w ogóle to najlepiej żeby was zostawić w spokoju, przymknąć oko na was. Najlepiej to wprowadzić wam osobną kategorię bytowania, dać wam prawa i tyle. Ale powtórzę się… chodzi mi TYLKO I KURWA WYŁĄCZNIE o miejsca – o ile cała wypowiedź nie licząc słów „tylko i kurwa wyłącznie” była powiedziana takim mdłym głosem, tak tamte słowa były nieco głośniejsze, ostrzejsze i odstawały od reszty. – Rozumiesz? Czy jesteś ograniczoną umysłowo księżniczką?
    Zastukał palcami o blat baru.
    — To jak? Mam sobie kogoś innego znaleźć? – zapytał. Tylko informacje. Nie wątpił, że w razie gdyby coś to znalazłby sobie kogoś innego. Albo…miał też inny pomysł. Gdyby polegał tylko na innych, to pewnie teraz byłby zwykłym bezdomnym.

    Constantine

    OdpowiedzUsuń
  36. — Nie zaprzeczę chłoptasiu – powiedział. Wiedział o tym doskonale, że był wkurwiający kiedy się odzywał. Ale no cóż…wcześniej taki nie był. Wcześniej był nieco przyjemniejszy i milszy. Ale i tak najlepiej było kiedy się nie odzywał i nie musiał odzywać.
    — I takiej odpowiedzi oczekiwałem – powiedział zadowolony z siebie i klepnął go w ramię. – Mogę, zapłata też może poczekać do jutra. W sumie to nawet i lepiej, że proponujesz jutro…przynajmniej będziesz względnie trzeźwy – no i dużo lepiej było z osobami trzeźwiejącymi. A dlaczego? No to już można było się domyśleć.
    — W pracy nie piję….od picia trzęsą się ręce – powiedział poważnie, bez krzty ironii i pokazał jak ludziom łapy się trzęsą. On tylko palił, ale to i tak był stosunkowo świeży nałóg. Nie przejmował się tym, że palił. Właściwie to może i tylko podpalał? Sam już nie wiedział.
    Wstał z krzesła, na szybko naskrobał adres na kartce. Pod tym numerem znajdował sie jakiś niewielki bar szybkiej obsługi. Normalnie człowiek sobie zje, czy coś. Nie żeby mu zależało na zdrowiu czy najedzeniu księżniczki. Właściwie to mu zwisało to czy chłopak pożyje tydzień czy kilka lat.
    — No, to jutro…siedemnasta, myślę że zdążysz się do tej pory ogarnąć – powiedział wkładając mu do ręki kartkę z adresem. Po tym wyszedł z baru.
    Ciekawiło go to, czy pojawi się o siedemnastej w wyznaczonym miejscu. Przeczuwał, że to będzie ciężka współpraca. Ale pocieszał się, że to tylko kilka minut. Nie chciał, żeby z nim jechał, on chciał tylko żeby WSKAZAŁ mu te miejsca. A z resztą poradzi sobie sam.

    Constantine

    OdpowiedzUsuń
  37. Dzień dobry! Dziękujemy z Eli za miłe powitanie :D Życzymy również ogromnych pokładów weny, bo one zawsze się przydają :) Co do wspólnych wątków - zawsze i wszędzie jestem na nie chętna :D:D

    OdpowiedzUsuń
  38. John był w o tyle dobrej sytuacji, że nie miał o co się martwić, bo łóżko jego męża zawsze go przyjęło. A że było wygodne (podobnie jak mąż), to nie miał naprawdę na co narzekać. Nawet i mu nie przeszkadzało to, że Ian wzbogacił się na androidach. Przecież to nic złego, kupował sexboty i oferował ich usługi. Przecież one i tak miały zaprogramowane w tych swoich głowach, że muszą być posłuszne i tak dalej. Nie rozumiał, jak ktoś mógł tak…normalnie uprawiać seks z androidem.
    Był trochę spóźniony na to spotkanie, ale u niego to w pewnym sensie była norma. Ale pięć minut to nie było jakoś dużo, prawda? Mało wręcz, jeśli miał być szczery. Mógł się spóźnić o na przykład pół godziny i wtedy to miałby przesrane. Znaczy się nie on…pewnie byłoby w ogóle nie za wesoło.
    Rzucił papierosa na chodnik i wszedł do baru.
    — Część księżniczko. Jak tam? – zapytał John i spojrzał uważnie na mężczyznę. – Masz te miejscówki, czy nie masz?
    Zależało mu na skończeniu tej roboty. Niby nie wlokła się za nim jakoś długo, ale no nie zamierzał szukać dłużej jakiegoś defekta. Wolał inne sprawy, zdecydowanie inne. W ogóle to zaczął się zastanawiać dlaczego został tym pierdolonym prywatnym detektywem. Mógł się w sumie opierdalać i żyć na rachunku męża. Albo i robić coś innego. Otworzyłby strzelnicę w której można by strzelać do androidów, albo coś w tym stylu.
    Malować niby nie potrafił, ale w sumie to zawsze mógłby powiedzieć innym, że uskutecznia abstrakcję i zarabiałby grube miliony. Udawałby wielkiego artystę, albo kogoś innego. Chociaż…czy teraz nie udaje detektywa? Czy teraz nie udaje zdrowego człowieka?

    Constantine

    OdpowiedzUsuń
  39. — Dobrze księżniczko – odpowiedział niewiele robiąc sobie ze słów Bakury. John był takim typem, który był inny. Miał inny system wartości i ciężko się z nim współpracowało. Najlepsze było to, że on sam o tym doskonale wiedział, że jest ciężkim współpracownikiem i nic sobie z tego nie robił. Nie próbował tego zmieniać.
    — Nas? – zapytał i nieznacznie uniósł brew. – Kochanieńki, miałeś tylko dać mi miejsca nic więcej. – spoglądał na niego wyczekująco. Nie zamierzał dopłacać, płacił tylko za jebaną informację pięćset. Nie zamierzał nic więcej dzieciakowi dawać. Powiedział czego chce i ile daje.
    — Dobra, to w takim razie prowadź do swojego parowozu – mruknął wstając i wyszedł z baru. Na zewnątrz zacisnął palce i w stawach nieprzyjemnie coś chrupnęło. – To gdzie masz tam swój wehikuł tajemnic?

    Constantine

    OdpowiedzUsuń
  40. [Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję... ale dopiero teraz wzięłam się za przedurlopowe zaległości u Nico. :(
    No to tak... Można by było ich jakoś spotkać na zasadzie hakerów, aczkolwiek tutaj też Nico bardziej związany jest z grupami haktywistów i interesuje się raczej szukaniem brudów na CyberLife niż osobistych korzyści. I ogółem to cybernetyk, a nie informatyk, więc hakowanie dla pasji raczej odpada. Czyli de facto można by było ich spotkać powiedzmy jeśli Bakura przypadkiem trafił na jakieś dane z kręgu zainteresowań Nico i próbowałby np. komuś je sprzedać, a Nico byłby zainteresowany. Nie wiem czy pasowałoby Ci coś takiego? Tylko tutaj warto by było wymyślić coś żeby poza jednorazowym spotkaniem jakoś to fajnie pociągnąć...
    Za to... Jak wspominałam pod KP Aidana. Też dorobiłam się drugiej postaci. I myślę, że wątek Aidana i Giskarda miałby większy potencjał i więcej ciekawych możliwości na ciekawą historię niż u Nico i Bakury. Dlatego może tam coś pokombinujemy?]

    Nico i Giskard

    OdpowiedzUsuń
  41. [A dziękuję za powitanie! Wprawdzie nie wiem, czy udałoby się coś napisać z Aidanem, zwłaszcza źe Vanessa nie jest przychylna androidów, więc jeśli już — można coś pokombinować tutaj. Choć prawdę mówiąc, na chwilę obecną nie mam żadnego sensownego pomysłu. :D]

    Vanessa Ives

    OdpowiedzUsuń
  42. [W sumie to tak może być, chociaż ta znajomość to pewnie polega na tym, że od czasu do czasu parę zdań wymienią, bo Vanessa duszą towarzystwa nie jest, ale z grzeczności odpowiada. Tym bardziej, kiedy jeszcze sama stała i przygotowywała kawy.
    Co do samego pomysłu... w sumie panna Ives i tak już mocno skrzywdzona została, w dodatku hejci androidy i defekty, więc czemu nie. Chociaż może zmidyfikujmy ten pomysł do tego, że kilka tych plastikowych puszek by się zebrało pod kawiarnią, a ona jest taka, że nawet siłą wtedy by się jej nie wygnało. Bo nie mam sumienia krzywdzić jej psychiki bardziej. :D]

    Vanessa Ives

    OdpowiedzUsuń